No nie będą miały i mieli łatwo w tym roku. Niektóre i niektórzy wręcz wyjątkowo trudno.
Taka Magda Linette, na przykład. Mogła trafić, skoro już musiała zmierzyć się w pierwszej rundzie z kimś wysoko rozstawionym i żeby nie wychodzić z jej połówki, na Krejcikovą, o której formie nic w tej chwili nie wiemy, a w zasadzie wiemy, że w tej formie być nie może. Mogła na Muguruzę, która przegrała ostatnie cztery z pięciu meczów, w tym z Riske i Putincewą. Mogła na Mertens, która jest tylko dlatego rozstawiona, bo dwie panie z wyższym rankingiem do Paryża nie przyjechały, a ostatnie dwa mecze to Belgijka przegrała (sic!) z 15-letnią Fruhvirtovą i ze Szwedką Peterson, która sprawia wrażenie, jakby siłą oderwano ją od pługa i w jego miejsce dostała do rąk rakietę. Mogła na Anetkę, której najbardziej, po Polkach, kibicuję, ale która na ostatnie sześć meczów w czterech zebrała baty. Mogła wreszcie na Fernandez, z którą niedawno wygrała w Charleston. To nie. Trafiła na Finezyjkę.
Życzę jej oczywiście wszystkiego najlepszego, ale jej szanse w meczu z Jabeur oceniam, eufemistycznie pisząc, na nikłe. Choć, przekornie, parę zeta u buka na nią chyba postawię. Nigdzie większej przebitki przecie nie uzyskam:). No i zawsze, jak przegram, to mogę powiedzieć, że chciałem dobrze.
Niewiele lepiej wylądowała w drabince druga Magda. Tyle, że ona ma to szczęście albo nieszczęście, że na Jabeur raczej nie trafi. Do tego czasu bowiem z turniejem się, jak mi się wydaje, pożegna. Los przydzielił jej w pierwszej parze Kerber, z którą na sto procent przegrać (co wykazał wczorajszy mecz Linette z Niemką) nie musi, ale potem, najdalej w trzeciej rundzie, czekała by na nią albo Sasnowicz, albo Raducanu. I tu, niestety, dużych szans dla Fręch nie widzę. Małych zresztą też.
Dużo lepiej mogła tez losować w tym turnieju Iga. Już we wczesnych fazach spotka się bowiem z którymiś z tenisistek, które leżą jej, a przynajmniej dotąd leżały, znacznie mniej niż cała rzesza innych. Już w trzeciej rundzie naprzeciwko Polki stanie Samsonowa. Jest to, przypomnę, jedna z bardzo nielicznych których, wygrywając z nimi w tym roku, Polka nie przeczołgała. Więcej. Stosunkowo niewiele brakowało, by tamto spotkanie zakończyło się wygraną Rosjanki. Liczymy oczywiście, że Iga ten mecz jednak wygra. I wtedy trafia na kogoś z dwójki Halep – Ostapienko. Z Rumunką ma bilans remisowy, a z Łotyszką zdecydowanie ujemny, ale ja bym wolał, żeby grała z tą drugą. Ostapienko miała w Dubaju swoje 5, niech będzie 10, minut u Arabów, wypstrykała się i teraz już jest bezzębna. Natomiast Halep to jest fajterka. No i przecież w ostatniej potyczce w Kaliforni też było na żyletki. I to nie tylko w pierwszym secie.
Niewiele łatwiej będzie w ćwierćfinale. No chyba, że dotrze do niego Pliskova. Wtedy półfinał pewny. Ale Pliskova musiałaby wygrać w III rundzie z Aleksandrową, a potem z Pegulą albo Kalininą. Moim zdaniem ma już duże szanse nie przejść Rosjanki, a nawet jak z nią wygra, to Amerykanka da sobie z Czeszką w czwartej rundzie radę. Stosunkowo łatwy powinien być dla Igi półfinał. Chyba, że znajdzie się w nim Collins. Meczów z Badosą, a tym bardziej z Sabalenką się nie obawiam. Z Collins, po tym co zobaczyłem w Rzymie w jej rywalizacji z Anisimową, też nie aż tak bardzo, ale dzień czy dwa wcześniej Amerykanka rozbroiła Halep. Nie pisząc już o tym, w jaki sposób wypunktowała Jabeur w Miami i samą Igę w Melbourne. Tyle, że to była inna nawierzchnia i dawno temu. No. To doszliśmy do ewentualnego finału. Kandydatki do występu po drugiej stronie siatki widzę trzy. Wszystkie z tej samej ćwiartki, do której dolosowano nasze Magdy. Jabeur, Andrescu i Anisimowa. Każda z nich będzie wypoczęta po mniej wymagającym meczu półfinałowym, wszystko jedno z kim. Dlatego może warto, żeby Iga nie grała w półfinale z, na okrągło nieobliczalną, Collins.
Panowie. Kamil Majchrzak już w pierwszej rundzie spotka się ze swoim pogromcą z Rzymu, amerykańskim Japończykiem Nakaszimą. Gdyby wygrał, trafia na Hiszpana Dawidowicha-Fokinę, a potem, ewentualnie, na Zwieriewa. Dalej może nie idźmy.
Hubi Hurkacz ma niby zielone światło, bo przed czwartą rundą nie zagra z nikim, kto ma w rankingu wyższy numer niż 27, ale, po pierwsze, Tiafoe ma w tym roku na mączce całkiem dobrą passę, a po drugie jak Amerykanin przegra w drugiej rundzie z Goffinem, to przyjdzie się Polakowi zmagać z Belgiem, który go ostatnio ograł w Rzymie. Wygrana w trzecim pojedynku turnieju będzie najprawdopodobniej skutkować starciem z Norwegiem Ruudem. Spóbujmy pójść dalej. Wtedy w ćwierćfinale czekałby najpewniej Cicipas. Z nim ma Polak bilans zdecydowanie ujemny, ale ostatni mecz, rok temu w Miami, akurat wygrał. W półfinale Miedwiediew albo Rublow. Moim zdaniem tym razem ten drugi. O finale pomyślimy, jak będzie tak daleko. Bo bilans tegorocznych meczów z Rublowem szczególny nie jest.
Tak to wygląda w teorii. Jak będzie w praktyce? Miejmy nadzieję, że jak chodzi o Igę, to tak jak ostatnio. A reszta niech bije swoje wielkoszlemowe rekordy. Jest co, w każdym przypadku, poprawiać. Szczególnie w wypadku obu Magd i Majchrzaka. Oby sprawili sensacje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS