I co pani tam znajduje?
Zmieniła się rzeczywistość, w której żyjemy, ludzie, ich oczekiwania i realia, ale na scenie politycznej brak jest polityków, którzy patrzą tak wizjonersko, przyszłościowo i z taką determinacją realizują wyznaczony cel jak Thatcher. Politycy powinni zwracać uwagę nie tylko na słupki poparcia i interesować się kolejnymi wyborami, ale z uwagą patrzeć na swoją odpowiedzialność wobec przyszłości. A ona była taką osobą, która potrafiła to robić.
Czy pani też się czuje polityczką, która osiągnęła to, co pierwotnie niemożliwe? W 2010 roku stała się pani pierwszą w historii kobietą kierującą administracją miejską Łodzi. Na stanowisku prezydenta miasta rządzi pani ponad 10 lat. W ostatnich wyborach samorządowych zdobyła pani ponad 70-proc. poparcie.
Łódź nigdy nie miała szczęścia do decydentów na szczeblu centralnym, w związku z czym faktycznie, nie będę tutaj skromna – coś udało się zrobić, ale długa droga przed nami. Jesteśmy miastem po przejściach, bardzo trudnych przejściach. Cieszę się z tego, że przede wszystkim po tylu latach udało się pobudzić aktywność mieszkańców i wzbudzić w nich dumę ze swojego miasta.
Jakie cechy wspólne dostrzega pani między sobą a swoją idolką?
Upór, taki dobrze pojęty. I chyba determinacja w dążeniu do celu.
A różnice? Thatcher nie lubiła kobiet, mężczyzn krytykowała, oskarżała ich o słabość.
Jesteśmy dziś w innym świecie i innej polityce. Moje marzenia o silnej prezydenturze związane są z szacunkiem dla pracowników i mieszkańców. Od początku tworzę zespół, który nie patrzy na płeć, tylko na kwalifikacje. Chyba jestem jednym z niewielu prezydentów, który ma tak szeroki zasób osób decyzyjnych będących kobietami w ścisłym kierownictwie. Mam dwie zastępczynie i dwóch zastępców. Sama reprezentuję tę płeć, więc jesteśmy w większości. Staram się wspierać kobiety, ale nie chcę warunkować przydatności na danym stanowisku i jakości pracy płcią. Na tym polega współczesność, że powinniśmy te rzeczy rozgraniczać.
Trudno jest kobiecie robić karierę w samorządzie? Statystyki pokazują, że udział kobiet w życiu politycznym wzrasta, ale wciąż nie możemy mówić o równouprawnieniu.
Bardzo trudno, choć to oczywiście zależy od skali miejscowości, w jakiej się znajdujemy. Jeżeli w małej miejscowości jest bardzo silna, energiczna kobieta, to dużo łatwiej jest jej zostać zauważoną. W dużym mieście potrzeba naprawdę dużej determinacji, żeby zaistnieć w ludzkiej świadomości. Bardzo trudno było mi się przebić przez kordon mężczyzn, którzy w polityce w większości sprawowali wiodące funkcje, ale też muszę przyznać, że dzięki mężczyźnie w tej polityce się znalazłam. W związku z tym wprost przeciwnie – nie widzę różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Widzę tylko chęć, determinację i wolę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS