FELIETON. – Jest też inna przyczyna, że nie piszę dziś wprost o Wolnym Królewskim Mieście. Donoszą mi uszy w urzędzie, że Pancia coś przychorzała. A ja, choć izba lekarska uważa, że się nie nadaję, to jednak jestem lekarzem. Drugiej kategorii, ale jestem – pisze Maciej Jachymiak, nowotarżanin, lekarz, były polityk i samorządowiec.
Na konferencji było super. Chłonąłem jak gąbka. Nowe gwiazdy nauki. I stare towarzystwo, nie widziane prawie trzy lata… Tu też dopadła mnie informacja, że mój największy wróg, prezes izby lekarskiej, co startował na krajowym zjeździe na następną kadencję… jak to się mówi… dostał z bańki…
Od kilku lat, w półświatku tak zwanego samorządu lekarskiego, zrobił się ferment. Rezydenci, olewani przez stare wygi, nierzadko czerwone, co zrobiły sobie z tej „izby” sposób na życie i szerzyły w niej bolszewickie maniery… zwarli szeregi. Najpierw odbili Warszawę, a teraz resztę. Prezesem został młody kolega, któremu dobrze życzę, choć mam obawy. Czy ta instytucja w ogóle jest do czegoś potrzebna i czy młode wilczki nie zachorują na tę samą zarazę co ich poprzednicy…
Niemniej wiadomość powyższa wprawiła mnie w świetny nastrój. Przez chwilę uwierzyłem w demokrację. Przypomniał mi się film „Wojna Charliego Wilsona”. Bohater, kongresman odpowiedzialny za porażkę kacapów w Afganistanie, opowiadał o swoich politycznych początkach:
Jego sąsiad, przewodniczący miejskiej rady, otruł mu psa bo ten szczał na grządki przewodniczącego. Dał psinie do zjedzenia karmę z potłuczonym szkłem i patrzył jak umiera w bólach. Na najbliższe wybory Charlie pojechał do murzyńskiej dzielnicy wozić ludzi na głosowanie. Przewodniczący stracił stanowisko…
Ta zmiana w izbie lekarskiej cieszy mniej jeszcze z innego powodu. Instytucję tę uważam za rewelatora, znaczy zapowiedź co się stanie za jakiś czas gdzie indziej… Izba miała gdzieś trybunał konstytucyjny zanim zaczął robić to pis. Długo przed p. Zbyszkiem wprowadzała elementy prawa bizantyjskiego. To znaczy takiego w którym kodeksy nic nie znaczą, a co jest prawem ustala władca. No i to chamsto, kłamstwo i inne sposoby na utrzymanie przy korycie…
I co? Ktoś poruszył młodych i przywiózł ich na zjazd…
Poruszam ten temat także z innych względów niż moje porachunki z prezesem i jego, pożal się, drużyną. Marzę, że podobnie stanie się w wyborach do sejmu i samorządowych. Tylko kto to pociągnie? Bo coś nie widać. Nie ma wilczków pragnących sprawiedliwości. A stare, zepsute i wyleniałe watahy nadal rządzą…
Jest też inna przyczyna, że nie piszę dziś wprost o Wolnym Królewskim Mieście. Donoszą mi uszy w urzędzie, że Pancia coś przychorzała. A ja, choć izba lekarska uważa, że się nie nadaję, to jednak jestem lekarzem. Drugiej kategorii, ale jestem.
Współczuję i nie będę w żaden sposób niepokoił.
No i wolałbym, żeby Nasza Wataha padła w boju, a nie z choroby…
Maciej Jachymiak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS