Cybułenko przybyła we wtorek do Zaporoża w konwoju ewakuacyjnym ze 150 cywilami uciekającymi z Azowstalu. Z jej relacji wynika, że od początku marca ukrywała się w jednym z podziemnych bunkrów wraz z około 100 innymi osobami, jedząc chleb i makaron.
– Nie można sobie wyobrazić warunków, jakie znosiliśmy (…) Prawdziwe piekło zaczęło się 7 kwietnia, gdy co sekundę czuliśmy kolejne bomby trzęsące fundamentami naszego bunkra – powiedziała Cybułenko, która wcześniej pracowała w Azowstalu.
ZOBACZ: Ukraina. Dowództwo: rosyjscy żołnierze masowo zakładają ukraińskie mundury. Możliwe prowokacje
Ewakuowani stamtąd cywile jechali przez dwa dni poprzez okupowane przez Rosjan terytorium w autobusach nadzorowanych przez ONZ i Czerwony Krzyż. Wkrótce po ich wyjeździe wojska rosyjskie wznowiły niemal bezustanne bombardowanie fabryki.
Rosyjski obóz filtracyjny w Manhuszu
W poniedziałek wieczorem, w drodze do pozostającego pod kontrolą ukraińską Zaporoża, konwój został zatrzymany w rosyjskim obozie filtracyjnym w Manhuszu – przekazał jeden z urzędników ONZ.
Według świadków w takich obozach Rosjanie sprawdzają cywilom telefony w poszukiwaniu dowodów na ich związki z ukraińskim wojskiem. Kolejka samochodów czekających w Manhuszu jest tak długa, że niektórzy wolą wracać do Mariupola lub ryzykować przejazd inną trasą, niż czekać kilka dni na przepuszczenie – przekazał “WSJ”.
ZOBACZ: Komisja Europejska ogłosiła szósty pakiet sankcji wobec Rosji. Będzie embargo na ropę
25-letnia inżynierka Tania Trocak, która przed inwazją pracowała w Azowstalu, ewakuowała się we wspieranym przez ONZ konwoju razem z mężem. Według niej ludzie, którzy zostali w fabryce, mają zapasy żywności na tydzień. – Tym ludziom też trzeba pomóc. Sytuacja jest krytyczna – powiedziała.
Szukają tatuaży mogących sugerować nastawienie proukraińskie
Mer Mariupola Wadym Bojczenko poinformował we wtorek, że w Azowstalu wraz z żołnierzami pozostawało wówczas jeszcze ponad 200 cywilów, a w całym mieście było ich około 100 tys.
Osoby wyjeżdżające z Mariupola muszą przejeżdżać przez wiele rosyjskich punktów kontrolnych, gdzie żołnierze każą mężczyznom zdejmować koszule i szukają tatuaży mogących sugerować nastawienie proukraińskie – podał “WSJ”.
75-letnia Wałentyna Portianczenko, która dotarła do Zaporoża w poniedziałek, powiedziała gazecie, że jej matka, ocalała z niemieckiego obozu koncentracyjnego, przeprowadziła się z nią do Mariupola kilka lat po II wojnie światowej, gdy ona sama miała cztery lata. Według niej brak żywności, wody i prądu w Mariupolu są cięższe niż trudy, jakich doświadczyła jako dziecko.
– Wszystko jest zniszczone – powiedziała przez łzy, dodając, że przed wyjazdem w pośpiechu nie mogła nawet spakować ubrań, a te, które ma na sobie, dostała od wolontariuszy.
an/PAP
Czytaj więcej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS