Kredytobiorcy znaleźli się w spirali podwyżek – coraz więcej muszą przeznaczać na spłatę rat i coraz więcej wydają na życie z powodu wzrostu cen żywności, paliw i rachunków za prąd oraz gaz. Na razie nie widać końca tych podwyżek. Ekonomiści przewidują, że inflacja może wzrosnąć do 12-15 proc. jeszcze latem. Ograniczenie dostaw zbóż z Rosji i Ukrainy sprawi, że zdrożeje żywność. Zapowiedź ograniczenia importu gazu i ropy z Rosji oznacza, że państwa Europy będą musiały pilnie znaleźć na świecie nowych dostawców – ich ceny będą wyższe.
Ostatnio szef Polskiego Instytutu Ekonomicznego – związanego z rządem think tanku – szacował, że średnioroczny wskaźnik inflacji (średnia ze wszystkich miesięcy) może wynieść nawet 11 proc. Można więc spodziewać się, że Rada Polityki Pieniężnej będzie znowu podwyższać stopy procentowe.
Stopy procentowe w górę. Ruch w nieruchomościach
Koszty obsługi kredytów będą rosły. Trudniej będzie też uzyskać nowy kredyt, bo Komisja Nadzoru Finansowego zaleciła bankom, by badając zdolność klientów do spłaty hipotek, doliczali do obecnego oprocentowania bufor 5 proc.
Problemy pojawiają się też na rynku najmu mieszkań, bo za sprawą fali uchodźców z Ukrainy drastycznie spadła liczba ofert i wzrosły ich ceny. W marcu było we Wrocławiu o ponad 70 proc. mniej mieszkań na wynajem, a cena najmu wzrosła o 36 proc. (dane HRE Investments). W Krakowie ofert było o 67 proc. mniej, a cena wynajęcia lokum o 32 proc. wyższa. W Warszawie te wskaźniki wyniosły odpowiednio minus 46 proc. i plus 22 proc.
– Mamy dwucyfrową inflację i nie wiadomo, do jakiego poziomu mogą jeszcze wzrosnąć stopy procentowe – do 5 proc., a może 7 proc. Te podwyżki będą odbywały się kosztem pogorszenia wzrostu gospodarczego i kłopotów kredytobiorców. Ale mając na jednej szali stabilność finansową kraju i gospodarki, a na drugiej interes kredytobiorców bank centralny nie ma pola manewru i musi zgodnie z konstytucją dbać o stabilność finansową – mówi prof. Witold Orłowski z rady Ekonomicznej „Newsweeka”.
Jego zdaniem kredytobiorcy, którzy brali kredyty w złotych na mieszkania, nie powinni teraz narzekać, że nie spodziewali się, iż stopy procentowe wzrosną. Te stopy i tak są znacznie niższe od inflacji, a to oznacza, że wzrost cen zjada kredytobiorcom realną wartość kapitału pozostającego do spłaty. W dłuższym terminie „złotówkowicze” są w znacznie lepszej sytuacji niż zadłużeni we frankach.
Inflacja i stopy procentowe. Jest źle, będzie jeszcze gorzej
Według prof. Orłowskiego coraz szybciej zmierzamy w kierunku stagflacji – rosnącej inflacji i słabnącego wzrostu gospodarczego. Już przed wybuchem pandemii pojawiały się pierwsze sygnały zapowiadające ten niekorzystny scenariusz, a sytuację drastycznie pogorszyła nieodpowiedzialna polityka gospodarcza rządu prowadzona w ciągu ostatnich dwóch lat.
– Twierdzenie teraz, że wszystkim kłopotom polskiej gospodarki winny jest Putin, nie jest prawdą – mówi Orłowski.
Nie wiadomo jak długo możemy trwać w fazie stagflacji, czy to będzie rok, czy może kilka lat – to zależy od koniunktury na świecie, wydarzeń w Ukrainie i od tego, w jakim stopniu Polska będzie umiała prowadzić odpowiednią politykę gospodarczą. – Tutaj mamy same niewiadome, ale na pewno powinniśmy szykować się na bardzo długi okres kłopotów gospodarczych – mówi Orłowski.
Rząd zapewnia, że robi co może i przygotował tarczę antyinflacyjną (czasowa obniżka podatków na paliwa i żywność), a prezes NBP przekonywał na ostatniej konferencji prasowej, że jest jastrzębiem na czele jastrzębi z RPP, co miałoby sugerować, że zdecydowanie będzie ograniczał wzrost cen. Te deklaracje mają na celu uspokojenie coraz bardziej zdenerwowanych drożyzną rodaków. W rzeczywistości jednak rządowa tarcza antyinflacyjna jest próbą złagodzenia ludziom wzrostu cen – pozwala zostawić im w portfelach więcej pieniędzy, co w istocie jest proinflacyjne. A prezes NBP Adam Glapiński w marcu przekonywał, że to dobrze, że bardziej zdecydowanej polityce pieniężnej towarzyszy łagodna polityka fiskalna rządu. Coraz więcej ekonomistów zwraca uwagę na to, że to jest poważny błąd w rozumowaniu.
Rząd kontra NBP
Znakiem, że władza na poważnie zabiera się za walkę z inflacją, byłaby ścisła współpraca banku centralnego i ministerstwa finansów. Według Bogusława Grabowskiego, rząd powinien ogłosić ograniczanie wydatków budżetowych, a bank centralny przedstawić program odsprzedaży obligacji (wartych 150 mld zł), które skupił w ramach tzw. luzowania jakościowego polityki pieniężnej. Tylko to pomogłoby ograniczyć pulę pieniędzy na rynku i zmniejszyć presję na wzrost cen.
Na razie nie widać oznak współpracy rządu z NBP.
– Demolowanie systemu podatkowego przez tzw. Polski Ład zostało odwołane pod pretekstem wojny w Ukrainie. Ten pretekst jest wykorzystywany permanentnie przez rząd dla osłaniania nieporadności, klasycznego partactwa, ale także – co najważniejsze – do wyprowadzania poza budżet państwa kolejnych dziesiątek miliardów złotych, jak ostatnio w przypadku tzw. funduszu wsparcia sił zbrojnych. Najpierw do psucia finansów publicznych przydatna była pandemią. Teraz jest Putin – uważa Janusz Jankowiak.
Jego zdaniem Polski Ład był – w wymiarze ekonomicznym – redystrybucją dochodów i poprzez przesunięcie ich do grup o niskiej skłonności do oszczędzania także formą stymulacji popytu konsumpcyjnego, co było absurdalne w sytuacji, gdy równolegle bank centralny podnosząc stopy procentowe, starał się tłumić popyt.
– Mamy totalny chaos w polityce makroekonomicznej. A jako wisienkę na torcie mamy jeszcze propozycję zmiany konstytucji i wyjęcia kolejnych kilkuset miliardów złotych spod reżimu reguł fiskalnych. Z takim bałaganem nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia w okresie post-transformacyjnym – uważa Jankowiak.
Jak zmieni się rata kredytu w zależności od skali podwyżek oprocentowania:
Kwota kredytu: 400 tys.
Okres: 30 lat
Aktualny poziom zmiennego oprocentowania kredytu hipotecznego: 6,3%.
2 475 zł | 2 607 zł |
2 674 zł |
2 742 zł |
2 810 zł |
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS