A A+ A++

Właściciela jachtu próbują też wytropić włoskie służby podatkowe. Na początku marca wkroczyły na pokład „Scheherazade” i przejęły dokumenty. „Guardian” pisze, że włoskie władze na razie nie doszukały się związków z samym prezydentem Rosji, ani żadnym z oligarchów objętych unijnymi sankcjami. Włoska „La Stampa” łączy z tym superjachtem nazwisko Eduarda Chudajnatowa, byłego prezesa koncernu Rosnieft, ale według źródeł „Guardiana” we włoskiej policji, Chudajnatow to za drobna płotka, by móc sobie pozwolić na jacht tej skali.

Onet: Superjacht Putina nietykalny we Włoszech. Znaleźli kapitana statku?

Ludzie Nawalnego ujawniają: Putin właścicielem superjachtu

W poniedziałek 21 marca tajemnicę „Scheherazade” rozwikłali ludzie z antykorupcyjnej fundacji Aleksieja Nawalnego, rosyjskiego dysydenta, który od lat nagłaśnia korupcję w kręgach władz Rosji i ujawnia bajeczne majątki Putina i bliskich mu oligarchów.

Dziennikarka śledcza Maria Pewczik i aktywista Gieorgij Alburow ujawnili szczegóły swojego dochodzenia, w trakcie którego ustalili, że głównym dysponentem jachtu musi być prezydent Rosji. Nie dotarli do dokumentów z raju podatkowego i nie znaleźli w nich nazwiska Putina. Jak sami piszą, to niemożliwe, bo oficjalnie Władimir Putin zarabia 136 tys. dolarów rocznie, jest właścicielem skromnego mieszkania, trzech aut z czasów ZSRR i niewielkiej przyczepy kempingowej. Ale jego bajeczny majątek oficjalnie przepisany jest na rodzinę i bliskich znajomych. Słynnym pałacem w Gelendżyku nad Morzem Czarnym (posiadłość warta grubo ponad 5 mld dolarów) zarządza np. Michaił Szełomow, syn jednego z kuzynów Putina. To jeden z najbardziej tajemniczych rosyjskich oligarchów, który rzekomo pilnuje osobistych udziałów Putina w Gazpromie czy Sogazie.

Inny przyjaciel Putina, Giennadij Timczenko, „opiekuje się” jachtem „Graceful”, również przypisywanym Putinowi. Ale wart 140 mln dolarów „Graceful” w połowie lutego, tuż przed atakiem Rosji na Ukrainę, zdołał bezpiecznie oddalić się z jednego z niemieckich portów do rosyjskiego Kaliningradu. Tam nie dosięgną go europejskie sankcje. Tymczasem „Scheherazade” wciąż tkwi we włoskiej Carrarze.

Po nitce do kłębka, czyli jak tropiono właściciela „Scheherazade”

Pewczik i Alburow dotarli do innych dokumentów: listy płac załogi „Scheherazade”. Okazało się, że poza brytyjskim kapitanem, cała reszta, od bosmana po majtków, to Rosjanie. Rosjanie na pokładzie jachtu należącego zapewne do któregoś z rosyjskich oligarchów? To samo w sobie nie byłoby jeszcze dziwne. Ale to, że niemal wszyscy należą do FSO, czyli Federalnej Służby Ochrony, czyli czegoś w rodzaju rosyjskiej Secret Service. Aktywiści Nawalnego za pomocą specjalnej aplikacji zestawili nazwiska z listy członków załogi „Scheherazade” z wpisami w smartfonach różnych osób i ustalili, że wielu z nich miało dopisek FSO (np. Witalij czy Siergiej FSO).

To oczywiście byłoby wciąż za mało, by potwierdzić, że to na pewno pracownicy prezydenckiej ochrony. Ale śledczy Nawalnego dotarli też do wycieków baz danych z biur informacji kredytowych. Kilku członków załogi „Scheherazade” starało się o pożyczki i we wnioskach podawało swoje prawdziwe miejsce pracy. Oczywiście FSO. Wielu z nich było zatrudnionych w oddziale w Soczi, który zapewnia Putinowi ochronę w oficjalnych rezydencjach nad Morzem Czarnym.

Nagłe zniknięcie marynarzy z ochrony Putina

Dosłownie dzień po publikacji ustaleń Pewczik Alburowa, w porcie Carrara doszło do błyskawicznej wymiany załogi „Scheherazade”. Serwis Daily Beast pisze, że Rosjan zastąpiła załoga złożona wyłącznie z Brytyjczyków. – Tak, jeszcze kilka dni temu byli tam sami Rosjanie. A dziś są sami Brytyjczycy. Monitorujemy sytuację w stoczniach, ale nie dlatego, że to jacht Putina lub nie. Martwi mnie, jaki wpływ będzie miało zamrożenie tych aktywów na stoczniowców – tłumaczy Paolo Gozzani, sekretarz włoskiego związku zawodowego CGIL (Włoska Powszechna Konfederacja Pracy).

Gozzani uważa, że zajęcie jachtu byłoby katastrofalne dla 400 pracowników stoczni, którzy przepracowali już setki godzin przy modernizacji „Scheherazade”. Jego zdaniem na pokładzie pracuje bezpośrednio 400 osób, a przy remoncie współpracuje jeszcze 200 innych. – Te prace trwają już od tygodni, gdyby teraz je wstrzymano, stanęłaby ogromna część stoczni. Kto wie, jak długo czekalibyśmy na kolejne zlecenie – martwi się związkowiec.

Burmistrz Carrary Francesco De Pasquale wydał oświadczenie, w którym zaprzecza, by znaleziono jakieś bezpośrednie tropy prowadzące od „Scheherazade” do Władimira Putina. „Według dostępnej dokumentacji i po sprawdzeniu przez stosowne władze, 140-metrowy jacht „Scheherazade” przechodzący właśnie konserwację w stoczni, nie stanowi własności rosyjskiego prezydenta Władimira Putina” – czytamy w piśmie burmistrza.

Złote uchwyty na papier toaletowy i kryty basen

Przy okazji śledztwa, Pewczik i Alburow ujawnili szczegółowe zdjęcia „Scheherazade”. Dwa lądowiska dla śmigłowców widać z daleka, ale wiele istotnych szczegółów pojawia się dopiero na zbliżeniach – np. dobrze chroniony najwyższy pokład dla właściciela jachtu, z niewielkim tarasem słonecznym i jacuzzi. Widać też szyby wind docierających na samą górę i hangar dla śmigłowca. W przeciwieństwie do większości rosyjskich megajachtów „Scheherazade” nie ma zewnętrznego basenu, tylko cztery niewielkie jacuzzi. Ale to nie znaczy, że właściciel nie ma się gdzie wykąpać – sporych rozmiarów basen można znaleźć wewnątrz jachtu. A żeby wnętrze było uniwersalne, basen można przykryć specjalną podłogą i zmienić go szybko w parkiet taneczny. Śledczy przypominają, że podobne rozwiązanie zastosowano na „Graceful”.

Do kompletu są oczywiście gabinety masażu, trzy rodzaje saun: turecka, fińska i kriosauna, pozłacane uchwyty do papieru toaletowego oraz mechaniczne pianino, które samo potrafi odgrywać zadane melodie. Jest też wreszcie uroczy drobiazg: model jachtu i książka „Opowieści Szeherezady”.

Superjachty to tylko drobny wycinek majątku Putina, który zdaniem finansisty Billa Browdera może być wart nawet 200 mld dolarów (to jego szacunki z 2017 r. wygłoszone podczas zeznań przed Komisją Sprawiedliwości amerykańskiego Senatu). Według Browdera oligarchowie dzielą się swoimi zyskami po połowie z rosyjskim prezydentem. Prywatne samoloty, pałace czy winnice oficjalnie nie należy do rosyjskiego prezydenta, ale są nadzorowane przez kogoś z najbliższej rodziny albo wąskiego kręgu zaufanych miliarderów.

Czytaj też: Najbogatszy Rosjanin cierpi. Przez Putina stracił 10 mld dol.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW bibliotece o trendach w architekturze miast [ Kultura ]
Następny artykułUdane starty szermierzy KS Olimp Lubin