Szef NATO Jens Stoltenberg zapowiedział, że sojusznicy ustalili, iż nie będą wysyłać wojsk na Ukrainę. Także przedstawiciele USA mówią o tym, że nie ma mowy o wysłaniu żołnierzy amerykańskich na Ukrainę. Czy wobec tego koncepcja misji pokojowej proponowanej przez Polskę może jeszcze zostać zrealizowana? Portal wPolityce.pl zapytał o to prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, politologa, wykładowcę Uniwersytetu Łódzkiego.
CZYTAJ TAKŻE:
— Misja pokojowa NATO na Ukrainie? Stoltenberg: Musimy działać zjednoczeni. Sojusznicy ustalili, że nie będą kierować sił lądowych
— NATO wzmocni wschodnią flankę. Szczegółowe plany powstaną do czerwca. Biden: Omówiliśmy naszą pracę, by wzmocnić obronę
Zarówno USA jak i szef NATO to są tak zwane czynniki miarodajne, a zatem ich wypowiedzi są na obecnym etapie wiążące, ale też nie sądzę, aby ktokolwiek wyobrażał sobie, że inicjatywa misji pokojowej na Ukrainie szybko uzyska poparcie i zostanie natychmiast przeprowadzona
— podkreśla prof. Żurawski vel Grajewski.
„Propozycja misji pokojowej to rodzaj presji na naszych sojuszników”
Uważam, że propozycja misji pokojowej to rodzaj presji na naszych sojuszników. Przypomnę, że w USA jesienią są wybory. Demokraci, którzy bardzo stracili wizerunkowo po blamażu w Afganistanie, muszą udowodnić, że potrafią prowadzić także twardą politykę zagraniczną. Opinia publiczna w krajach Zachodnich jest zdecydowanie po stronie Ukrainy. W związku z tym ta presja opinii publicznej uruchomiona przez polską inicjatywę będzie działać
— tłumaczy.
Prof. Żurawski vel Grajewski zaznacza, że nie zostało dokładnie wyjaśnione, jaki rodzaj misji pokojowej na Ukrainie miałby zostać wprowadzony.
Charakter misji pokojowej nie został sprecyzowany – czy to misja peace einforcement (wymuszanie pokoju) czy misja peacekeeping (utrzymywanie pokoju). Innymi słowy, czym innym jest wysłanie wojska do tego, by chroniło na przykład korytarze humanitarne, a czym innym jest to, jeżeli walczące słowy ogłoszą zawieszenie broni czy rozejm i jakieś siły teoretyczne neutralne będą rozdzielały obie strony, żeby nie dochodziło do incydentów. Moim zdaniem raczej chodzi tutaj o misję tego pierwszego typu. Ewidentnie ani USA, ani większość państw NATO nie są w tej chwili gotowi do podjęcia tego typu zadań. Jednak ta propozycja jako element presji opinii publicznej poszczególnych krajów na ich rządy będzie działała i przesuwała sprawę w kierunku jakiegoś rodzaju interwencji. Nawet jeśli nie bezpośredniej, to będzie coś w zamian – jeśli państwa nie wyślą wojska na Ukrainę, to wyślą np. więcej broni
— mówi.
To nie jest tak, że zawsze to co jest oficjalnie powiedziane, jest rzeczywistym celem. Tutaj posłużę się przykładem – kiedy Estończycy zwrócili się do Niemców o zezwolenie na wysłanie Ukraińcom haubic produkcji nrdowskiej, to przecież dyplomacja estońska doskonale wiedziała, że Niemcy odmówią. Nie po to zwracali się do Niemców, aby otrzymać zezwolenie, tylko po to, by wywrzeć presję na Niemcy, by te musiały publicznie stwierdzić, że nie zgadzają się na wysyłkę broni dla Ukrainy. To oczywiście generowało koszty wizerunkowe dla rządu niemieckiego i musiało prowokować jakiś rodzaj rekompensaty ze strony Niemiec – jeśli nie zgadzają się na to, to muszą zrobić coś innego
— wyjaśnia.
Im bardziej Ukraińcy będą skuteczni w walce, a Rosja będzie postrzegana jako państwo słabnące, tym gotowość NATO do podjęcia działań w rodzaju misji pokojowej będzie rosła
— podkreśla.
AS
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS