Podczas wojny dochodzi do niecodziennych zdarzeń, a do takich właśnie należy zestrzelenie rosyjskiego śmigłowca szturmowego Ka-52 przez kierowany pocisk przeciwpancerny Stugna-P.
Wyczynu dokonali ukraińscy żołnierze z 95. brygady powietrznodesantowej. Mieliśmy już przypadek ataku na rosyjską łódź patrolową za pomocą PPK Konkurs, ale zestrzelenie zaawansowanego śmigłowca Ka-52 kosztującego koło 15 mln USD to już nie lada wyczyn.
Wygląda na to, że śmigłowiec był w zawisie skupiony na innym celu, np. czołgu, a ukraińscy żołnierze znajdowali się od niego najdalej 5 km. Tyle wystarczy, ponieważ zasięg PPK Stugna-P to maksymalnie 5 km, a obsługa może być schowana za przeszkodą terenową, dzięki czemu trudniej ją zlokalizować i unieszkodliwić.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że operator nie ustawia celownika na celu przed i zaraz po odpaleniu pocisku, ale dopiero na chwilę przed uderzeniem. Powodem takiego działania jest fakt posiadania przez nowoczesne śmigłowce, samoloty bądź pojazdy wojskowe systemów ostrzegających przed wiązką lasera. W zależności od zaawansowania systemu możliwe jest tylko ostrzeżenie o ataku bądź nawet określenie położenia emitera wiązki.
Załoga oświetlonego celu może wtedy zacząć wykonywać manewry unikowe bądź nawet ostrzelać lokalizację wyrzutni. Może to spowodować przerwanie naprowadzania lub wywołać panikę operatora, który może wtedy chybić. Jeśli jednak alarm nadejdzie dosłownie parę sekund przed uderzeniem, to załoga nie może już nic zrobić, jak w przypadku śmigłowca Ka-52.
Naprowadzanie za pomocą wiązki lasera nie jest podatne – jak głowice radiolokacyjne bądź wykorzystujące podczerwień – na systemy samoobrony opierające się na m.in. zagłuszaniu fal radiolokacyjnych, pułapkach termicznych czy dalece bardziej zaawansowanym DIRCM. Z drugiej strony operator do końca musi śledzić cel, ale niektóre nowoczesne systemy przeciwlotnicze typu np. Starstreak z niego korzystają.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS