„W dwa wieczory do siebie” to dowcipny, fabularyzowany poradnik, przepełniony mnóstwem codziennych emocji, takich jak: smutek, rozczarowanie, złość, zachwyt, radość.
Na książkę składa się zbiór 25 zabawnych i wzruszających historii z życia autorki, opatrzonych życiową refleksją dojrzałej kobiety. Napisana w formie listów do przyjaciółki, pełna dystansu do siebie i autoironii opowieść, pozwala spojrzeć na swoje życie z akceptacją, wyrozumiałością i uznaniem.
Autorka, na co dzień Pani od funduszy w piotrkowskim magistracie, odkrywa jak niezwykłe może być życie zwykłej kobiety.
Zapraszamy na krótką rozmowę z Jolantą Kopeć, autorką ksiązki.
NT: Kiedy narodził się pomysł na książkę?
JK: Kilka lat temu, kiedy jako dojrzała kobieta poczułam, że mam coś ważnego do powiedzenia światu, i że nie chcę zabrać tej wiedzy ze sobą do grobu ;-). Myślę, że każdy z nas jest tutaj po coś i ma coś do zrobienia dla innych. Ja chciałam i nadal chcę wspierać ludzi, w szczególności kobiety w tym, żeby wierzyły w siebie, spełniały swoje marzenia, a przez to spełniały siebie. Mówię kobiety, bo jednak mężczyźni nie mają takiego problemu z poczuciem własnej wartości jak my.
NT: Dlaczego taka tematyka?
JK: Przez długie lata myślałam, że szczęście to jest coś na zewnątrz mnie, coś o co muszę się dobijać, walczyć, posiąść jakąś tajemną wiedzę, żeby je osiągnąć. Ewentualnie jakoś się naprawić, bo taka jaka jestem, nie zasługuję na nie. Takie myślenie jest błędne i odbiera radość życia. Szczęście jest w nas. Żeby je poczuć, nie trzeba rzucać wszystkiego, wyjeżdżać w Bieszczady(choć można jeśli ktoś chce). W mojej książce, najprościej i najzabawniej jak można, pokazuję jak to przebiegało u mnie. Gdy sprawdziłam, że metoda działa, musiałam się nią podzielić.
NT: Spotkała się pani z jakimiś nieprzyjemnymi komentarzami? Urzędnik w naszym kraju jest traktowany dość stereotypowo…
JK: Wyjście do świata ze swoim utworem, dziełem, cokolwiek to jest, wymaga odwagi. Jest to swego rodzaju obnażenie się, narażenie na ocenę, która nie wiadomo jaka będzie. Otoczenie zna nas z określonych ról jakie pełnimy przez lata w domu, pracy, towarzystwie. Wejście w nową rolę np. autorki książki będzie dla naszych bliższych i dalszych znajomych zaskoczeniem. I reakcje też będą różne. Na to trzeba się przygotować, choć sama nie bardzo wiem jak. Najprościej chyba – bardzo wierzyć, że to, czego chcemy dokonać ma sens. Z opinii, które otrzymuję wynika, że kobiety, ale też mężczyźni, odnajdują w mojej książce siebie, swoje życie, emocje, niepokoje, rozterki. To, co słyszę najczęściej to komplementy o dobrym stylu, dowcipie i słowa : dziękuję ci za tę książkę. Nie słyszałam nieprzychylnych komentarzy, a prowadzę dosyć relacyjną sprzedaż. Pierwszy nakład sprzedałam przez internet i w lokalnej księgarni. Klienci musieli do mnie napisać maila, ja odpisywałam. Tak nawiązywaliśmy relację i czytelnicy przeważnie zostawiali mi opinie. Można je przeczytac na mojej stronie sprzedażowej jolantakopec.pl i portalu książkowym lubimyczytać.pl
NT: Od pomysłu do wydania książki jeszcze daleka droga, w Piotrkowie jest chyba pani głównie znana ze skutecznego pozyskiwania środków zewnętrznych, dzięki takiemu doświadczeniu łatwiej było pozyskać fundusze na jej wydanie? Co poradziłaby Pani osobom bez tego doświadczenia?
JK: Nie pozyskałam pieniędzy na książkę. Sfinansowałam ją sama, a teraz ją sprzedaję i odzyskuję nakłady. Oczywiście są różne metody wydawania książek. Można próbować z wydawnictwem, ale w przypadku debiutantów to dość trudne. Można poszukać sponsora, ewentualnie ogłosić zbiórke na portalu crowdfundingowym. Każde rozwiązanie ma wady i zalety.
NT: Kobiet o wiek pytać nie wypada, ale pani udowadnia, że nie ma żadnych barier wiekowych jeżeli chodzi o spełnianie marzeń…
JK: Tak, to jest również mój cel. Pokazać innym dojrzałym osobom, że marzenia nie mają terminu przydatności do spożycia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS