A A+ A++

Piotr Kozłowski: Jest pani studentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej na UMCS w Lublinie. Jednak wojna zastała panią w rodzinnym mieście – Odessie.

Daria Korsak: – W grudniu 2021 roku musiałam wrócić z Lublina do Odessy, żeby wyrobić sobie nową wizę. Bardzo długo czekałam na jej potwierdzenie z polskiej strony. Ostatecznie dostałam ją kilka dni przed wybuchem wojny. Już nie wróciłam do Lublina. 

Jak zapamiętała pani pierwszy dzień rosyjskiej inwazji?

– Powiedzieć, że był okropny, to nic nie powiedzieć. Było strasznie. Nie wiedziałam, co mam robić, gdzie iść. Tata, który pracuje w siłach zbrojnych Ukrainy, zadzwonił do mnie i powiedział, żeby jak najszybciej się spakować. Miałam jechać do Polski, a mama i brat do rodziny na wsi w zachodniej Ukrainie. Zrobiłam to, o co prosił, ale powiedziałam, że nie chcę wyjeżdżać, że chcę zostać tu, w ojczyźnie. Już w czasie pakowania słyszałam kolejne wybuchy. Z jednej strony było to uczucie, jakby wszystko działo się w filmie, z drugiej wszystko dobrze było widać za oknem. Trudno to nawet wytłumaczyć. Obudziłam się w kraju, gdzie wybuchają bomby, giną ludzie i słychać ostrzał. Trwa wojna, a ja pakuję rzeczy wśród tych wybuchów. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIlustracje nagrodzone w ogólnopolskim konkursie
Następny artykułCieszyński: Rozpoznanie bojem nowego e-dowodu. Dziennie 50 tys. nowych nr PESEL