Dzisiaj, 1 kwietnia (08:47)
Legia Warszawa na wiosnę punktuje najlepiej w lidze. Lechia Gdańsk wciąż ma szansę na puchary. Jarosław Bieniuk, były kapitan Biało-Zielonych, obecnie telewizyjny ekspert przewiduje zacięty mecz. Początek spotkania w sobotę o godz. 20, relacja na sport.interia.pl.
Maciej Słomiński, Interia: Do października pracował pan w sztabie trenerskim ekstraklasowej drużyny Lechii Gdańsk. Co pan porabia dzisiaj?
Jarosław Bieniuk, ekspert TVP Sport: – W towarzystwie innych byłych piłkarzy Lechii, m.in. Sebastiana Mili i Kuby Wawrzyniaka pracuję dla TVP Sport, także barwy Biało-Zielone wciąż są obecne w moim życiu.
Zapachu szatni panu nie brakuje?
– Oczywiście, że tak. Przecież tam spędziłem większość życia, najpierw jako zawodnik, potem trener. Brakuje mi codziennego dotykania piłki, tej specyficznej atmosfery. Wybrałem jednak inną drogę, praca w sztabie w Ekstraklasie jest cięższa niż w niejednej korporacji, bo do wielu godzin w tygodniu dochodzą zajęte weekendy. Wieczny stres i ciśnienie. Samotnie wychowuję trójkę dzieci, to była moja główna motywacja odejścia z piłki ligowej, by być więcej czasu z nimi, by nie przegapić jakiegoś ważnego momentu.
Zna pan selekcjonera Czesława Michniewicza grubo ponad dwadzieścia lat. Był pan świadkiem jego pierwszych kroków trenerskich.
– Powiem więcej, znamy się tak długo, że graliśmy razem na boisku. Był taki mecz, gdy w barwach Amiki Wronki wystąpiliśmy w nieistniejącym już Pucharze UEFA na starym stadionie Atletico Madryt, Vicente Calderon. Przegraliśmy 0-1 po bramce w końcówce spotkania. Potem Czesiu został trenerem rezerw, często wracaliśmy razem do Gdyni jeszcze ze śp. Anią Przybylską. Amica bardzo dbała o zaplecze pierwszej drużyny, rezerwy grały w III lidze, czyli II lidze według dzisiejszego systemu. Dziś Lech II gra w czołówce tego poziomu, ale to nie pierwszyzna w Wielkopolsce. Amica pod kierunkiem Michniewicza przetarła szlak około 20 lat temu, mogłaby nawet awansować na zaplecze Ekstraklasy, gdyby przepisy na to pozwalały.
Gdy wówczas patrzył pan na Michniewicza widział pan w nim trenera reprezentacji?
– Ciężko powiedzieć, to były jego początki i zupełnie inne czasy niż dziś. Nie było kursów trenerskich, wiele rzeczy robiło się “na czuja”, szkoleniowcy pracowali metodą chałupniczą. Na pewno prowadzenie z sukcesami rezerw Amiki było pierwszym sygnałem, że z tej mąki będzie chleb.
Potem spotkaliście się w Widzewie Łódź.
– Na początek trener posadził mnie na ławce, może dlatego, że mnie znał (śmiech). Szybko jednak wskoczyłem do składu i stworzyłem dobry duet stoperów z Sebastianem Maderą, potem z Ugo Ukahem. Dobrze nam się współpracowało w Widzewie, byliśmy o jeden mecz od pucharów. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że Michniewicz, którego znałem z boiska, może zostać topowym trenerem. To jeden z dwóch szkoleniowców, z którym najlepiej mi się pracowało.
Kto jest tym drugim?
– Michał Probierz. U obu przygotowania do sezonu były bardzo ciężkie.
Pamiętam, że po obozie w Gniewinie już w barwach Lechii mówił pan, że to ostatni obóz, kolejnego pan nie zniesie.
– Tak wtedy myślałem, a potem przyszedł holenderski trener Ricardo Moniz i dopiero dostaliśmy w kość (śmiech). Mówiąc serio, lubiłem jako piłkarz ciężko pracować, zwłaszcza gdy potem tę pracę było widać na boisku. Wracając do Michniewicza, pamiętam gdy spotkałem go kiedyś w pociągu, był wówczas trenerem Termaliki Nieciecza, z której uczynił drużynę, której bardzo ciężko było strzelić bramkę. Przez trzy godziny pokazywał mi na laptopie treningi swojej drużyny, ujęcia z drona itd. Dobry trener z otwartą głową. Cieszę się z jego sukcesu, który jest wydarzeniem dla całej polskiej piłki.
To teraz gorący temat – wymarzeni rywale dla Polski na mistrzostwach świata. Z pierwszego koszyka ulubiona Anglia?
– Zawsze kibicuję reprezentacji Anglii, jej zawdzięczam boiskowy pseudonim. Jednak z tych najsilniejszych drużyn poproszę kogoś z Ameryki Płd. – niech będzie Argentyna lub Brazylia. Z drugiego wolałbym nie wylosować nikogo egzotycznego, z tymi drużynami mamy złe doświadczenia – przegrywaliśmy z Ekwadorem, Senegalem czy Koreą Płd., poproszę więc Danię lub Chorwację. Wreszcie z czwartego poproszę Kanadę, z którą graliśmy bardzo rzadko jeśli w ogóle.
O Lechii Gdańsk wciąż mówi pan “my”, ale zapewne pilnie śledzi pan ligowe występy Zagłębia Lubin.
– Z trenerami Piotrem Stokowcem, Łukaszem Smolarowem, Mariuszem Szymkiewiczem, Jarosławem Bako i psychologiem Pawłem Habratem, którzy dziś są w Zagłębiu Lubin spędziliśmy trzy bardzo udane lata w Lechii Gdańsk. Osiągnęliśmy historyczny sukces w sezonie 2018/19, zdobywając Puchar Polski i trzecie miejsce w lidze. Ktoś powie, że mogliśmy więcej, że jest niedosyt, ja mówię, że to najlepszy sezon w historii klubu. Potem były zacięte mecze z Brondby, obok finału Pucharu Polskim na Stadionie Narodowym najbardziej pamiętne chwile ostatnich lat. Cały czas jesteśmy w kontakcie, rozmawiamy o różnicach między Lechią i Zagłębiem, wiem że cały sztab z Piotrem na czele ma ogromny sentyment do Gdańska. W Lubinie są w podobnej sytuacji jak na początku pobytu w Lechii. W pierwszym sezonie muszą się utrzymać w lidze, potem pomyśleć o czymś więcej.
Trzy lata współpracował pan w sztabie z Piotrem Stokowcem. Mówiło się o nim głośno jako o następcy Adama Nawałki, potem Paolo Sousy. Myśli pan, że to odpowiedni kandydat na selekcjonera?
– Merytorycznie na pewno dałby radę, praca z reprezentacją to marzenie każdego selekcjonera i Piotr nie jest pod tym względem wyjątkiem. Pozostaje kwestia doświadczenia na najwyższym poziomie z najlepszymi polskimi piłkarzami.
Czesław Michniewicz też nie pracował z Robertem Lewandowskim przed podjęciem pracy w kadrze.
– Był jednak w Legii Warszawa, a przede wszystkim pracował z kadrą młodzieżową. Wiedział jak to jest mieć piłkarzy do dyspozycji jedynie przez kilka dni, jak zorganizować zgrupowanie itd. Życzę Piotrowi Stokowcowi, by poprowadził kiedyś reprezentację, dorosłą lub młodzieżo … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS