Faceci nie. Ale kobiety tak.
AM: – Coś w tym jest. Do dziś zdarza mi się, że ktoś obcy na ulicy zwyzywa mnie od idiotek, bo jestem wytatuowana. „Jak można sobie coś takiego zrobić? Nienormalna!”.
Nienormalna?
AM: – Mhm. I łatwa. Jak dziewczyna ma tatuaże, to na pewno się puszcza. Jakiś czas temu robiłam zdjęcia na ślubie, był ze mną mój partner. Nagle podchodzi typ i mówi: „Ty to taka wariatka jesteś, co?”. I się uśmiecha. Spytałam w jakim sensie wariatka, chociaż nie zostawił żadnych wątpliwości o co mu chodziło. „No wiesz, no wiesz”.
Tatuaże nadal obarczone są stereotypowym myśleniem o nich
Fot.: Agata Mądrachowska
Czyli pół Polski chodzi w tatuażach, a stereotypy wciąż mają się dobrze?
AM: – Myślę, że branża jest trochę temu winna. Na wielu konwentach tatuażu kobiety pokazuje się jak aktorki porno. Wyzywające półnagie hostessy wrzucone w tłum ludzi. Nie mam nic przeciwko nagości, ale chcę ją pokazywać inaczej. Zdjęcia, które robimy do kalendarza mają być kobiece, seksowne, zmysłowe, ale nie wulgarne. Każda edycja to mój mały manifest. Nie zgadzam się na to jak zwykło się pokazywać wytatuowane kobiety. Często tatuaż ma być tylko usprawiedliwieniem do tego, żeby zrobić tandetne soft porno, sprowadzić dziewczyny do roli obiektu, do taniej fantazji. Chciałam na sesjach poszukać niuansów. Niełatwo się robi zdjęcia wytatuowanych dziewczyn.
Bo?
AM: – Bo ludzie się spodziewają.
Czytaj więcej: Tylko dziara ich nie opuści. Dlaczego ludzie się tatuują?
Czego? Tlenionych blondynek w lateksach z cyckami na wierzchu?
AM: – Na przykład. A my w tym roku robiliśmy zdjęcia w ogrodzie botanicznym w Powsinie. Nasze modelki to i dwudziestoparolatki, i dojrzałe kobiety. Matki Polki, pielęgniarki, księgowe. Ja sama pierwszy tatuaż zrobiłam sobie jak miałam szesnaście lat i oczywiście był to błąd młodości, brzydkie czarne coś. Trafiłam do Juniora, który mi tę okropną dziarkę przykrył i to od razu pięknym kolorowym tatuażem na prawie całą rękę.
Sesja fotograficzna w ogrodzie botanicznym w Powsinie
Fot.: Agata Mądrachowska
I co ludzie mówili?
AM: – Wtedy byli przede wszystkim ciekawi, bo tatuaży się jeszcze na polskich ulicach nie widywało. Dziwili się, że to może tak ładnie wyglądać. Ale im więcej dziar robiłam, tym większą w oczach różnych osób stawałam się idiotką. Ludzie mówią, że tatuaże nie pasują do kobiet, a jak pasują, to małe, delikatne. Duże dziary krzyczą, a kobiety nie powinny krzyczeć, powinny być matkami, powinny być cichutkie i poruszać się w przestrzeni, którą się dla nich wyznacza. Nasza koleżanka dziennikarka, dość ekstremalnie wydziarana, a do tego mama dwójki dzieci, ma sporo przeżyć z tak zwanymi życzliwymi. Zdarzało się, że obce kobiety mówiły jej wprost, że jak się jest matką dzieci, to nie można tak wyglądać. Zdarza się, że ludzie piszą na Facebooku, że jak ma takie tatuaże, to na pewno jest złą matką i popiera aborcję. Sama usuwa!
Ale przecież ten świat dawno temu przestał być wyłącznie męski.
SEBASTIAN “JUNIOR” JARYSZEK: – Kobiety pojawiały się w branży nieśmiało, tatuowanie długo było przede wszystkim męskim zajęciem. Kontrowersyjnym, na pograniczu pukania się w czoło, kojarzyło się ludziom z kryminałem, z marginesem. Od zdolnych dziewczyn oczekiwano, że będą się trzymały z dala od tego świata. Były oczywiście w branży kobiety, ale było ich niewiele.
A dziś?
SJ: – Myślę, że za chwilę będzie parytet. Przez ostatnie piętnaście lat na scenie pojawiło się bardzo wiele zdolnych kobiet. Mamy bardzo dużo wyrazistych artystek. Mają rozpoznawalny styl, jeżdżą po świecie, zbierają nagrody.
Czy wytatuowane kobiety już nikogo nie szokują?
Fot.: Agata Mądrachowska
Zobacz: Moc tatuażu. Historia obrazów na skórze
Pierwszą edycję kalendarza zrobiliście…
SJ: – Czternaście lat temu. Inna rzeczywistość. Z tymi stereotypami to sam miałem wątpliwości. Kiedy zabieraliśmy się z Agatą do pracy nad tą edycją kalendarza, mówię jej: „Zawsze uważałem, że ta akcja ma promować tatuaż, nadawać mu rangę, ale to chyba już nieaktualne. Już nie trzeba”. Ale jak zaczęliśmy o tym rozmawiać, to się okazało, że jednak trzeba. Wiadomo: w Warszawie tatuaże nikogo już nie dziwią, nikt mnie nie wytyka palcami na ulicy, bo mam tatuaż na twarzy. W warszawskich liceach pewnie w każdej klasie znajdzie się chociaż jeden dzieciak z dziarą. A jak ja sobie w liceum zrobiłem małą dziarkę, to był szok. Koledzy mnie pytali czy siedziałem w więzieniu. Zresztą nawet dziś jest tak, że wystarczy wyjechać za miasto i jesteś sensacją. Inna sprawa, że jak już tak całkiem oswoimy tatuaże, to zrobimy z nich plastikową popkulturę. Dalej chciałoby się, żeby to było chociaż trochę kontrowersyjne. Jak nie będzie, to całkiem straci urok.
A nie jest na drodze do tego? Nawet w reklamach wszyscy są wydziarani.
SJ: – Jest. Znajdź barmana w modnej warszawskiej knajpie, który by nie był wydziarany. Pytanie tylko jak te tatuaże są zrobione. W Warszawie jest dziś ze 300 studiów tatuażu, a ja mogę wymienić dziesięć dobrych. To co się dzieje w reszcie? Pewnie jest trochę osób, które tatuują, bo się jarają. Ale jest dużo ludzi, którzy otworzyli studio, bo zobaczyli, że to jest fajny biznes. „Przecież ja w podstawówce rysowałem, to na pewno dam radę, co w tym trudnego”. Z sentymentem wspominam czasy, w których żeby zostać tatuażystą, trzeba było zjeść przysłowiową beczkę soli, a nie tylko obejrzeć tutorial na YouTube, albo zapisać się do trzydniowej szkoły tatuażu i tam cię nauczą. Powiedział kiedyś dawny guru tatuażu: kto umie to robi, a kto nie umie – to uczy. Nie mówię o seminariach, bo to co innego. Tam ktoś, kto jest bardzo dobry, dzieli się swoją wiedzą z ludźmi, którzy sami już sporo umieją. Kiedyś w studiu tatuażu pracowało dwóch chłopaków i już. Teraz mamy dwóch menedżerów i się nie wyrabiają na zakrętach. Kiedyś klient przychodził, otwierał katalog i mówił: poproszę to. A dzisiaj musisz mieć masę narzędzi, ludzi do pracy, musisz zadbać o social media, maile, messengery, telefony. Dom wariatów. Gigantyczny nakład pracy, żeby to dobrze funkcjonowało.
Nie brakuje wam tego undergroundu?
SJ: – Nie, bo to są takie wspominki. Nie będę przecież narzekał, że tatuaż jest w mainstreamie, bo wszyscy prowadzimy firmy i chcemy żyć na poziomie. Dziś branża jest gigantyczna, biznes jest gigantyczny i wszyscy tylko z tego biorą. A my tym kalendarzem chcemy coś oddać. Zastanawialiśmy się jak pogodzić tatuaże, odrobinę kontrowersji z dorosłymi kobietami? To nie są zbuntowane małolaty, punkowy, ani wampy w lateksie. A przy okazji się trochę chwalimy, że robimy inaczej niż wszyscy. W tej branży jest teraz wszystko: biznes, szkolenia, seminaria. A my pokazujemy, że jest w tym jeszcze sztuka. Wciąż.
“W Warszawie jest dziś ze 300 studiów tatuażu, a ja mogę wymienić dziesięć dobrych.”
Fot.: Agata Mądrachowska
Wernisaż kalendarza Juniorink Women odbędzie się 11.01.2020 w restauracji W Orbicie Słońca.
Czytaj także: Szkodzą jej smog, zła woda i niektóre kosmetyki. Jak zadbać o skórę?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS