A A+ A++

Decyzja ministra kultury o nieprzedłużeniu jej kadencji w roli dyrektorki warszawskiej Zachęty wywołała poruszenie i niepokój wśród wielbicieli i krytyków sztuki. Kiedy zaś ogłoszono, że zastąpi ją (bez przeprowadzenia konkursu) Janusz Janowski, prezes Związku Polskich Artystów Plastyków, nastąpił wybuch negatywnych emocji. W pierwszym odcinku podcastu „Wprost O Kulturze” poprosiliśmy Hannę Wróblewską o ocenę przedstawionego przez jej następcę programu merytorycznego Zachęty.

– Nie chcę oceniać, to byłoby zbyt łatwe – mówi.

Hanna Wróblewska o „Życiu po Zachęcie” i o tym, jak sztuka czerpie z rzeczywistości

Czy istnieje życie po Zachęcie?

Z Zachętą związana była od 1989 roku, kiedy jako studentka czwartego roku studiów została zatrudniona w roli przewodnika po wystawie „Żydzi polscy”. Następnie zaproponowano jej etat w dziale oświatowym galerii. Od tamtej pory, jako edukatorka, kuratorka i wreszcie dyrektorka brała czynny udział w budowaniu renomy jednej z najważniejszych publicznych instytucji kulturalnych w Polsce. Co robi dziś, kiedy po ponad trzech dekadach, nie z własnej woli, rozstała się z Zachętą?

– Nie zniknęłam ani ja, ani Zachęta, więc te dwa byty wciąż istnieją, choć nie są już ze sobą tak blisko związane – mówi. – Natomiast pracuję jako freelancer, robię wystawy, planuję kolejne i przede wszystkim działam w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Muzealników ICOM oraz w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych – dodaje.

Czytaj też:
Woydyłło-Osiatyńska: Polaków można zepsuć szczując na Owsiaka”. Podcast „Wprost Przeciwnie”

To właśnie działalność w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych wciąż daje Wróblewskiej możliwość wpływania na codzienność galerii. Organizacja co roku kupuje przedmioty i dzieła, które trafiają do kolekcji Zachęty. W minionych latach zakup ten odbywał się po konsultacjach z dyrekcją instytucji, w tym roku postanowiono jednak inaczej. Wybór padł na dokumentację dwóch akcji, jakie odbyły się przed Zachętą w końcu grudnia minionego roku i które bezpośrednio nawiązywały do kontrowersyjnej decyzji o zmianie na stanowisku dyrektora.

– Chodzi o „Napisy końcowe” Pawła Żukowskiego oraz dokumentację i ślady po performansie grupy Konsorcjum Praktyk Postartystycznych, która na takich kolorowych flagach zadawała pytania odnoszące się do zapowiedzi programu Zachęty. Jedno z tych pytań brzmiało: „Gdzie są współczesne artystki?” – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Co ma w domu dyrektorka galerii?

Wydawałoby się, że osoba, dla której obcowanie ze sztuką jest nieodłącznym elementem codzienności i pracą może pochwalić się pokaźną kolekcją dzieł sztuki. Okazuje się jednak, że nawet tak znana i szanowana kuratorka jak Hanna Wróblewska, sztuki nie kolekcjonuje. W jej ocenie dyrektorzy takich instytucji publicznych jak Zachęta nie powinni być kolekcjonerami, by uniknąć konfliktu interesów. Nie oznacza to jednak, że w jej domu nie ma dzieł sztuki.

– Trochę dzieł sztuki dostałam. Moim ulubionym obrazem, który u mnie wisi, jest przepiękny obraz polskiej artystki pochodzenia ukraińskiego Anny Mycy. Natomiast, chyba nie mam genu kolekcjonerskiego – mówi. Dodaje, że gdyby jednak miała budować swoją kolekcję, to wolałaby stworzyć katalog koncepcji dzieł sztuki, które artyści zamierzają dopiero wcielić w życie.

Czytaj też:
Szczepan Twardoch stworzył tekst „Byka” dla niego. Robert Talarczyk: To opowieść wyzywająca, bezczelna i prowokacyjna

Czy NFT jest przyszłością sztuki?

W odpowiedzi na pytanie o rosnącą popularność NFT Hanna Wróblewska przyznaje, że jest przedstawicielką „pokolenia analogowego” i „nie zachwyca się” nowinką podbijającą przestrzeń cyfrową. Podkreśla jednak, że dostrzega w NFT potencjał.

– Jako historyk sztuki, mam takie poczucie, że co jakiś czas zmieniają się artystom narzędzia i nie można żądać od nich, żeby cały czas robili freski albo malowali olejem na płótnie – mówi. – Być może NFT jest kolejnym narzędziem, które artyści muszą opanować i zagospodarować – dodaje.

Hanna Wróblewska o potencjale NFT: „Nie można żądać od artystów, żeby cały czas robili freski albo malowali olejem na płótnie”

W jej opinii, jest jeszcze za wcześnie, by wśród niewymienialnych tokenów odnaleźć prawdziwie oryginalne dzieła sztuki. Wróblewska zaznacza jednak, że z czasem technologiczna nowość przyciągnie artystów chcących w ten sposób dzielić się swoją oryginalną twórczością. –Jestem pewna, że pojawi się grupa artystów, która będzie tworzyć w NFT i znajdzie specyficzne formy wyrazu, które będą do osiągnięcia tylko w tym narzędziu – przekonuje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSolidarni z Ukrainą. Koncert charytatywny
Następny artykułTrzech kandydatów na trenera Francuzów