28 – na tej liczbie zakończyła się fantastyczna seria wygranych setów z rzędu liderki światowego rankingu WTA – Igi Świątek. Polka w sobotę, wygrywając z Brytyjką Emmą Raducanu 2:0 wyrównała rekord słynnej Amerykanki Sereny Williams. Amerykanka miała taką passę między zwycięskim US Open 2012 a Australian Open 2013, w którym dotarła ćwierćfinału.
Przerwana świetna seria Igi Świątek
Nic jednak nie zapowiadało na początku sobotniego półfinału, że może dojść do przerwania fantastycznej serii. Iga Świątek grała dobrze, pewnie, dyktowała warunki na korcie i prowadziła 4:1. Potem jednak zaczęła się częściej mylić, a jakość gry poprawiła też 23-letnia Ludmiła Samsonowa. Rosjanka bazowała w swojej grze na mocnym serwisie i próbowała szybko kończyć akcje. I jej się to często udawało. Sprzyjało jej też szczęście, bo często trafiała w linie. W efekcie Iga Świątek po raz pierwszy od 19 marca tego roku i meczu z Rumunką Simoną Halep w półfinale turnieju w Indian Wells przegrała trzy gemy z rzędu i było 4:4.
– Już dawno nie widziałem Igi tak krytycznej wobec siebie. Jest bardzo zmotywowana – mówiła Joanna Sakowicz-Kostecka, komentująca mecz w Canal+Premium.
Iga Świątek nie wykorzystała też dużej szansy w pierwszym secie. Przy stanie 4:3 i serwisie rywalki, nie wygrała czterech szans na przełamanie. W efekcie chwilę później doszło do tie-breaka. W nich Polka w tym roku miała dotychczas bilans 2:2.
Rosjanka znakomicie go rozpoczęła, bo prowadziła już 5:2. Wtedy Iga Świątek popisała się dwoma (pierwszymi w meczu) asami z rzędu i wydawało się, że jeszcze może nie wszystko stracone dla Polki. Samsonowa odpowiedziała jednak dwoma dobrymi serwisami i wygrała seta, który trwał aż godzinę, jedenaście minut. Statystyki tej partii były bardzo wyrównane. Świątek miała 13 winnerów i aż 32 niewymuszone błędy, a rywalka odpowiednio 14 i 33.
“Iga Świątek jest tylko człowiekiem”
– Iga pokazuje, że jest tylko człowiekiem, zmęczonym człowiekiem i ma prawo do chwil słabości – dodawała na początku drugiego seta Joanna Sakowicz-Kostecka. Polka cały czas nie grała bowiem, tak jak by sobie życzyła. Kluczowy dla losów tej partii był dziewiąty gem. Od stanu 4:4 (obie zawodniczki wygrały wcześniej wszystkie swoje gemy serwisowe), 30:30, Świątek wygrała aż dziesięć piłek z rzędu. Szansę na przełamanie i break-pointa wygrała dzięki znakomitym returnom. Ten dający przełamanie trafiła z bekhendu w końcową linię. Chwilę później wygrała seta po czterech z rzędu nieudanych returnach Rosjanki. W tej partii Polka miała więcej winnerów (11-10) i mniej niewymuszonych błędów (18-23).
Świątek poszła za ciosem i błyskawicznie przełamała rywalkę na otwarcie decydującego seta. Co prawda, Rosjanka szybko odrobiła straty, ale Polka i tak prowadziła 3:1. Wtedy, podobnie, jak w pierwszej partii, przegrała trzy gemy z rzędu. W efekcie doszło do emocjonującej końcówki. Kluczowy był jedenasty gem. W nim Rosjanka serwowała i prowadziła 30:15. Chwilę później popełniła niewymuszony błąd, a potem Świątek popisała się kapitalnym returnem z forhendu pod nogi rywalki. Break-pointa Polka zdobyła po autowym bekhendzie wzdłuż linii Samsonowej. Dwunastego gema, przy swoim podaniu wygrała pewnie (do 15) i po trzech godzinach i czterech minutach walki, cieszyła się z wygranej.
Dla Igi Świątek był to już 22. wygrany mecz z rzędu i czwarty finał z rzędu w tym roku turnieju WTA. Wcześniej Polka triumfowała w Dausze, Indian Wells i Miami. W walce o triumf w Stuttgarcie zmierzy się z Białorusinką Aryną Sabalenką (4.WTA), która w godzinę i 41 minut w półfinale pokonała Hiszpankę Paulę Badosę (3. WTA) 7:6 (7:5), 6:4.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS