A A+ A++

Tyle sił, ile włożono, by na świecie zapanował pokój, a ludzie byli rozumni, wystarczyłoby do zmiany trajektorii Ziemi i wysłanie jej do ciekawszej galaktyki. Ale człowiek przyspawał się do idei samounicestwienia i bawi się zapałkami, dolewając rozpuszczalnika dla lepszego buzowania. Wychodzimy ze skóry, by udowodnić, że na fajne życie nie zasłużyliśmy. Z jednej strony szlachetnie uwalniamy tygrysy z cyrkowych klatek – z drugiej sami do nich wchodzimy i żywcem się przypiekamy pochodniami

Przez całe życie unikałem porównań do Hitlera czy Stalina. Sztorcowałem innych, gdy to robili. Nie dlatego, żeby mi ktoś zakazał czy wpoił, że to nieprzyzwoite – to automat w DNA, lęk przed przemocą trudną do opisania, może po wizycie w obozie na Majdanku, gdzie była moja matka, może po propagandowym filmie „Zwyczajny faszyzm”, który nam wyświetlono w szkole, gdy byliśmy dziećmi, a który zawierał sceny przerzucania zwłok widłami w Auschwitz. Wszystko, co potem, musiałem zaliczać do lżejszych kategorii. Aż nagle wjechał Putin i kod etyczny mi się rozsypał. Późno.

Wojna w Wietnamie miała miejsce daleko. Palenie ludzi napalmem mieściło się u mnie obok hitlerowskich puszek z cyklonem B. Informacje o niej były jednak kalibrowane przez gęste komunistyczne sito i dopiero wstrząsający film „Łowca jeleni” pokazał, jak było. Oburzeni Rosjanie wyszli z oscarowej gali. Ale dla nas rzecz działa się na innej planecie. Pamiętam jednak wstrząs, jakiego doznałem w związku z rzezią w wiosce My Lai. Zdjęcia ujrzałem w kronice filmowej. Miałem 16 lat, byłem hipisem, z Romkiem Czystawem śpiewaliśmy protest songi opisujące świat bez rasizmu i wojen, łaziliśmy z kwiatami we włosach, a tu nagle strzał w serce: amerykańscy marines wtargnęli do niewielkiej wietnamskiej wioski i rozpoczęli zabawę w masakrę niewinnych ludzi. Gwałty na małych dziewczynkach i kobietach, kończące się cięciem ich piersi nożami i strzałami w głowę, rzucanie granatami w gromadkę dzieci, strzelanie w ludzi miotaczami ognia – amok bestialstwa. Amerykański pilot helikoptera zorientował się, że coś nie tak, wylądował na środku wsi i wycelował cekaemem we własnych dowódców. Zdążył wezwać dwa śmigłowce na pomoc i ludzką mielonkę przerwano. Dwa lata później sprawcy stanęli przed sądem w Waszyngtonie. Dowódca haniebnej Kompanii C, porucznik William Calley, został skazany na dożywocie. Spoko. Prezydent Nixon szybko kazał go ułaskawić i wkrótce go uwolniono. Wtedy nie było smartfonów, jednak ktoś zrobił zdjęcia, na miejsce dotarli też dziennikarze i świat zobaczył na łamach gazet krwawe owoce masakry. Przypominające te z Buczy. Nie było ucieczki przed prawdą.

Idi Amin, samozwańczy władca Ugandy, ludożerca, który trzymał w lodówce obcięte głowy swoich politycznych oponentów, jawił się jako wybryk natury. Był tak odległy kulturowo, że wpychaliśmy go w objęcia ponurej groteski. Gorzej z kambodżańskim skurwielem Pol Potem, który w ramach reedukacji kazał Czerwonym Khmerom wymordować 2 miliony ludzi, stosując swoiste kryterium intelektualne: każdy, kto nosił okulary albo znał obcy język – kula w łeb. Dosyć wynoszenia się ponad lud pracujący. 2 miliony to liczba z kategorii Holokaustu, a mimo to Hitler nadal tkwił w mojej głowie w gablocie zwycięzcy.

Potem byli Milošević, Karadžić, ludzie ISIS – za każdym razem sądziłem, że od Hitlera różniła ich skala. Błąd. I oto na scenę wjechał Putin. Nie używam porównań do zwierząt – świń, bydła, hien, sępów czy osłów. Pies na tle człowieka jest bogiem. Szukam nowych określeń. Trochę przeszkadza mi znajomość angielskiego, w którym creature (kreatura) oznacza po prostu żywe stworzenie. Zaglądam do słownika synonimów, lecz dla zbrodni znajduję jedynie językowe pieszczoty. Myślę nad nowymi słowami, które muszę utworzyć.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTe bloki będą niedługo gotowe do zamieszkania we Wrocławiu. Można tam jeszcze kupić mieszkanie?
Następny artykuł​Wisła pod ścianą! Trwa nerwowe oczekiwanie na wieści