A A+ A++

To już 17 lat, a tak naprawdę niewiele się zmieniło w Polsce w społecznym postrzeganiu osób LGBT, jak również w prawodawstwie. W 31 krajach całego świata można zawierać małżeństwa jednopłciowe. Są w tym gronie Malta i Chile, kraje bardzo mocno związane kulturowo z chrześcijaństwem. Widok dwóch ojców lub dwóch mam z dziećmi jest tam normą. W Holandii, kraju, który pierwszy wprowadził równość małżeńską, ankietowane dzieci w wieku szkolnym nie wierzą, że kiedyś było inaczej. Wierzę, że my też jesteśmy na tej drodze, co tych 31 krajów. Tymczasem życie wielu osobom przecieka przez palce, odbiera się im bezpieczeństwo, szczęście, przyszłość. Nie mogą żyć pełnią życia. Nie każdy jest tak silny, żeby wychodzić ze swojej strefy bezpieczeństwa i tak jak posłowie Biedroń i Śmiszek czy Jakub i Dawid, znani z FB – których gorąco pozdrawiam i dziękuję – pokazywać otwarcie swoje życie, narażając się na hejt i agresję.

Uważam też, że na przeszkodzie do zmian nie stoją w Polsce ani religia, ani tzw. konserwatyzm i tradycyjne pojęcie rodziny, tylko zwykła, prymitywna nienawiść przeplatająca się z niechęcią i hipokryzją. Te wszystkie prawicowe tradycyjne wartości to tylko słowa wytrychy, taka mała racjonalizacja postaw niemieszczących się w katalogu zasad religii chrześcijańskiej.

Małgorzata Zdrada: Według włoszczowskich radnych moje dzieci: gej i transpłciowy syn, nie mają prawa tu być. Ale są

Jestem mamą dwóch synów. Jestem po rozwodzie i od ośmiu lat wychowuję ich sama. Starszy syn ma 25 lat i jest gejem, a młodszy ma 20 lat i jest transpłciowym chłopcem. Samotne rodzicielstwo jest trudne, a bycie mamą osób nieheteronormatywnych jest ciekawym doświadczeniem. Mieszkam od siedmiu lat w małej wsi pod Włoszczową. Rada powiatu włoszczowskiego w 2019 roku uchwaliła rezolucję o strefie wolnej od LGBT. Moje dzieci są tu niewidoczne, nie mają prawa tu być. Ale są.

Starszy syn jest studentem i większość czasu spędza w Krakowie. Jego dorastanie i określanie swojej tożsamości i orientacji odbywało się w trudnych warunkach. Bez wsparcia ojca i bez finansowej pomocy z jego strony. Mimo to syn jest samodzielnym młodym człowiekiem, pełnym pasji i zainteresowań. Lęk o jego bezpieczeństwo zawsze mi towarzyszy, kiedy on jest w Krakowie. Na szczęście nigdy nie doświadczył dyskryminacji (albo nie powiedział mi o tym). O tym, że jest gejem, powiedział mi, kiedy był w szkole średniej. Jestem akceptującą, kochającą matką więc moja reakcja była pozytywna. Lęk budzi tylko to, że ostatnie lata są bardzo trudne dla osób homoseksualnych.

Młodsze dziecko ma trudniejszą historię dorastania. W gimnazjum pojawiły się problemy z nauką. Depresja, samookaleczanie się. Na szczęście wizyty u psychologa, kontakt z psychiatrą i seksuologiem pozwoliły mu odkryć, uświadomić sobie, że jest transpłciowym chłopcem. Leki antydepresyjne pomogły w radzeniu sobie z rzeczywistością. A kontakt z seksuologiem i zdobycie opinii było furtką do otrzymania hormonów. Oczywiście wcześniej trzeba było zrobić mnóstwo badań i poradzić sobie z dysforią, ale mój syn chciał korekty płci, a ja mu w tym pomogłam. Po otrzymaniu hormonów udało nam się zmienić imię i umówić na operację usunięcia piersi.

Ogromne koszty finansowe tranzycji medycznej są czasami barierą nie do przejścia. Ja musiałam wziąć kredyt. Bardzo potrzebna jest ustawa, która pozwalałaby na to, aby tranzycja medyczna była szybka i w całości pokrywana przez NFZ, bo ratuje życie. Kolejna ustawa musiałaby znieść konieczność zaskarżania rodziców o złe określenie płci przy narodzinach. Niestety, obowiązujące przepisy wymagają, aby moje dziecko pozwało mnie w sądzie. Dopiero sąd, czasami po usłyszeniu opinii biegłego, przyznaje, że mój syn jest chłopcem. I dopiero wtedy można zmienić PESEL. Sprawa sądowa jest jeszcze przed nami, ona też pociąga za sobą koszty. Obecnie mój młodszy syn jest na hormonach, po operacji piersi, samodzielnie mieszka w Katowicach, gdzie pracuje i uczy się. Jestem z niego dumna i bardzo go kocham. Moje dzieci żyją w dużych miastach, tam są bardziej anonimowe. Ale nie są jedynymi tęczowymi dziećmi w mojej wsi czy gminie. Chciałabym być wsparciem dla osób, które tego potrzebują. Dlatego działam wraz ze Stowarzyszeniem My, Rodzice, Prowincja Równości, wspieram innych rodziców osób transpłciowych.

