A A+ A++

Dynamicznie nakreślona głowa czerwonego orła z białą obwódką. W ten kształt wkomponowana czerwono-biała gwiazda – wariacja na temat gwiazdy trójkolorowej, oficjalnego znaku Armii Federacji Rosyjskiej. Gdyby nie to nawiązanie, logo mogłoby należeć do klubu hokejowego grającego w NHL. Obiecuje, że będzie się działo. Junarmia to nie jest przaśna, staroświecka organizacja prowadzona przez nudnych trepów. Patriotyczną indoktrynację rosyjskiej młodzieży prowadzi się dziś w iście amerykańskim stylu.

W Rosji definicja patriotyzmu jest oczywista. To od wieków synonim militaryzmu. Jak piszą autorzy wydanej przez Uniwersytet w Helsinkach pracy „Splot patriotyzmu i militaryzmu w Rosji”, wychowanie patriotyczne to „kod szkolenia militarnego, treningu i edukacji militarnej”. Zmieniają się więc organizacje, sposoby i zasięg działania, ale w gruncie rzeczy zawsze chodzi o to samo: tworzenie obywateli podporządkowanych władzy i chętnych, by poświęcić jej życie niezależnie od okoliczności.

Junarmia


Junarmia

Fot.: YouTube

Wierne dzieci Putina

Formatowanie dzieci i młodzieży na kremlowską modłę było dla Kremla oczywiste już za czasów ZSRR. Kilkuletnią zawieruchę po jego upadku – kiedy to edukacja patriotyczna kulała – środowiska związane z resortami siłowymi traktowały jako lukę, którą trzeba załatać możliwie szybko. Dlatego Władimir Putin natychmiast po przejęciu władzy ogłosił program tworzenia w całym kraju młodzieżowych klubów militarno-historycznych, militarno-technicznych i militarno-sportowych. Jeszcze w 2000 roku powstał niewielki „Ruszamy razem”. Opozycja nazywała go złośliwie „pierwszym młodzieżowym fanklubem prezydenckim”.

Odżyły też Korpusy Kadetów, w które coraz mocniej inwestował rząd. Takich wojskowych szkół średnich, mających szkolić oficerów i wizytowanych często przez najwyższe władze państwowe, powstało w całym kraju kilkadziesiąt. Edukacja trwa tam siedem lat, a rekrutowane są dzieci dziesięcioletnie, od 2013 roku również dziewczynki. Dr Przemysław Jastrzębski z Katedry Bezpieczeństwa Wewnętrznego Szczecińskiej Szkoły Wyższej Collegium Balticum o tamtejszym systemie szkolenia kadetów pisał: „mają przesiąknąć duchem mocarstwowości ich ojczyzny i głębokim przekonaniem o wyjątkowości Rosji na arenie międzynarodowej. Wychowanie kadetów opiera się na ich absolutnym podporzadkowaniu wychowawcom i bezkrytycznym stosunku wobec przekazywanej im wiedzy”.

Kolejne kroki w tworzeniu organizacji coraz większych, coraz bardziej scentralizowanych i kontrolowanych przez władze łączą się z sytuacją w Ukrainie. W 2004 roku – po wybuchu Pomarańczowej Rewolucji – Moskwa zainicjowała powstanie ogólnokrajowego Młodzieżowego Demokratycznego Ruchu Antyfaszystowskiego „Nasi”. Jonna Alava, badaczka z Uniwersytetu w Helsinkach, ocenia, że „był to ideologiczny wehikuł reżimu, który za cel miał stworzenie nowej elity i zapobieżenie kolorowej rewolucji w Rosji”. Organizacja działała prężnie przez trzy lata, ale w 2007 roku straciła finansowanie państwa i zaczęła podupadać.

Wielka armia młodzieżowa zamiast małych organizacji

Jednak po aneksji Krymu i rozpętaniu wojny w Donbasie, Putin znowu poczuł potrzebę kształtowania młodego Rosjanina na swego wiernego sługę. Uznał, że system rozproszonych, choć działających prężnie, hobbystycznych klubów militarnych uzupełnianych profesjonalnymi Korpusami Kadetów, nie jest wystarczający. Potrzebna mu była nowa grupa młodzieżowa lepiej odzwierciedlająca coraz bardziej bojowe, „asertywne” nastawienie Moskwy do Zachodu. I tak powstała Junarmia, czyli Armia Młodzieży – ogromna organizacja, która marketingowo działa z duchem czasu, a jednocześnie jest kwintesencją tego, co dr Jastrzębski nazwał wychowaniem patriotycznym wpisującym się w narastające w Rosji tendencje szowinistyczne i nacjonalistyczne.

Już sam sposób powołania formacji do życia nie pozostawiał wątpliwości co do jej celów. Minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu podpisał dokument erekcyjny 29 października 2015 r., w rocznicę założenia Komsomołu. Kommunisticzeskij Sojuz Mołodioży (Коммунистический союз молодёжи) działał w Rosji Radzieckiej i ZSRR jako zaplecze partii rządzącej, w szczytowym momencie licząc 24 mln członków. Szacuje się, że przez cały okres istnienia, od 1918 do 1991, przewinęło się przezeń około 120 mln dzieci i młodzieży. Zakres działania Komsomołu był bardzo szeroki: od budowy przemysłu ciężkiego i miast, przez działalność edukacyjną na rzecz likwidacji analfabetyzmu po walkę z bronią w ręku.

Jasne więc było, o jakiej skali przedsięwzięcia i jego celach myślą władze. – Aby młodzi ludzie strzegli Rosji z bronią w ręku, gotowość i chęć do służby musi rodzić się w dzieciństwie i młodości. Aby kształtować pozytywne nastawienie do wojska jako instytucji publicznej i sprawić, żeby słowo żołnierz oznaczało pożądany zawód, państwo musi uczestniczyć systematycznie, przy użyciu wszystkich odpowiednich środków, w pracy wojskowo-patriotycznej – deklarował Szojgu.

Junarmia – od zabawy do dobrego obywatela

Animowana czołówka w stylu popularnego Ninja Warriors: przejeżdża skuter śnieżny, nad nim przelatuje dron. Przy muzyce budzącej skojarzenia z rytmicznie bijącymi wojskowymi bębnami układa się logo: „Obrońcy. Ekstremalny reality show”. Potem jest jeszcze mocniej: ostry gitarowy riff, lotnicze zdjęcia wielkiego wojskowego budynku, ujęcia z kamery przyczepionej do jadącego czołgu i z jego wnętrza. Siedzi tam prowadzący. Mówi głośno, bo silnik hałasuje. Obraz drży, ale to dobrze – tak się teraz kręci, a i wygląda to naturalne podczas dynamicznej jazdy. Aleksiej Stoljarow zapowiada, że w tym sezonie znowu zostanie przetestowana wytrzymałość i sprawność młodzieży z Junarmii.

Potem są ćwiczenia, piłki, drabinki. A dalej spotkanie z prawdziwym żołnierzem, którego młodzież wita entuzjazmem i oklaskami. Podzieleni na dwie drużyny rywalizują w kolejnych konkurencjach. Wszystko na modłę programów rozrywkowych z telewizji komercyjnych: wydarzenie-komentarz uczestnika-przyśpieszone zdjęcia prezentujące trening. Profesjonalna realizacja za duże pieniądze.

Jonna Alava: – Unarmia jest gdzieś pomiędzy tradycyjną szkołą militarną, klubem hobbystycznym a projektem politycznym. Oficjalnie w politykę zaangażowana nie jest, ale to oczywista kpina. Najwyraźniej władze wyciągnęły wnioski z działalności ruchu „Nasi” i mniej nachalnie kontrolują nową armię młodzieżową. Tworzą wręcz wrażenie, że to samo sterowalny NGO.

Organizowanie spektakularnych ćwiczeń czy produkowanie programów, których nie powstydziłaby się zachodnia telewizja jest możliwe, bo młodzieżowe wojsko Putina ściśle współpracuje z prawdziwą armią. Infrastruktura ruchu to po prostu obiekty jednostek wojskowych, DOSAAF-u (Ochotniczego Towarzystwa Wspierania Armii, Lotnictwa i Marynarki Wojennej) i centralnego klubu sportowego armii. Armia Młodzieży współpracuje też z klubami młodych ratowników, młodych strażników, młodych asystentów policji i inspektorów ruchu drogowego oraz z ruchami rosyjskich Kozaków. Cały aparat państwowy pomaga jej ze wszystkich sił, a kasę dostarczają powiązane z Kremlem instytucje, firmy i media: Sberbank, TV Zwezda, TV Rassija24, gazeta „Moskiewskij Komsomolec”. I Jewgienij Prigożin – oligarcha stojący za Grupą Wagnera, bezwzględnym prywatnym wojskiem uznawanym za organizację terrorystyczną na usługach Kremla. To on dostarcza mundury członkom młodocianego wojska.

A umundurowanie – piaskowe spodnie i kurtki, czerwone koszule oraz charakterystyczny czerwony beret – to ważny element spajający. Dobrze rozumieli to naziści organizujący Hitlerjugend. To właśnie jednolity strój pozwalał z jednej strony wyróżniać się jako ważny, bo patriotyczny element społeczeństwa, a z drugiej dawał dzieciom poczucie przynależności, podobieństwa, wspólnoty, której potrzebuje człowiek w wieku dojrzewania. To samo dzieje się dziś w Rosji.

Armia niczym produkt

W promocji Junarmii – obok filmów czy intensywnej obecności w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Instagramie, gdy był jeszcze dostępny w Rosji – ważną rolę odgrywa jeszcze jeden chwyt zaczerpnięty wprost ze świata reklamy. Twarzami są znani i lubiani – przede wszystkim sportowcy. Przewodniczącym formacji jest znany gimnastyk Nikita Nagorny – trzykrotny mistrz świata, sześciokrotny mistrz Europy i trzykrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich młodzieży.

No i mają podmoskiewski „Patriot Park”, czyli militarny Disneyland. Młodzież znajdzie tam między innymi wystawę czołgów, place do ćwiczeń i centrum gier taktycznych, a „wszystko jest przesiąknięte patriotyzmem”. Gdy Putin otwierał to miejsce siedem lat temu, mówił z dumą, że będzie to „ważny element krajowego systemu militarno-patriotycznej pracy z młodzieżą”, a podobne parki będą powstawać w całej Rosji. I jednocześnie ogłosił, że krajowy arsenał wzbogaci się o 40 nowych taktycznych pocisków rakietowych zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych.

Junarmia przyciąga więc młodzież nowoczesnym stylem, kolorami i zabawą. Sam Szojgu zapraszał do wstępowania w jej szeregi pisząc dla dziennika „Kommersant”: „Junarmista ma dostęp do wszystkich radości służby wojskowej. Będziecie mieli okazję latać samolotami i skakać na spadochronie, nurkować i pływać na naszych okrętach wojennych i podwodnych, strzelać ze wszystkiego, co strzela, poza rakietami”.

Między wierszami można wyczytać, że to nie tylko zabawa i dobra kondycja, ale i możliwość rozpoczęcia kariery wojskowej lub politycznej. Ten drugi element rosyjskie władze mocno podkreślają zwracając się do rodziców, a oferta awansu społecznego przez solidną edukację i wsparcie rządowe jest wręcz wśród oficjalnych założeń organizacji. Ma ona wyrównywać szanse dzieci z nizin społecznych i zapobiegać kryminalizacji. Badacze mówią jednak, że w praktyce chodzi wyłącznie o wychowywanie tych dzieci na potencjalnych żołnierzy armii zawodowej.

Ma to zresztą w Rosji długą tradycję – w czasach radzieckich wielu członków służb specjalnych i armii werbowano właśnie spośród sierot.

Ilu członków ma Junarmia?

Ludzie Putina są w tym wszystkim skuteczni. Obok nowoczesnych metod marketingowych mają i proste, jak uderzanie cepem. Wstąpić może dobrowolnie każde dziecko w wieku 8-17 lat, choć – jak podaje Estońska Służba Wywiadu Zagranicznego – istnieje „nieformalny obowiązek dołączenia dla dzieci wojskowych, urzędników państwowych i pracowników przemysłu obronnego”. Wielką marchewką jest to, że ponad 20 rosyjskich uniwersytetów przyznaje dodatkowe punkty na egzaminach wstępnych kandydatom należącym do Junarmii.

Rekrutacja odbywa się w szkołach, a zgodnie z zarządzeniem władz wszystkie placówki mają obowiązek utworzenia pokoju do nauki i rekreacji dla Armii Młodzieży. Pomieszczenie opisane jest w materiałach niczym wystrój lokalu gastronomicznego we franczyzie: musi w nim być konkretny sprzęt, w tym broń strzelecka, mapa, flaga Rosji i zdjęcie prezydenta Putina. Do tego materiały edukacyjne, w których ważnym elementem jest wyjaśnienie zasadności aneksji Krymu. W niektórych regionach powstają też pozaszkolne „domy junarmiańskie” – wyposażone podobnie i pozwalające dzieciom na stałe przebywanie w środowisku militarnym.

Dzięki temu już w dwa lata od powstania Armia Młodzieży miała 140 tys. członków, a we wrześniu 2020 roku – 719 tys. W grudniu 2021 oficjalnie osiągnęła status milionowej. Legitymację z okrągłym numerem wręczano bardzo uroczyście. Arsenij Babaszow z podmoskiewskiego Podolska uroczystą przysięgę złożył przed murami Głównej Świątyni Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, co obserwował wiceminister obrony narodowej gen. płk Gienadij Żidko. By uczcić to ważne wydarzenie trzy działa uroczyście wystrzeliły pięć salw, a całości dopełnił pokaz fajerwerków.

Sam Babaszow mówił zaskoczony, że ceremonia to dla niego niezwykle ekscytujące i ważne wydarzenie. – Byłem dumny, że stanę się częścią ruchu, którego ideały są mi bliskie jako patriocie i obywatelowi. Przysięgam, że będę z honorem i dumą nosił wysoką rangę członka Armii Młodzieży! – mówił młody chłopak. A przewodniczący Nagorny podkreślał w przemówieniu, że Arsenij ślubował nie tylko przed swoimi towarzyszami, ale także „w obliczu historii i pamięci o chwalebnych wojownikach rosyjskich”. – Słowa przysięgi „podążać za tradycjami męstwa, odwagi i koleżeńskiej wzajemnej pomocy” doskonale oddają istotę wyczynu narodu radzieckiego w walce z faszyzmem – stwierdził Nikita Nagorny.

Indoktrynacja w Junarmii

Miejsce uroczystości – plac przed świątynią sił zbrojnych – wybrano nieprzypadkowo. Bo w Armii Młodych nowoczesna forma przekazu wypełniana jest bardziej klasycznymi treściami typowym dla społeczeństw zmilitaryzowanych. Jak podkreśla Jonna Alava, formalnie działania organizacji są podzielone na cztery części: rozwój duchowy i moralny, rozwój społeczny, rozwój fizyczny i sportowy oraz rozwój intelektualny. Analizując przekaz formacji Alava doszła jednak do wniosku, że kluczowym przekazem są tam bohaterstwo i poświęcenie, które opisuje się często w kategoriach duchowych i religijnych. Żywa jest też tradycja promowania dziecka-żołnierza jako ikony poświęcenia.

Od 2020 roku Junarmia publikuje cyklicznie w mediach społecznościowych sylwetki młodych bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (zwanej w reszcie świata II wojną światową). Dzieci mogły więc przeczytać taki post: „Po śmierci ojca w wieku 13 lat Walera Wolkow zostaje „synem pułku” w 7. Brygadzie Morskiej. Wraz z dorosłymi, z bronią w rękach, powstrzymuje ataki wroga. Według wspomnień kolegów-żołnierzy kochał poezję i często czytał ją swoim towarzyszom. W lipcu 1942 r., odpierając atak wroga, zginął bohatersko, rzucając pod nacierający czołg wiązką granatów. Za męstwo i odwagę został pośmiertnie odznaczony Orderem Wojny Ojczyźnianej I stopnia”.

Młoda Armia pisze też o Dimie. To chłopiec, który w 2020 roku uratował dwoje dzieci przed utonięciem, ale sam zginął. „Dima marzył o zostaniu żołnierzem, aby chronić ludzi”. Trudno o lepszy przykład dla dzieci, które mają być wychowane na obywateli skłonnych do oddania własnego życia za Putina.

Skuteczność działania Junarmii jest stale kontrolowana przez władze, a miernikiem tej skuteczności jest liczba członków formacji wstępujących w szeregi tej dorosłej. W 2019 roku było to około 1000 młodych ludzi, a tendencja jest wzrostowa.

Alava zwraca uwagę na jeszcze jedno – ogromny poziom emocji w przekazie Armii Młodzieży. Buduje on w dzieciach strach o przyszłość: o niechybną wielką wojnę, o wewnętrzne zagrożenie, które stanowią liberałowie, cokolwiek to słowo oznacza, i o możliwy upadek państwa. Rozwiązaniem ma być Junarmia, bo wojskowo-patriotyczny styl życia to jedyny racjonalny sposób obrony przed wszelkimi zagrożeniami.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułFotowoltaika za ponad 2 miliony złotych
Następny artykułPięć popisowych akcji Huberta Hurkacza w meczu z Daniiłem Miedwiediewem. WIDEO