A A+ A++

Przedstawione w ubiegłym tygodniu zmiany podatkowe (w PIT) nie są przyczynkiem do głębszych rewizji scenariuszy makro, ale stanowią kolejny impuls, który nakłada się na i tak już luźną politykę fiskalną – oceniają ekonomiści. Część z nich jest zdania, że pogarszające się nastroje konsumenckie mogą spowodować większą skłonność do oszczędzania, zatem proinflacyjny efekt zmian podatkowych może nie być znaczący.

Czy zmiany w podatku dochodowym PIT wpłyną na inflację?

Dodatkowy impuls fiskalny będzie rozłożony na poszczególne miesiące w drugiej połowie tego roku, natomiast bardziej skumulowaną formę, poprzez zwroty nadpłaconego podatku, przyjmie w 2023 r. Jego oddziaływanie przypadnie na okres bardzo silnego oddziaływania innych czynników determinujących inflację – w perspektywie najbliższych miesięcy będą to głównie zmiany cen żywności i paliw, w 2023 r. inne zmiany administracyjne – prawdopodobne wygaszenie Tarczy Antyinflacyjnej. Na tle wymienionych elementów rewizja Polskiego Ładu będzie miała marginalne znaczenie z punktu widzenia inflacji” – powiedziała PAP Biznes kierownik zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska.

Warto też zaznaczyć, że wybuch wojny w Ukrainie znacząco pogorszył koniunkturę konsumencką. Pesymizm konsumentów zwyczajowo prowadził do okresów zmniejszonej skłonności do dokonywania wydatków i zwiększonej preferencji dla oszczędzania. Jeśli pogorszenie nastrojów okaże się trwałe, jeszcze mniejsze będzie proinflacyjne oddziaływanie obniżki podatków” – dodała.

W ubiegłym tygodniu rząd zaproponował rewizję zmian podatkowych wprowadzonych od 1 stycznia 2022 r. w ramach Polskiego Ładu. Nowe propozycje, które mają wejść w życie od 1 lipca br., to m. in. obniżenie stawki PIT z 17 do 12 proc. dla podatników na skali podatkowej i wyłączenie składki na ubezpieczenie zdrowotne z podstawy opodatkowania dla podatników na podatku liniowym, ryczałcie i karcie podatkowej. Zlikwidowana ma zostać tzw. ulga dla klasy średniej.

Z oceny skutków regulacji projektu ustawy wynika, że koszt zmian podatkowych dla sektora finansów publicznych w 2022 r. to 6,8 mld zł, a w 2023 r. to 23,8 mld zł.

Zmiany podatkowe nie wpłyną istotnie na makroekonomię

Zdaniem ekonomistów mBanku, zaproponowane zmiany podatkowe nie są przyczynkiem do głębszych rewizji scenariuszy makroekonomicznych.

Około 7 mld zł w cenach bieżących to +0,3 proc. PKB, a +24 mld zł w 2023 r. to około +0,8 proc. PKB. Pamiętajmy też, że mówimy tu o zmianie dochodów netto, a nie o samej konsumpcji. Gdyby nie dotykać efektów dystrybucyjnych (nie rozpędzalibyśmy się też z nimi nadmiernie, bo pozytywny aspekt reformy skupia się relatywnie bardziej właśnie wokół dochodów średnich), należałoby szacować efekt konsumpcyjny na +0,2 pkt. proc. teraz i pewnie +0,6 pkt. proc. w roku kolejnym. W obecnych warunkach i przy bieżącej niestabilności otoczenia makro obie liczby są mniejsze niż błąd prognozy i trudno, aby zmiany te traktować jako przyczynek do zmiany scenariusza makro” – oceniają ekonomiści.

Nawet przed wprowadzeniem pierwszej tarczy antyinflacyjnej argumentowaliśmy, że istnieje bardzo duże ryzyko, iż środki ‘zaoszczędzone’ dzięki niej zostaną faktycznie zaoszczędzone, odłożone, a nie przeznaczone na dodatkową konsumpcję. Problem był tym bardziej trudny, że konsument zyskiwał w tym scenariuszu względem jakiegoś alternatywnego rozwoju świata, z którym de facto trudno było się porównać – świata, w którym ceny rosły szybciej, konsument nie miał okazji zobaczyć tego świata, bo wszedł w niego już z tarczami. W przypadku reformy podatkowej korzyści i koszty są dużo bardziej namacalne, ale sentyment konsumentów absolutnie nie sprzyja konsumpcji, lecz właśnie budowaniu oszczędności” – dodają.

Dodatkowy impuls fiskalny

Ekonomiści Citi Handlowego zwracają jednak uwagę, że zaprezentowany w ubiegłym tygodniu plan zmian podatkowych to kolejny impuls, który nakłada się na i tak już luźną politykę fiskalną w ostatnim czasie.

Według naszych szacunków łączna skala obniżek podatków i wzrostu wydatków zapowiedzianych w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy to około 145 mld zł, a więc 4,8 proc. PKB. Skala tego impulsu fiskalnego byłaby bardzo duża nawet w przypadku gospodarki znajdującej się w recesji. Niemniej polska gospodarka nie jest w stagnacji, a znajduje się raczej bliżej punktu przegrzania – popyt krajowy rośnie w tempie dwucyfrowym, podczas gdy inflacja zbliżyła się do 10 proc. W takich warunkach dodatkowe wydatki będą w znacznym stopniu przekładać się na wzrost cen oraz pogorszenie w rachunku bieżącym, zamiast stymulować gospodarkę” – podkreślają ekonomiści.

Brak koordynacji polityki fiskalnej i monetarnej może mieć daleko idące konsekwencje. Po pierwsze, polityka fiskalna może relatywnie szybko i skutecznie podnieść inflację. Ponieważ efekty działań NBP uwidaczniają się z opóźnieniem, dzisiejsze podwyżki zaczną obniżać inflację dopiero za kilka kwartałów. Im bardziej RPP będzie zmuszona kompensować efekt luźnej polityki fiskalnej podwyżkami stóp procentowych, tym większe ryzyko głębokiego tąpnięcia wzrostu w 2023 r. Po drugie, podwyżki stóp i luźniejsza polityka fiskalna mogą prowadzić do znacznego wzrostu kosztu obsługi długu” – dodają.

Jaki deficyt budżetowy w 2022 roku?

Część ekonomistów ocenia, że w związku z luźniejszą polityką fiskalną deficyt sektora finansów publicznych Polski już w tym roku może wzrosnąć powyżej 4 proc. PKB. Za wzrost deficytu będzie odpowiadał m.in. wzrost wydatków związanych z przyjęciem uchodźców, zbrojeniami, tzw. Tarczą Antyputinowską, a także obniżki podatków pośrednich w związku z tzw. Tarczą Antyinflacyjną i zapowiedziane ostatnio plany obniżek podatków bezpośrednich.

Ograniczenie obciążeń podatkowych, łącznie z wcześniejszymi informacjami dot. przedłużenia rozwiązań tarczy antyinflacyjnej, wyższych wydatków zbrojeniowych oraz związanych z pomocą dla uchodźców mogą podwyższyć deficyt SFP w tym roku do ok. 4,5 proc. PKB, wobec szacowanego na 3,1 proc. PKB wyniku w 2021 r. W naszej ocenie, o ile nie dojdzie do silniejszej skali pogorszenia aktywności (tj. wzrost utrzyma się w kolejnych latach w okolicach 3,0 proc. rdr), sytuacja w finansach publicznych będzie stopniowo stabilizować się” – napisali w raporcie ekonomiści BOŚ.

Większym problemem sytuacja w finansach publicznych stałaby się w scenariuszu silniejszego spowolnienia aktywności, pogorszenia sytuacji na rynku pracy i silniejszego ograniczenia konsumpcji prywatnej, co silniej i trwalej uderzyłoby w dochody budżetowe” – dodali.

Również ekonomiści ING Banku Śląskiego zakładają, że w 2022 deficyt sektora wyniesie ok. 4,5 proc. PKB, a w 2023 utrzyma się powyżej 4 proc. PKB.

Swoją prognozę deficytu finansów publicznych zrewidował w ostatnim czasie też Bank Pekao. Według szacunków banku, deficyt wzrośnie do 3,7 proc. w 2022 i 4,4 proc. w 2023 r., a w scenariuszu negatywnym – sięgnie nawet 5,4 proc. na koniec tego okresu.

Bardziej optymistyczna w tej kwestii pozostaje Marta Petka-Zagajewska z PKO BP. Ekonomistka prognozuje, że deficyt gg w latach 2022-2023 nie przekroczy progu 3 proc. PKB.

“Zaplanowane na lipiec modyfikacje Polskiego Ładu – m.in. obniżka stawki podatkowej PIT z 17 proc. do 12 proc. – będą mieć ograniczony wpływ na wynik fiskalny w tym roku (rzędu 0,4-0,5 proc. PKB), podobnie jak i w latach następnych. Kluczowe dla wyniku fiskalnego są teraz zmiany nominalnej dynamiki PKB, zakres i koszt pomocy uchodźcom, zmiany wydatków militarnych powyżej benchmarku 2 proc. PKB. Szacujemy, że w naszym scenariuszu bazowym wynik fiskalny (ESA) wyniesie -2,8 proc. PKB w 2022, a w kolejnym roku także pozostanie poniżej progu 3 proc. PKB” – powiedziała PAP Biznes ekonomistka.

Ekonomiści mBanku podkreślają, że w najbliższych latach utrzymanie rządu i finansowanie jego funkcji będzie droższe. Tymczasem proponowane zmiany podatkowe zmierzają w kierunku zmniejszenia wpływów do budżetu, co będzie oznaczać wyższe deficyty.

“Wojna w Ukrainie już prowadzi do przemodelowania strategii obronności całej Europy, w tym Polski, na najbliższe lata. Napływ uchodźców ponownie przypomni o wydolności systemu opieki zdrowotnej czy systemu edukacji. W wielkim skrócie, w najbliższych latach utrzymanie rządu i finansowanie jego funkcji jako dostarczyciela dóbr publicznych wszelkiej maści będzie trudniejsze i droższe. Tymczasem zmiany podatkowe idą w przeciwnym kierunku. Trudno uwierzyć w tym momencie w racjonalizację wydatków i idące z tego tytułu oszczędności. A więc idziemy – ceteris paribus – w większe deficyty” – zaznaczają. (PAP Biznes)

pat/ ana/

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDziennikarki Biełsatu już 500 dni za kratami
Następny artykułNasze Miasto: Najpiękniejsze kibicki w Śląskiem. Te dziewczyny kradły show podczas meczu! Zobacz zdjęcia pięknych pań, które niosły naszych do zwycięstwa