9 maja ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany czerwoną farbą, gdy próbował złożyć kwiaty pod Cmentarzem-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie z okazji obchodzonego w Rosji Dnia Zwycięstwa. Do przeprowadzenia akcji przyznała się Iryna Zemlyana, ukraińska aktywistka i dziennikarka, która przed wybuchem wojny była związana z Instytutem Masowej Informacji w Kijowie. Kobieta tłumaczyła, że „atak na dyplomatę był przypadkowy”.
Krytyka pod adresem policji i wewnętrzne postępowanie
MSWiA nie rekomendowało Andriejewowi składania kwiatów na cmentarzu. Resort przekazał, że policja „umożliwiła ambasadorowi bezpieczny odjazd z miejsca zdarzenia”. Po zajściu pojawiło się wiele krytycznych głosów pod adresem policjantów, którzy zabezpieczali uroczystość. Zarzucano im między innymi zbyt późną reakcję
Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji przekazał w rozmowie z RMF FM, że „przeprowadzono alkalize prawną” w sprawie incydentu z udziałem ambasadora Rosji. „Komplet dokumentów został przekazany do Prokuratury Okręgowej w Warszawie celem podjęcia dalszych decyzji. Zaznaczam, że nie są prowadzone żadne postępowania dyscyplinarne” – powiedział.
Polski ambasador wezwany do MSZ Rosji
W odpowiedzi na oblanie farbą Andriejewa ambasador RP w Moskwie został wezwany do rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Rozmowa trwała około 20 minut. Po zakończeniu spotkania Krzysztof Krajewski podkreślił, że powtórzył tam stanowisko ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua w sprawie wydarzeń na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich. Szef polskiego MSZ zaznaczył, że incydent ten nie powinien mieć miejsca a dyplomaci cieszą się szczególną ochroną, niezależnie od polityki, jaką prowadzą rządy, które oni reprezentują.
Czytaj też:
Druga porażka Zbigniewa Ziobry. Jarosław Kaczyński znów miłosierny
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS