A A+ A++

Tym samym prawdopodobnie spełni się marzenie Lewisa Hamiltona, który nawet w Melbourne, po potwierdzeniu wyścigu w Las Vegas, podkreślał jak ważny jest dla niego powrót rundy w RPA. Dla Formuły 1 byłby to krok, który sprawi, że ta będzie ścigała się na wszystkich możliwych kontynentach (za wyjątkiem Antarktydy).

Jeżeli do gry w przyszłym roku będą chciały powrócić Chiny, to w kalendarzu zacznie brakować miejsc, a zagrożone będą nie tylko obiekty niedające nadziei na dobre widowisko takie jak Francja, ale również Monako, czy Spa.

Osoby, które nie specjalnie śledzą każdą informację ze świata Grand Prix na własne oczy przekonują się jak biznes Liberty Media kwitnie. Tory wyścigowe nie mają problemu ze sprzedażą biletów, trybuny są wypełnione po brzegi, to samo dotyczy oglądalności stacji telewizyjnych. Wyścigi są ekscytujące, a w tym roku do zwycięskiej formy powróciło Ferrari.

Żeby tego było mało Grupa Volkswagena w minionym tygodniu dała zielone światło markom Porsche i Audi do wejścia w świat Formuły 1 już od sezonu 2026 i wiele wskazuje na to, że plany te zostaną zmaterializowane, a przy okazji nie wykluczone, że w takich warunkach na powrót zdecyduje się również Honda, które w zeszłym roku opuściła oficjalnie Formułę 1 i przekazała pieczę nad swoim programem silnikowym Red Bullowi.

Prezes F1, Stefano Domenicali, nie może narzekać na brak chętnych. Przed jego gabinetem ustawiają się przedstawiciele coraz to nowszych destynacji, a gdyby tylko udało się znaleźć daty dla wszystkich chętnych wyścigów bez problemu udałoby się stworzyć kalendarz składający się z 30 rund.

Na ekspansję kalendarza niechętnie godzą się jednak zespoły, które muszą dbać o swoich pracowników, którzy w ostatnim czasie są wyjątkowo mocno eksploatowani, do tego stopnia, że niektórzy decydują się na zmianę pracy. Obecnie w sezonie mamy zapisane 23 wyścigi, a zespoły negocjując warunki z FIA zapewniły sobie dodatkowy limit budżetowy dla każdego wyścigu powyżej 21 rund w sezonie, który ustalono na poziomie 1,2 miliona dolarów.

O tym, że nawet historyczne rundy mistrzostw świata nie mogą być pewne swojego miejsca w kalendarzu F1 mówił ostatnio sam Stefano Domenicali. Problemy mogą pojawić się już w przyszłym roku, gdy do gry włączy się nowy wyścig w Las Vegas, a swój 10-letni kontrakt rozpocznie Katar. Jeżeli Chiny zrezygnują z polityki zero-Covid i otworzą swoje granice, dwa wyścigi z obecnego kalendarza będą musiały pożegnać się ze swoim miejscem.

Murowanym kandydatem do wypadnięcia z mistrzostw jest oczywiście Francja i obiekt Paul Ricard, ale swoje obawy mogą mieć także Spa i Monte Carlo.

Jeżeli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom w umowach łączących F1, FIA i zespoły nie ma już zapisów dających specjalny parasol ochronny dla najbardziej tradycyjnych wyścigów. Obok Monzy i Silverstone, tory w Spa i Monaco stawią część Wielkiego Szlema Formuły 1. Wszystkie cztery obiekty pamiętają bowiem pierwszy sezon Formuły 1 w 1950 roku.

Tor Spa przeszedł ostatnio modernizację, przy okazji której poprawiono bezpieczeństwo w najbardziej znanych zakrętach Eau Rouge oraz Blanchimont.

Wyścig w Monako, rozgrywany w dzielnicy Monte Carlo może budzić nieprzychylność władz F1 ze względu na swoje historyczne przywileje. Książe Albert nie wykłada praktycznie żadnych pieniędzy na opłatę licencyjną, posiada własny paddock club oraz otrzymuje wpływy od własnego sponsora, firmy TAG Heuer, która nie wchodzi obecnie w skład portfolio sponsoringowego Formuły 1.

Coraz częściej z ust włodarzy F1 można usłyszeć stwierdzenia, że “Monako potrzebuje nas bardziej niż my Monako”. Dla najzagorzalszych i najbardziej wiernych tradycjom fanów Formuły 1 usunięcie tego wyścigu z kalendarza byłoby niewybaczalnym błędem, tym bardziej jeżeli taki los miałby spotkać również Spa-Francorchamps. Oczami wyobraźni już można zobaczyć jak media społecznościowe zalewane są wpisami rozżalonych fanów wypominających chciwość Amerykanów.

A to dopiero początek kalendarzowych problemów F1. W sezonie 2024 wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi do Formuły 1 ma powrócić GP Południowej Afryki. Tor Kyalami miał już złożyć w tym celu oficjalny wniosek. Formule 1 pozostanie więc trudna dyskusja z zespołami o możliwości rozegrania mistrzostw składających się z 24 eliminacji lub próba wprowadzenia systemu rotacyjnego rozgrywania wyścigów.

Władze Formuły 1 zaczynają również poważnie zastanawiać się nad organizacją wyścigów na własną rękę. Pierwszą taką próbę podejmą już za rok w Las Vegas. A plotki z padoku sugerują, że jeżeli szejkowie z Kataru i organizatorzy GP Singapuru nie wyłożą na stół odpowiedniej sumy pieniędzy, GP Rosji zastąpi w drugiej połowie sezonu wyścig w Niemczech, gdzie Formuła 1 również samodzielnie będzie występowała w roli promotora, realizując tym samym część planu Stefano Domenicaliego na rozruszanie rynku najbardziej znanego narodu samochodowego na świecie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWiadomości UM: ????Lepsze skomunikowanie częstochowskich terenów przemysłowych i kolejny szlak rowerowy na Jurę. ????Takie udogodnienia zakłada nowa …
Następny artykułPrzejmujące nagranie! Ukraińskie dzieci otrzymały pomoc