Justyna Famuła: Martwię się, jak mój transpłciowy syn poradzi sobie w sądzie, bo musi pozwać własnych rodziców

Jestem mamą 21- letniego trans syna. Obecnie już nie przeżywam tak mocno jego korekty płci. Od samego początku byłam wspierającą mamą. Bardzo ciężko było pogodzić się z tym, że zamiast pięknej córki rośnie mi przystojny syn, ale najważniejsze było i jest, że jest żywy. Trans dzieci zmagają się z trudnymi stanami psychicznymi, a dodatkowo z brakiem akceptacji społecznej. I to jest właśnie moje największe zmartwienie. Żeby moje dziecko nie wpadło w dół, żeby znowu nie zaczęły się samookaleczenia.

Obecnie syn mieszka już sam, ale ciągle monitoruję, czy u niego wszystko OK. Kiedy widzę wieczorem od niego telefon, to zaraz zaczynam się denerwować, czy znowu nie ma jakiś lęków. Zdarza się, że muszę do niego jechać, żeby po prostu z nim być. I muszę w tym wszystkim sama być silna psychicznie, a czasami i mnie dopada zmęczenie psychiczne oraz niemoc. I marzę o tym, aby kogoś fajnego znalazł, żeby nie był sam, żeby mógł być w szczęśliwym związku. Rzeczy związane z korektą płci, z operacjami, mnie nie przerażają. Bardziej martwię się, jak dziecko poradzi sobie psychicznie w sądzie. Bo nie jest to miłe pozywać swoich rodziców, którzy na dodatek wspierają i nie mają nic przeciwko.

Joanna Brzoza: Moje niebinarne dziecko musiało wyjechać do Niemiec. Wściekłość pobudza mnie do walki o jego równe prawa

Jestem mamą niebinarnego dziecka, Pauliny. Mierzę się z lękiem, smutkiem, bywam, mówiąc delikatnie, wściekła. Wściekłość pobudza do działania. A działania są niezbędne do tego, żeby zapewnić dziecku w tym kraju bezpieczną przestrzeń i równe prawa. Bezwzględnie muszę być dla mojego dziecka oparciem i tarczą. To bywa trudne, bo ja też miewam słabsze dni.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam od niej: „wyjadę z Polski”, miałam nadzieję, że tak się nie stanie. Po coming oucie Pauliny inaczej zaczęłam o tym myśleć. Szczególnie wydarzenia z Margot oraz narracja podczas kampanii prezydenckiej, uświadomiły mi, że Polska to bardzo zły wybór. Można mówić, że zmiana nadchodzi, ale moje dziecko żyje tu i teraz. I chce żyć normalnie. Teraz. Nie za 10 lat. Pewnego dnia usłyszałam: „Wyprowadzamy się do Poczdamu. Ja nie mam już siły”. Wściekłam się wtedy na Polskę po raz kolejny i ten stan mi nie minął. Moje dziecko nie wybrało. Zostało zmuszone do takiego wyboru. Dziś mieszka w Niemczech razem ze swoją partnerką.

Wiem też, że część osób uważa, że jako matka nie zdałam egzaminu. Mnie osobiście to nie dotyka. Wiem, że tutaj robotę robi brak edukacji. Kocham swoje dziecko i na pewno nikomu nie pozwolę przy mnie obrażać osób LGBTQIA. Nie wszyscy muszą mnie lubić. Moje dziecko dało mi ogromną siłę, poszerzyło horyzonty, uwrażliwiło na potrzeby innych ludzi, zyskałam nowych, cudownych znajomych. Mam nadzieję, że kiedyś walka o równouprawnienie naszych dzieci będzie już tylko wspomnieniem.

Basia Poniatowska: Męczy mnie to ciągłe tłumaczenie, że moje dzieci są normalne

Jestem instruktorką jogi oraz mamą dziecka trans niebinarnego, oraz córki biseksualnej. Co przeszkadza mi najbardziej? To, że muszę ciągle tłumaczyć się przed całym światem, że moje dzieci są normalne, że takie się urodziły i nie możemy tego zmienić. Czuję się, jakbym musiała ciągle udowadniać, że nie jestem wielbłądem. A przecież mnie też nie było łatwo, kiedy się dowiedziałam o tym, że jedno z moich dzieci jest osobą transseksualną, byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co dalej, sama miałam depresję. Najgorszy jest brak dostępu do wiedzy, do informacji, jak pomóc dziecku, do jakich lekarzy się zwrócić. Trzeba należeć do specjalnej grupy rodziców, żeby trafić do odpowiednich specjalistów. Otoczenie też nie pomaga – mówią, że to taka moda, że dzieciaki tak się wygłupiają. Zarówno dziecko, jak i rodzic czują się w tym na początku bardzo osamotnieni.

Dzisiaj moje transpłciowe dziecko ma 18 lat, jego tożsamość jest nam znana od 3-4 lat. Na szczęście zawsze mieliśmy wspaniałych nauczycieli i wychowawców w szkole, którzy z wielką delikatnością i otwartością przyjmowały informację o tym, że moje dziecko czuje się osobą niebinarną, że prosi o zwracanie się do niego właściwym dla niego imieniem. Mnie w zaakceptowaniu tej sytuacji bardzo pomogły zajęcia w Akademii Zaangażowanego Rodzica LGBT, gdzie dowiedziałam się, że również my, jako rodzice dzieci nieheteronormatywnych, podlegamy stresowi mniejszościowemu i musimy nauczyć się sobie z nim radzić. Z lękiem o dziecko, własną bezsilnością, z wątpliwościami. Nie da się przez to przejść w pojedynkę.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrwa przebudowa budynku sądu i prokuratury w Jaśle
Następny artykułZa mundurem… Rusza nabór do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej