Steven Grant nie może spać. Gdy jednak w końcu udaje mu się zmrużyć oczy, budzi się później w dziwnych miejscach, ludzie zdają się go znać, mimo że sam nigdy ich nie widział. Po jednym z takich zaćmień umysłu budzi się na trawie, z przemieszczoną szczęką, głosem w głowie wyzywającym go od głupków i jakimiś ludźmi strzelającymi do niego z pistoletów.
A więc da się! Marvel jest jeszcze w stanie zrobić serial, który wciąga od pierwszych minut i (zdaje się) nie krzywdzi głównego bohatera natychmiast spychając go na drugi plan, albo robiąc z niego niedorajdę – chociaż tu akurat w pewnym sensie robi, ale tylko częściowo i ma to fabularny sens. Na przestrzeni kolejnych pięciu odcinków wiele jeszcze może się zmienić, ale otwarcie “Moon Knighta” pozwala mieć nadzieję, że serial będzie naprawdę dobry. Być może najlepszy z dotychczasowych, licząc od “WandaVision”.
Moon Knight (2022) – opinia o pierwszym odcinku serialu [Disney]. Wszystkie twarze Oscara
Pierwszy serial MCU ma do dziś tę przewagę, że jest mocno eksperymentalny, a przynajmniej jego pierwsza połowa. Twórcy raz za razem oferowali widzom nową, mocno samoświadomą stylistykę, intrygując i pobudzając apetyt na więcej. Ostatecznie jednak dewoluował w standardowy superbohaterski finał, do kompletu połączony z niewyobrażalnie naiwnym usprawiedliwieniem zachowania Wandy, co, zdaje się, będzie próbował naprawić zbliżający się wielkimi krokami “Droktor Strange w multiwersum obłędu”. Kolejne seriale bały się wykorzystać potencjał bohaterów, o których opowiadały, zamiast tego wykorzystując okazję do wprowadzenia nowych, mniej ciekawych bohaterów (chociaż akurat Kate Bishop naprawdę polubiłem!), próbując być na bieżąco z dzisiejszymi czasami, wcinając się w politykę, rasizm i parę innych rzeczy, które większości widzów nie kojarzą się z superbohaterską rozrywką. I wtedy wpada on, cały na biało (dosłownie), z kapturem na głowie i latarkami w oczach. Zdaje się obiecywać, że dostaniemy po prostu kilka godzin solidnej rozrywki. Po tym co zobaczyłem, wierzę mu.
Oscar Isaac jest gwarantem jakości. Samą swoją obecnością ratuje – przynajmniej do pewnego stopnia – produkcje w których występuje. Nawet ostatnia trylogia “Gwiezdnych wojen” nie była w stanie przyćmić jego gwiazdy, choć bardzo się starała. Facet jest kameleonem. Niezależnie od tego, czy gra mrocznego, poważnego człowieka, czy pierdołę, czy naukowca, czy kogokolwiek innego, robi to bardzo wiarygodnie. Między innymi dlatego był doskonałym wyborem do zagrania Marca Spectera, piekielnie skutecznego najemnika, który za dnia myśli, że nazywa się Steven Grant i jest wstydliwym pracownikiem muzeum. Isaac sprzedaje obie te osobowości bez najmniejszego problemu i do tego posiada sylwetkę, która uwiarygodnia wieńczącą odcinek scenę nie tyle walki, co bezpardonowego mordowania przeciwnika w łazience.
Z istotnych członków obsady serialu w pierwszym odcinku poznajemy jeszcze postać graną przez Ethana Hawke’a, niejakiego Arthura Harrowa. Bardzo lubię Ethana, ale jakoś czuję, że “Moon Knight” nie pozwoli mu za bardzo rozwinąć skrzydeł. Harrow jest typowym, religijnym fanatykiem, tyle że obdarzonym dziwną, na razie jeszcze niezrozumiałą mocą. Chodzi spokojnie, mówi spokojnie, jest absolutnie przekonany o prawości swoich czynów. Nic specjalnego, ale być może scenarzyści jeszcze nas zaskoczą. Przekonamy się.
Moon Knight (2022) – opinia o pierwszym odcinku serialu [Disney]. Lekki, marvelowy horrorek?
Miło jest dostać produkcję, która już w pierwszym odcinku informuje widza, przynajmniej mniej więcej, z czym będzie miał do czynienia. Wiemy kto jest bohaterem, wiemy kto stoi naprzeciwko niego. Nie rozumiemy jedynie dlaczego, o czym powiedzą nam na pewno kolejne odcinki, ale ogólny konflikt został zarysowany zaskakująco wyraźnie. To ważne aby nie trzymać widza zbyt długo w niepewności, kiedy cały serial ma mieć jedynie sześć odcinków. Widać, że Kevin Feige wyciągnął wnioski po narzekaniach fanów na temat poprzednich seriali MCU.
“Moon Knight” jest również intrygująco świeży w swojej prostocie – przynajmniej w ramach MCU – ponieważ pierwszy odcinek ma wyraźnie horrorowy sznyt. Mroczne korytarze, skromne, podbijające klimat oświetlenie robią robotę już same w sobie, a jak jeszcze dodać do tego głos przemawiający do głównego bohatera z wnętrza jego głowy, wszechobecne lustra, symbolizujące dualizm postaci Marca/Stevena, w których czai się również niejeden sekret, oczom widza ukazuje się produkcja potrafiąca trzymać w napięciu. No i nie zapominajmy o wielkim stworze z ptasią głową, który czasami gania, a czasami po prostu obserwuje protagonistę. Fani komiksów zapewne wiedzą o kogo chodzi, ale serial jeszcze nie wchodził w takie szczegóły, więc nie będę nazywał go tu z imienia. “Moon Knight” to taki lekki PG horror dla nastolatków. I komedia, oczywiście.
Nie zapominajmy, że to wciąż serial Marvela, więc poważne, mroczne sytuacje wciąż poprzecinane są momentami humorystycznymi, choć trzeba scenarzystom przyznać, że nie popłynęli z humorem jakoś bardzo. Mamy oczywiście irytującą szefową Stevena i oglądającego wydry na telefonie stróża, a w momentach największej adrenaliny, kiedy Steven nie ma pojęcia co się dzieje, zdarza mu się zrobić coś naprawdę niemądrego, co szybko komentuje głos w jego głowie, ale ostatecznie humor nie przytłacza. To wciąż raczej poważna historia, okraszona paroma żartami, a nie, jak w przypadku choćby “Hawkeye’a”, dokładnie na odwrót. Jest też dosyć krwawo – choć całkiem sprytnie nikt nigdy nie ginie na naszych oczach, pozostawiając brutalność postaci wyobraźni, a kiedy jeden ze ścigających Stevena samochodów wjechał centralnie w ciężarówkę przewożącą wielkie kłody drewna, aż podskoczyłem w fotelu.
“Moon Knight” bardzo sprytnie rozpoczyna się od nie mającego pojęcia o swojej drugiej tożsamości Stevena, pozwalając widzowi wejść w ten świat razem z nim. Pierwszy odcinek prezentuje kilka intrygujących tajemnic i rozstawia najważniejsze figury na szachownicy. Jeśli scenarzyści dobrze je rozegrają, to możemy dostać najlepszy i najmroczniejszy z dotychczasowych seriali MCU. Przekonamy się już za lekko ponad miesiąc, jako że finał ma zostać wyemitowany już czwartego maja. Po raz pierwszy od “WandaVision” czekam z niecierpliwością.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS