W piątek godzinny lot siatkarzy Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle do Lublany przebiega spokojnie. Nastrój jest jeszcze stonowany, zawodnicy skoncentrowani, a dziennikarze pozwalają im złapać nieco spokoju przed najważniejszym weekendem tego sezonu. Siatkarze i klub obiecuje: jeśli wygrają, w poniedziałek lot powrotny do Polski stanie się jedną wielką fetą i świętem.
“A, siatkarze!”. Kolejka do lotu na Wyspy Kanaryjskie drapała się po głowie na widok loga ZAKSY
Na lotnisku w Pyrzowicach zawodnicy pojawiają się półtorej godziny przed odlotem. Ich kolejka do odprawy jest jednak niczym w porównaniu z tą czekającą na kolejny lot, na Wyspy Kanaryjskie. Na tablicy informacyjnej lotu do Lublany pojawiło się logo klubu, więc pasażerowie kolejnego lotu patrzą na nie i drapią się po głowie. Nagle jeden doznaje olśnienia. “A, siatkarze!”.
Próśb o autografy i zdjęcia jest jednak niewiele. Dla ZAKSY to dobrze, bo nic nie zakłóca im spokoju. Witają się z dziennikarzami, Gheorghe Cretu nawet w kilku językach. “Ciao, ciao, dzień dobry!” – rzuca z uśmiechem i zbija piątki z całą naszą grupą lecącą razem z drużyną.
Śliwka do dziennikarzy jak kapitan samolotu. Lądowanie w Lublanie? Twarde
Na pokład samolotu jako jeden z pierwszych wsiada kapitan Aleksander Śliwka. Niby tylko kapitan drużyny, ale równie dobrze mógłby zarządzać pokładem maszyny, którą wraz z zawodnikami dolecieliśmy do Lublany. – Nie wiem, czy wam mówili, ale na razie bez rozmów z dziennikarzami. Potrzebujemy spokoju – mówi, przechodząc do tylnej części pokładu zajmowanej przez ZAKSĘ. Kiwamy głowami, bo o zasadzie wiemy już z maila przesłanego przez klub. My siedzieliśmy w połowie samolotu, na przodzie część kibiców ZAKSY. Klub kibica dotrze do Słowenii w sobotę.
Po słowach Śliwki robi się trochę poważnie, ale w trakcie lotu w części z zawodnikami atmosfera w samolocie jest pozytywna. Pełna żartów, śmiechów, rozmów – rozluźnienia i spokoju, czyli tego, czego chciał zespół. Jak to w samolocie, siatkarze czekają też na to, jak odczują lądowanie. Samolot mocno zderza się kołami z ziemią, co tylna część pokładu komentuje gorzkim “Uuu!”. – No bywały u mnie twardsze lądowania, ale miększe też – mówi głośniej jeden z zawodników.
Trzynastka Świderskiego, bagaż Cretu w rękach Janusza i “Semenija”
Przy odbiorze bagaży kolejne porcje uśmiechów: a to ze słów trenera Cretu śmieje się Łukasz Kaczmarek, a to siatkarzy rozśmiesza fizjoterapeuta Paweł Brandt. Na taśmie pojawiają się granatowe walizki z numerami zawodników. – O, trzynastka, to Świderskiego – śmieje się jeden z członków klubu kibica ZAKSY, nawiązując do występów obecnego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Kędzierzynie. Teraz jego numer należy oczywiście do Kamila Semeniuka, który po chwili odbiera swój bagaż po drugiej stronie taśmy. Numeru nie ma tylko jedna walizka oznaczona inicjałami GC. To bagaż trenera Gheorghe Cretu, którą za Rumuna odbiera Marcin Janusz. I od razu wzbudza tym uśmiechy i serię zaczepek od kolegów.
Najlepiej nastroje w ZAKS-ie przed finałem Ligi Mistrzów podsumowuje jedna sytuacja w trakcie wychodzenia z kabiny samolotu. Zawodnicy zauważyli na zewnątrz napis “Slovenija” i szybko zamienili go na “Semenija”. Kamil Semeniuk żart docenia, a zawodnicy do odbioru bagaży go sobie powtarzają.
ZAKSA mówi zatem “Dobrodosli Semenijo!”, a teraz czas ruszyć na jej podbój. W piątek zawodnicy najpierw zameldują się w hotelu, a wieczorem potrenują w hali Tivoli w centrum Lublany. To inny obiekt niż ten goszczący finał Ligi Mistrzów, bo w Arenie Stozice w piątek odbywa się jeszcze spory koncert. Główna hala będzie dla kędzierzynian dostępna dopiero w sobotę.
To tam dzień później o 21:00 zagrają o powtórzenie sukcesu sprzed roku i obronę wygranej w Lidze Mistrzów przeciwko włoskiemu Trentino. I obyśmy w poniedziałek wracali z nimi do Polski jednym samolotem tak, jak w klubowej obietnicy: w trakcie fetowania kolejnego triumfu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS