Jednak zwykłe doniesienia z frontu, opowieści o uchodźcach, relacje na żywo i wywiady z generałami przestały mi wystarczać, mój zainfekowany toksyną wojny mózg zaczął domagać się silniejszych stymulacji. Obecnie śledzę wpisy twitterowe pięciu speców od wojskowości, kilkanaście razy dziennie wchodzę na ich profile i nie tylko czytam fachowe komentarze, ale przede wszystkim oglądam zdjęcia i krótkie nagrania pokazujące najczęściej zniszczone i porzucone rosyjskie czołgi i transportery. Oczywiście wszyscy mamy skrzywioną perspektywę tej wojny, bo żywimy się zdjęciami spalonego rosyjskiego złomu, odcięci zaś jesteśmy od dokumentacji strat ukraińskich. Zresztą ja nie chcę – szybko to zrozumiałem – oglądać żadnych strat ukraińskich, wampirzo karmię się obrazami rosyjskich klęsk i jak każdy nałogowiec żądam więcej krwi.
Moja wiedza o rodzajach uzbrojenia, dotychczas i tak niezła jak na radosnego laika, teraz poszerzyła się imponująco. Rozróżniam rozliczne rodzaje rosyjskich broni, ekscytuję się, gdy w oko wpada mi rozpirzony rzadki wynalazek sowieckiej myśli technicznej, zacieram z uciechą ręce, kiedy widzę niezniszczalny, acz rozwalony w drobiazgi wytwór kurgańskiej czy niżnotagiłskiej fabryki czołgów i transporterów.
Od zachwytu nad zniszczonymi rosyjskimi czołgami blisko już było do oglądania zdjęć spalonych zwłok Rosjan – adnotacja, że film może zawierać drastyczne treści wyłącznie mnie podniecała do tego, by klikać w obrazek. Jad pornografii śmierci wsiąkał w mój mózg. Wytłumaczenie psychologiczne jest zapewne proste: napawanie się widokami zabitych najeźdźców stanowi reakcję na moje poczucie bezradnej wściekłości. Stymuluję się tym, tak jak każdy, komu filmy z ostrym seksem zastępują prawdziwe życie uczuciowe, kto w zaciekłym dręczeniu własnych organów płciowych znajduje doraźne lekarstwo na bezgraniczną samotność.
Jednak to inny rodzaj zdjęć zaczął przyciągać hipnotycznie moją uwagę, mianowicie sfilmowane łupy wojenne porzucone przez wycofujących się Rosjan. O ile widząc zabitego spadochroniarza, przy którym znaleziono biżuterię wyzwoloną z czyjegoś domu, pieniądze ze zdobytego bohatersko kantoru, wreszcie zegarki (oczywiście, że zegarki!), czułem jedynie pogardę do tego martwego chłopaka, to ciężarówka ze spalonymi, a wcześniej zdenazyfikowanymi przez oswobodzicieli pralkami zaczęła rozbudzać w mojej głowie podejrzanie ludzkie uczucia wobec tej hordy morderców, gwałcicieli i rabusiów. Spalony czołg, spalony transporter i spalona haubica przestały mnie tak pociągać jak ciężarówka Ural trafiona przez ukraińską artylerię bądź granatnik przeciwpancerny, mająca na pace zamiast powiedzmy jedzenia dla głodujących żołnierzy Putina, cały zestaw spalonych pralek automatycznych. Niby śmieszne to w swojej potworności, że jedna z najpotężniejszych armii świata zajmuje się kradzieżami pralek, dokonując wcześniej szturmu na sklep AGD, ale i dziwnie empatyczne wzbudziło to we mnie uczucia. Wstyd zaczął mnie przepełniać, gdy poczułem, jak rozkwita we mnie współczucie wobec tych bydląt, dla których zdobyczna pralka jest przedmiotem pożądania, bo gdzieś między Omskiem a Tomskiem, między Czelabińskiem a Krasnojarskiem czeka na swojego Sieriożę jakaś Tatiana i marzy o pralce automatycznej.
Dlaczego – pytałem siebie samego – jeszcze bardziej niż pralki wzruszyły mnie zdjęcia ukradzionych przez Rosjan zabawek? Czemu, na Boga, żal mi się zrobiło rosyjskich piechurów, którzy – być może po zamordowaniu cywilów czy ostrzelaniu szpitala – obrobili sklep z zabawkami? Bo wydawało mi się, że chcieli być dobrymi tatusiami i wysłać do małego Griszy zajefajny samochodzik zajumany ukraińskim dzieciom? Czy ten sam sołdat, który kradł zabawki dla synka tęskniącego za ojcem gdzieś między Kujbyszewem a Kemerowem, później mordował ukraińskie dzieci w Buczy? I w zasadzie, jaka jest różnica między esesmanem rozstrzeliwującym żydowskie kobiety, dzieci i starców na ukraińskiej ziemi osiemdziesiąt lat temu a rosyjskim gwardzistą rozstrzeliwującym kobiety, dzieci i starców w Buczy tydzień temu? Czymże się różni Hauptsturmführer z Einsatzgruppen od oficera z rosyjskiej piechoty, opowiadającego o „zaczystce” w Buczy? Czy ten rosyjski nazista, strzelający w tył głowy i wrzucający zwłoki do zbiorowego grobu, choćby o promil jest lepszy od esesmana tylko dlatego, że ukradł zabawki dla swojego syna? Jest w zasadzie taki sam, zwłaszcza że ideologia putinowska niczym nie różni się od hitlerowskiej i dąży do totalnej, zaplanowanej eksterminacji całego narodu.
Nie mogłem jednak wciąż wyrzucić z głowy politowania dla sfilmowanych przez kamery przemysłowe żołdaków nadających z białoruskiej firmy kurierskiej gigantyczne paczki z telewizorami, akumulatorami czy hulajnogami elektrycznymi gdzieś w odmęty Kraju Ałtajskiego czy obwodu amurskiego. Pomyślałem przez chwilę, że musimy wysłać do Rosji wszystkie te cholerne hulajnogi, o które potykam się nieustannie, idąc nawet do sklepu na rogu, te hulajnogi pędzące chodnikami i przejeżdżające po przejściu dla pieszych, hulajnogi, które serdecznie nienawidzę. Jeśli naprawdę chodzi wam, skurwysyny, o hulajnogi, pralki i telewizory, to może po prostu trzeba wysyłać do tej zabiedzonej, zacofanej, otumanionej Rosji miliony pralek i hulajnóg, może to ich powstrzyma od barbarzyństwa. Zamiast sankcji gospodarczych gigantyczne dostawy na rosyjską prowincję pralek, lodówek, hulajnóg, świecidełek, smartfonów, samochodzików, garnków, patelni, czajników, bo to może jedyna możliwość uspokojenia tych nieszczęsnych stworzeń, które zatrzymały się w rozwoju umysłowym na etapie człowieka z Cro-Magnon.
Obsesyjnie ostatnio myślę o filmach Andrieja Zwiagincewa, choć przecież jego rozdzierająco smutne historie mogłyby rozgrywać się niekoniecznie w Rosji – tak jak w sposób oczywisty filmy Bałabanowa mogły rozgrywać się wyłącznie w Rosji. A jednocześnie, gdy przypominam sobie „Powrót”, „Lewiatana” i „Niemiłość”, widzę w nich rosyjskość nieopanowaną, bezgraniczną i nieuleczalną. Zwiagincew ponoć płakał na wieść o rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale czy ja teraz mam współczuć Zwiagincewowi jego łez? A przecież właśnie w „Niemiłości” i „Lewiatanie” możemy znaleźć odpowiedzi na pytania o to, dlaczego Rosjanie są Rosjanami. Czemu Rosjanin morduje dzieci i kobiety, wrzuca je do zbiorowego grobu i najpewniej robi to bez większych rozterek. U Zwiagincewa nie ma bezpośredniej fizycznej przemocy, w tych nieopisanie smutnych, nakręconych z niebywałą maestrią filmach jest wyłącznie brak uczuć, anihilacja miłości, bezduszność, pustka większa niż Syberia i pogarda dla człowieka głębsza niż Bajkał. Bohaterowie Zwiagincewa nie tylko nie potrafią kochać, oni po prostu brzydzą się ludzkimi uczuciami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS