Reprezentacja Polski U-17 powróciła na mistrzostwa Europy po 10 latach nieobecności. W 2012 roku wywalczyli półfinał. Wśród kadrowiczów byli wtedy m.in. Mariusz Stępiński czy Karol Linetty. Teraz, na turnieju rozgrywanym w Izraelu, Polacy rozpoczęli grę od fazy grupowej i meczu z Francją. Oczywiście, biało-czerwoni nie byli faworytami tego spotkania. Urwanie punktu Francuzom należało rozpatrywać w kategorii sukcesu.
Jednak gdyby miało się nie udać, to polscy kibice liczyli zapewne chociaż na wyrównany bój. Nic z tych rzeczy. Pierwsza połowa była koszmarna w wykonaniu podopiecznych Dariusza Gęsiora. Już w 6. minucie Francuzi wyszli na prowadzenie. W polu karnym Staniszewski sfaulował rywala, a “jedenastkę” pewnie wykorzystał Desire Doue. Ten sam zawodnik w 15. minucie fantastycznie przymierzył z rzutu wolnego i po raz drugi pokonał polskiego bramkarza.
Polacy wciąż byli bezradni i nie potrafili zawiązać żadnej konkretnej, ofensywnej akcji. Wszystkie próby krótkiego rozegrania kończyły się stratą, tak samo jak dalekie podania za linię obrony. Francuzi w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku i kiedy nadarzyła się okazja, szukali kolejnych goli. W 27. minucie po kapitalnym prostopadłym podaniu sam na sam z polskim bramkarzem znalazł się Axel Gueguin, który posłał piłkę do siatki obok golkipera. Obraz gry nie zmieniał się, a w 40. minucie, jakby mało było problemów, Polacy sprezentowali Francuzom jeszcze jednego gola. Terlecki chciał zagrać piłkę ze skrzydła do bramkarza, ale zrobił to źle i do piłki jako pierwszy dobiegł Diallo. Francuz tylko trącił piłkę, ale to wystarczyło, aby ta wpadła do bramki.
W pierwszej połowie Polacy mieli tylko dwie sytuacje. Zaraz po bramce na 1:0 potężnie z dystansu uderzał Sławiński, ale skończyło się tylko rzutem rożnym. Ten sam zawodnik próbował szczęścia z rzutu wolnego z 18 metrów w 31. minucie, ale nieznacznie się pomylił. Pierwsza część spotkania zakończyła się zasłużonym i wysokim prowadzeniem Francuzów.
W drugiej połowie można było się spodziewać, że Francuzi trochę zwolnią, bo już mieli bardzo bezpieczną przewagę. Zresztą jeszcze przed 60. minutą trener Francji wymienił całą linię ataku. Ale to nie oznaczało żadnych dobrych wiadomości dla Polaków. W 64. minucie z bliska piłkę do siatki wbił rezerwowy Mathys Tel, a zaledwie dwie minuty później znowu z bliska głową do siatki trafił Naim Byar i zrobiło się 6:0 dla Francji.
Polacy zdołali jednak uratować honor, chociaż trochę w kuriozalny sposób. Dawid Drachal był adresatem prostopadłego zagrania. Podanie było trochę za mocne. Pierwszy do piłki poza polem karnym dopadł Olmeta. Próbował ją wybić, ale… trafił w Drachala i piłka po odbiciu poleciała do bramki. To był ostatni gol w tym spotkaniu. Polacy dostali bolesną lekcję futbolu i przegrali 1:6.
Kolejny mecz Polacy zagrają w czwartek, a ich rywalem będą broniący tytułu Holendrzy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS