Jak informuje serwis USNI News, amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin przedłużył rejs operacyjny grupy uderzeniowej lotniskowca USS Harry S. Truman (CVN 75) wraz z jego eskortą i skrzydłem lotniczym. Decyzja ta ma oczywiście związek z wojną w Ukrainie. Stany Zjednoczone potrzebują argumentu siły, aby przeciwdziałać rozlaniu się konfliktu – bezpośrednio lub pośrednio – na inne państwa. Z tego samego względu przedłużono również stacjonowanie 82. Dywizji Powietrznodesantowej w Polsce.
Truman i spółka działają na Morzu Śródziemnym już od czterech miesięcy. Pierwotnie lotniskowiec miał przejść Kanał Sueski i ruszyć na Bliski Wschód. Kiedy jednak sytuacja na granicy rosyjsko-ukraińskiej zaczęła się zaogniać, Pentagon rozkazał całej grupie uderzeniowej pozostać we wschodniej części Morza Śródziemnego, aby w razie potrzeby mieć na miejscu tradycyjny ostateczny argument amerykańskiej dyplomacji.
Kiedy Rosja dokonała bandyckiej napaści na Ukrainę, stało się jasne, że usługi Trumana będą potrzebne na dłużej. Grupa lotniskowcowa kontynuowała wobec tego ćwiczenia z siłami państw sojuszniczych (ostatnio głównie na wodach Morza Egejskiego i Morza Jońskiego), a jego samoloty uczestniczyły i wciąż uczestniczą w obronie NATO-wskiej przestrzeni powietrznej w odpowiedzi na groźby Kremla pod adresem kolejnych suwerennych państw. Jak mówi sekretarz prasowy Pentagonu John Kirby, Austin dokonuje codziennego przeglądu sytuacji i podejmuje decyzję o zmianie lub podtrzymaniu sposobu działania sił amerykańskich.
Jak długo Truman pozostanie między Europą i Afryką? Pewności oczywiście nie ma, ale nieoficjalne doniesienia wskazują, że do sierpnia. Właśnie wtedy grupa uderzeniowa lotniskowca USS George H.W. Bush (CVN 77), który obecnie przechodzi prace remontowe, będzie mogła zluzować Trumana, a ten będzie mógł wrócić do bazy macierzystej w Norfolku w stanie Wirginia. Truman wyszedł stamtąd w morze w grudniu ubiegłego roku.
– Staramy się uważać na ogłaszanie konkretnych dat zakończenia tymczasowych rozmieszczeń, ponieważ chcemy być w stanie monitorować sytuację i podejmować najlepsze, najelastyczniejsze decyzje w czasie rzeczywistym – powiedział Kirby.
W grę wchodzi podobno także ściągnięcie lotniskowca z obszaru Oceanu Spokojnego. Samo w sobie byłoby to sensacyjną decyzją w kontekście zagrożenia stwarzanego przez Chińską Republikę Ludową. Na wypadek, gdyby Pekinowi przyszło do głowy dokonać inwazji na Tajwan (o trudnościach z tym związanych pisaliśmy ostatnio tutaj), obecność dużych amerykańskich sił szybkiego reagowania może stanowić jedyną blokadę uniemożliwiającą realizację takiego zamiaru. Gdyby jednak doszło do przemieszczenia lotniskowca pacyficznego na Morze Śródziemne, byłby to zarazem potężny pozytywny sygnał pod adresem europejskich sojuszników Waszyngtonu.
USNI News zwraca uwagę, iż żaden amerykański okręt lotniczy nie pojawił się w obszarze odpowiedzialności Dowództwa Centralnego (które pokrywa Bliski Wschód od Egiptu do Pakistanu) od stycznia tego roku, co samo w sobie również jest niezwykłe i dobrze obrazuje, jak poważnie Amerykanie traktują wojnę w Ukrainie. Ba, owym ostatnim okrętem nie był nawet lotniskowiec, ale okręt desantowy USS Essex (LHD 2). Lotniskowca nie widziano w CENTCOM-ie od września ubiegłego roku, kiedy USS Ronald Reagan (CVN 76), przysłany w trybie pilnym z Yokosuki, aby osłaniać odwrót z Afganistanu, wrócił na Daleki Wschód.
Przypomnijmy również, że Moskwa wyraźnie spodziewała się podobnego obrotu sprawy, wobec czego rozmieściła na Morzu Czarnym i Śródziemnym trzy krążowniki rakietowe „dalekiej strefy morskiej i oceanicznej” projektu 1164 Atłant (NATO: Slava) na Morzu Czarnym i Śródziemnym. Jeden z nich – Moskwa, okręt flagowy Floty Czarnomorskiej – zasłynął na początku wojny jako uczestnik ataku na Wyspę Węży. Pozostałe dwa, Marszał Ustinow i Wariag, wciąż jednak znajdują się na Morzu Śródziemnym.
Okręty projektu 1164 są uzbrojone w pociski P-1000 Wułkan o zasięgu szacowanym na 700 kilometrów. Są one wersją rozwojową wcześniej stosowanych pocisków P-500 Bazalt, a ich głównym celem jest zwalczanie lotniskowców nieprzyjaciela. W przypadku Ustinowa, na którym zmodyfikowano wyrzutnie i zwiększono ich odporność termiczną, zasięg Wułkanów miał wzrosnąć rzekomo do 1000 kilometrów dzięki przyspieszaczom rakietowym. Krążowniki dysponują też stosunkowo silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym: ośmioma blokami po osiem wyrzutni systemu S-300F Fort o maksymalnym zasięgu 75 kilometrów przy użyciu pocisków 5W55RM.
Jak jednak pisaliśmy ponad miesiąc temu, atak krążowników na lotniskowce byłby samobójczy i skazany na niepowodzenie (nawet jeśli przyjmiemy, że okręty są w nienagannym stanie technicznym, a ostatnio trudno mieć co do tego pewność w stosunku do rosyjskiego sprzętu). Krążowniki mają raczej stanowić swoistą fleet in being, która choć słabsza, samym istnieniem zmusza przeciwnika do zabezpieczania się przed nią
Zobacz też: Pierwsza eskadra CH-53K w US Marine Corps
US Navy / AN Marvin Gabriel
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS