Polak zastępuje w FPX ukraińskiego gracza – Kirilla “ANGE1” Karasiowa. Trzeba przyznać, że świetnie wszedł do nowego składu, z którym wygrał prestiżowy turniej, pokonując w finale G2 Esports.
Kolejny sukces Polaka w VALORANCIE
“BaddyG” to jest z bardziej znanych zawodników na polskiej scenie VALORANTA. Wraz z Ballista Esports osiągnął jeden z pierwszych “polskich” sukcesów w tej grze – awans na finały VALORANT Masters. Pół roku później zespół przestał jednak istnieć, a Kamil “baddyG” Graniczka zaczął poszukiwania nowej drużyny.
Był na testach w Excel, standinował w Team Fines, a także był testowany w Alliance. Zaliczył również krótkie epizody w HEET i NOM eSports. Na dobre jednak na scenę wrócił w tym roku. Co prawda, pod koniec 2021 r. wygrał w barwach QuesoHeetRiders BeContender #3, ale największy sukces nadszedł kilka dni temu w barwach znanej organizacji FPX. Wygrana w VCT EMEA: Challengers to duże osiągnięcie. – To zwycięstwo szczerze powiedziawszy znaczy dla mnie bardzo bardzo dużo – mówi w rozmowie ze Sport.pl Kamil “baddyG” Graniczka. – Wiadomości od znajomych, którzy gratulują zwycięstwa, osoby które oglądałem na początku kariery piszą, że cieszą się z tego, że się pokazałem i widzą jak wiele to dla mnie znaczy to piękne chwile i życzę tego każdemu, kto ciężko dąży do celu. Teraz czas na chwile oddechu po intensywnym okresie przygotowawczym i walka o następny turniej LAN’owy, na który mam nadzieje tym razem pojedziemy i uda nam się osiągnąć najwyższą lokatę.
Jak duży jest to sukces? Zapytaliśmy o to Krystiana “TERPA” Terpińskiego, znanego w środowisku eksperta VALORANTA i Lead Project Managera w Polskiej Lidze Esportowej.- Przy obecnym systemie esportowym w VALORANCIE możemy to jednoznacznie określić małym mistrzostwem Europy. Małym, bo takich turniejów jest więcej w ciągu roku. Aczkolwiek region EMEA aktualnie jest najsilniejszy na świecie. Wygrać Challengersy w tym regionie jest ciężej niż wygrać mistrzostwa świata czy turnieje rangi VCT Masters. Jest bardzo dużo zespołów, nie ma drużyn niższego tieru i sukces jest na pewno ogromny. Żaden Polak jeszcze nie wygrał VCT EMEA: Challengers. Co ciekawe, “zeek” i “starxo” też tego nie osiągnęli, mimo to, że są mistrzami świata.
“Miałem za sobą wspaniałych ludzi”
Kamil musiał pokonać bardzo długą drogę, aby znowu święcić sukcesy. Tułaczka po wielu zespołach na pewno potrafi załamać nie jednego “kozaka”. Jednak “baddyG” się nie poddał i godnie zaprezentował się w barwach FPX, pomimo tego, że jego zadania były całkiem inne niż we wcześniejszych składach. – Ostatni rok dał mi mocno w kość pod względem drużynowym przez co wiele razy wątpiłem w prawidłowość moich decyzji jeśli chodzi o granie i wybieranie drużyn. Miałem za sobą wspaniałych ludzi, którzy zawsze we mnie wierzyli i za każdym razem gdy coś szło nie tak mówili, że w końcu szala się odwróci i wtedy będzie warto przejść przez te ciężkie chwile. Podsumowując, jestem o wiele wiele mądrzejszym graczem, spokojniejszym oraz wytrwalszym – podkreśla zawodnik, zapytany o to czym różni się “baddyG” z Ballisty od “baddy’ego” z FPX.
– Jest jednym z tych gości, którzy zrobią wszystko, aby osiągnąć drużynowy sukces – mówi Terpiński. – Zabłysnął jako duelista. Ten zawodnik, który brał ciężar na swoje barki przy entry czy przy sterowaniu ofensywą, a teraz jest odpowiedzialny kompletnie za coś innego jako kontroler. Wykonuje dużo czarnej roboty, której nie każdy chce się podjąć. Świetnie strzela i jest zawodnikiem, który od dawna był gotowy do gry na najwyższym szczeblu, ale miał pecha z drużynami.
“Miałem dość rollercoasterów emocji”
Sam “baddyG” nie ukrywa jednak, że w trakcie swojej kariery miał wiele momentów zwątpienia. – Triale w dobrych drużynach, gdzie mówiono mi, że wszystko jest super i są mną zainteresowani, wysyłają mi kontrakty i nagle w ostatnim momencie coś idzie nie tak, sprawiały, że sam w siebie wątpiłem. Miałem dość tego rollercoasteru emocji, w którym jednego dnia cieszysz się z danej szansy, a drugiego dostajesz informacje, że biorą kogoś innego bo np. ma większy potencjał marketingowy lub obiecał, że będzie grał jako prowadzący, a potem odpuszczał po kilku dniach lub tygodniach. Na szczęście zawsze ciężko pracowałem na szanse w T1 i jak widać warto było.
Niestety radość z sukcesu w poniedziałkowy poranek ograniczyli sami organizatorzy turnieju na Islandii, którzy poinformowali, że FPX nie będzie mógł wziąć udziału w turnieju. – Myślę, że ta decyzja jest zbyt pochopna i nie do końca rozumiem jak dokładnie będzie argumentowana – mówi “TERP”. – To nie jest tak, że tylko FPX miałoby korzystać ze standinów na turnieju w Islandii. Problemy wizowe dla Rosjan są oczywiście na tapecie, a coraz częściej mówi się również o tym, że Fnatic skorzysta ze zmiennika w miejsce brave’a. Za niego zagra otom albo BONECOLD. Postrzegam tę decyzję jako lekko zrushowaną. Drużyny miały polecieć na Islandię 6 kwietnia. Ardiis wczoraj miał pozytywny wynik testu na COVID, więc przy obecnych regulacjach mógłby za 10 dni lecieć i trzon zespołu zostałby zachowany – Polak, Łotysz, Szwed i dwóch standinów. Tak by to wyglądało ze strony FPX. Dla mnie ta decyzja jest niesprawiedliwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS