A A+ A++

„Moda na sukces” pcha do rozwodów

„Moda na sukces” to serial dla specyficznego widza. Już w latach 90-tych, kiedy zaczął być nadawany w Polsce, przyciągał głównie starszych odbiorców. Przyczyna była dość prozaiczna – serial był emitowany tylko w godzinach porannych. Rzeczywiście, był moment na początku XXI, kiedy ta opera mydlana miała prawie 5 milionów widzów, ale miało to związek wyłącznie ze zmianą godziną emisji – serial przestawiono na 17:25, czyli tuż po Teleexpressie. Kiedy TVP kończyła nadawanie serialu w 2014 roku, miał tylko 360 tysięcy widzów. Czy to wystarczy, żeby wpłynąć na całe pokolenia Polaków i zaszczepić w nich konkretne zachowania? Zdaniem pana Pawła Ozdoby oczywiście, że tak. Ciekawe, że „Moda na sukces” ma najwyraźniej wpływ tylko na trwałość rodziny w Polsce a nie ma na inne zachowania Polaków.

Otóż w serialu jest scena, w której jedna z bohaterek polewa drugą miodem, żeby przyszedł niedźwiedź grizzly i ją zjadł. Motyw z miodem został powtórzony też w innym odcinku, kiedy służy do oblania bohaterki w czasie pokazu mody. Były też liczne powroty z martwych. Jeden bohater przeżył spalenie w piecu, a inna bohaterka upadek z wieży Eiffla. Nie wpłynęło to w żaden sposób na zwiększenie liczby wypadków z udziałem miodu w Polsce ani powrotów zza grobu. Na 99 ślubów (to wyliczenie można znaleźć w Wikipedii i nie jest autorskim pomysłem pana Ozdoby), 27 zostało przerwanych. Czyli ¼ nie doszła do skutku, bo albo ktoś wpadł z jakąś „bombą”, albo zemdlał, albo się nie pojawił. Idąc tropem rozważań szefa Centrum Życia i Rodziny, powinno mieć to wpływ także na przebieg ceremonii ślubnych w Polsce. Nie ma. Na rozwody z resztą też raczej nie, bo o ile w roku 1990 na 1000 mieszkańców rozwodziło się 1,1 pary, to na początku 2022 jest to 1,7. Jak na zagrożenia płynące z 8 tysięcy odcinków i 20 lat emisji to niezbyt duży sukces.

Czytaj też: Młodzi masowo odchodzą z Kościoła. „Mało kto z mojego pokolenia traktuje Jana Pawła II poważnie”

„Przyjaciele” zagrożeniem dla rodziny?

Ale, żeby poprzeć swoją tezę, pan Ozdoba sięgnął także po inne przykłady ze świata seriali. 10 sezonów „Przyjaciół”, najpopularniejszej serii świata, pan Ozdoba opisuje tak.

– Taka propaganda miała poważny wpływ na myślenie, świadomość Polaków (…) przyznam szczerze, że nie oglądałem tego serialu zbyt namiętnie, a właściwie może obejrzałem jeden albo dwa odcinki i to nie w ostatnim czasie. Ale już w pierwszym odcinku dowiadujemy się, że jedna z głównych postaci rozwodzi się z żoną, następnie druga ucieka sprzed ołtarza, jak już ma przysięgać sobie wieczną miłość, ale jednak ucieka sprzed ołtarza, a trzecia dochodzi do wniosku, że jest lesbijką. Mało tego: jednocześnie będąc w ciąży z mężczyzną. Kobieta rodzi dziecko i następnie je wychowuje ze swoją dziewczyną. To jest wzorzec kulturowy, który przesiąknął umysły współczesnego młodego pokolenia – z tego streszczenia „Przyjaciół” pan Ozdoba wyciągnął daleko idące wnioski. Dobrze, że przyznał, że nie ma pojęcia, o czym mówi, bo serialu nie widział. Można zatem próbować mu wyjaśnić.

Ross rozwiódł się z Carol, bo była lesbijką. Nie wiem jak pan Ozdoba wyobraża sobie trwanie tego małżeństwa. Carol i Susan owszem wychowywały razem Bena z pomocą Rossa, który był bardzo zaangażowany w życie syna, ale czy to się panu Ozdobie podoba czy nie, były małżeństwem. W dodatku to Ross poprowadził Carol do „ołtarza”. Rachel uciekła przed ślubem, bo po prostu nie kochała Barry’ego, z czego w porę zdała sobie sprawę.

Być może po prostu dla Centrum Życia i Rodziny jest to nic nie znaczący szczegół i zawarcie małżeństwa bez miłości jest w pełni normalne. Tego, że Monika i Chandler wzięli ślub udowadniając, że najlepiej wyjść za swojego najlepszego przyjaciela, walczyli o posiadanie rodziny, przeżywali dramat niepłodności, aż w końcu szczęśliwie adoptowali dwójkę dzieci pan Ozdoba już nie widział, bo tak go poruszył pierwszy odcinek, że nie mógł dobrnąć do ostatniego. Tego, że Phoebe mimo wielu nieudanych prób w końcu znalazła miłość życia i w dodatku to ona naciskała na ślub z Mike’iem tak mocno, aż się poddał, też pan Ozdoba już nie widział. Nie wiem, czy pisać tutaj o dwóch kolejnych rozwodach Rossa, bo szef Centrum Życia i Rodziny zakrzyknie zwycięskie „mam cię”, ale dla rzetelności dziennikarskiej trzeba. Tak, Ross był seryjnym rozwodnikiem, i bardzo z tego powodu cierpiał, opowiadając w nieskończoność, jak bardzo chciałby założyć rodzinę.

„Teoria Wielkiego Podrywu”

Ale najlepsze jest to co Paweł Ozdoba ma do powiedzenia o stosunkowo nowym serialu „The Big Bang Theory” (polski tytuł Teoria Wielkiego Podrywu). Pan Ozdoba przez kilka minut opowiada, o czym jest ten serial, nie oglądając ani jednego odcinka produkcji.

– Serial „Teoria Wielkiego Podrywu”. Już sam tytuł wskazuje na to, że prawdopodobnie chodzi o to, że główni bohaterowie nieustannie uganiają się za swoimi dziewczynami lub chłopakami. Rzeczywiście w jakiś uproszczonym sensie tak jest, ponieważ jest tam 5 czy 6 głównych bohaterów szukających relacji damsko-męskich, szukających wrażeń w tych relacjach. I się okazuje, że pomimo, iż każde z nich jest dorosłym mężczyzną lub dorosłą kobietą, pracują, jeden z bohaterów jest nawet doktorem chemii czy też fizyki, nie pamiętam, więc są to osoby, które są na takim etapie, że powinny odgrywać jakąś rolę dla społeczeństwa o wiele ważniejszą, myślę tutaj o założeniu właśnie rodziny. Jednak ten wzorzec przestawiany w tym serialu jest taki, że grupa dorosłych osób żyje, pracuje, ale oczywiście imprezuje, spotyka się w różnych relacjach z innymi osobami. I oczywiście nie dochodzi do zawarcia żadnego małżeństwa, nie dochodzi do próby nawet zawarcia małżeństwa – opowiadał zgromadzonym Paweł Ozdoba. I teraz każdy fan Teorii Wielkiego Podrywu musi się zastanowić, co właściwie szef Centrum Życia i Rodziny oglądał, bo na pewno nie „The Big Bang Theory”. Zwyczajnie wszystko co powiedział to nieprawda, na której Paweł Ozdoba buduje bardzo poważne teorie o rozwodach w Polsce.

Po pierwsze tytuł – „Teoria Wielkiego Podrywu” jest tłumaczeniem angielskiej gry słów. Big Bang Theory to po prostu teoria wielkiego wybuchu uzasadniająca powstanie wszechświata, bang natomiast w slangu oznacza właśnie podryw (no trochę więcej niż podryw, a raczej bardzo skuteczny podryw). Bohaterami jest 5 doktorów – fizyk teoretyczny, fizyk eksperymentalny, mikrobiolożka, neurobiolożka i astrofizyk – kosmonauta i Penny, czyli sąsiadka-kelnerka-aktorka-sprzedawczyni famaceutyków. Imprezy, w których biorą udział, to głównie wspólne jedzenie na wynos i gadanie o komiksach. Nie wiem na jakie imprezy chodził pan Ozdoba, ale to co robią bohaterowie serialu, to nie są epickie imprezy, jakie mogłyby sprowadzi kogokolwiek na złą drogę. Ale najważniejsze jest to, że trzy pary bohaterów pobrały się, a nawet spłodziły (w małżeństwach!) dzieci. Howard i Bernadett wzięli ślub i doczekali się dwójki potomstwa, a nie było łatwo, bo związek polskiej katoliczki z amerykańskim żydem to nie jest bułka z masłem. Penny i Leonard wzięli ślub nawet dwa razy, bo rodzina się obraziła za pierwszą uroczystość w Las Vegas. Pod koniec serialu Penny, która nie chciała być matką jest w ciąży, co bardzo cieszy i ją i jej męża. Amy i Sheldon pobrali się i doczekali wspólnego Nobla. Ta para powinna pana Ozdobę bardzo zainteresować, bo seks pierwszy raz uprawiali ze sobą i robią to wyłącznie raz w roku w urodziny Amy. To, czego pan Ozdoba nie zauważył w serialu (bo po prostu go nie widział), to wpajanie dziewczynom słusznego przekonania, że mogą studiować nauki ścisłe i być w tym świetne, a jednocześnie z niczego nie rezygnować: mieć rodziny, karierę, przyjaciół i osiągnąć sukces. To pokazanie wycofanym dzieciakom grającym na wiolonczeli, że mogą zostać królową balu, a innym, którzy nigdzie nie pasują, że są wartościowi i ważni.

Dumania szefa Centrum Życia i Rodziny

Należy się cieszyć, że pan Ozdoba widział w swoim życiu niezbyt wiele filmów i seriali, bo gdyby przypadkiem dotarło do niego istnienie „Sprawy Kramerów”, „Historii małżeńskiej”, „Seksu w wielkim mieście”, „Współczesnej rodziny”, „Słowa na L” czy „Grace i Frankie”, to zapewne pociągnąłby za wszystkie dostępne sznurki, żeby odciąć nam nie tylko Netflixa, ale też HBO i na wszelki wypadek Disneya.

Jakby pan Paweł czytał też cokolwiek, to zdałby sobie sprawę, że znikąd pomocy i właściwie trzeba zamknąć też biblioteki. Cała literatura XX-wieczna się po prostu nie nadaje, a o lekturach szkolnych nie ma co nawet wspominać. Telimena przecież nie ciągnęła Tadeusza przed ołtarz, a do świątyni dumania, charakter znajomości Podstoliny z Wacławem jest chyba jasny dla każdego, a na pannę Łęcką spuśćmy zasłonę milczenia.

Można się oczywiście uśmiać, że Paweł Ozdoba nie ma pojęcia ani o czym mówi ani co właściwie chciał powiedzieć, a do budowania swojej narracji używa wikipedi i jakichś dziwacznych stron z recenzjami zamiast po prostu obejrzeć jeden serial..

Problem polega na tym, że ktoś tych jego wywodów słucha i może uznać, że jak ktoś jest szefem Centrum Życia i Rodziny, to wie co mówi i być może coś w tym jest.

Tymczasem nie ma nic. Poza manipulacją, kłamstwami i kompletnym niezrozumieniem niezbyt przecież skomplikowanych seriali komediowych. Na tym organizacje takie jak Centrum Życia i Rodziny budują własne przekonanie o moralnej wyższości, ale przede wszystkim – co powinno interesować nas wszystkich – budują klimat do dyskusji nad rozwiązaniami, które jeszcze bardziej utrudnią Polakom rozwody. Bo jak powiedział pan Ozdoba „co to za powód różnica charakterów?”

Czytaj też: PiS przegrywa walkę o młodych. „Robią to raczej z głupoty, a nie w wyniku przemyślanej strategii”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPremier w symbolicznym miejscu: Pokazuje upadek Rosji
Następny artykułSzef Psycho Fans będzie miał ponowny proces za podżeganie do zabójstwa prokuratora. Wyrok uniewinniający uchylony