Terminem antropomorfizmu postrzegania nazywam zespół cech przyrodzonych, za pomocą których człowiek wyróżnia się od innych istot żywych w przyrodzie. W specyficzny sposób człowiek zwraca uwagę na okoliczności, które dla innych istot mogą być niezauważane. We właściwy sobie sposób tłumaczy sobie także to, co widzi, co odczuwa. Można to także nazwać jego metabolizmem intelektualnym.
Pytanie – czy rzeczywiście to, co odbiera człowiek zmysłami, to co próbuje objąć intelektem, odpowiada prawdzie obiektywnej?
W nauce tym pytaniem zostala obarczona epistemologia, której uprzywilejowanie w filozofii na dobre zaczęło się od prac Kartezjusza. Starano się rozwikłać procesy myślowe, fizjologię postrzegania i poznać zdolności człowieka do formułowania wiedzy pewnej, która w dalszej kolejności mogłaby być stosowana do stawiania tez ontologicznych. Różni filozofowie dochodzili do rozmaitych wniosków, a jedna z odpowiedzi brzmi; Człowiekowi bardzo daleko jest do tego, aby potrafił dostrzec obiektywną rzeczywistość. Poza tym dostępu do Prawdy mu odmówiono jeszcze w Raju.
Być może, że w tych twierdzeniach istnieje ziarno prawdy, ale czy nie ma równocześnie jakichś innych przyczyn, że nieustannie na drodze nauki stają przeszkody w zbliżaniu się do prawdy? Nawet więcej, nauka w pewnych momentach wydaje się zawracać ze słusznej drogi i jeżeli jakieś hipotezy zostaną podparte środkami finansowymi, gdyż dla decydentów są one atrakcyjne z jakichś innych przyczyn niż wartość dążenia do Prawdy, to następuje nawarstwienie nieprawdy. Na błędnych koncepcjach budowane są nowe i w końcu cała ta nadbudowa ląduje w obłędzie poznawczym. W takim właśnie miejscu wylądowała współczesna fizyka, a u jej podstawy leży antropomorfizm postrzegania.
Człowiek się mylił, myli się i tak już pozostanie, ale dlaczego musi tak być?
Aby zbliżyć się chociaż trochę do rozwiązania tej zagadki, przyjrzyjmy się temu, czy czasem przyczyna nie leży w samej istocie człowieka. W jego zdolnościach fizjologicznych i jego ograniczeniach mentalnych, które będąc jego szansą, mogą też stanowić przeszkodę w dążeniu do prawdy.
Człowiek został przez naturę wyposażony w zmysły i instynkty, które w dużej mierze determinują jego funkcjonowanie w przyrodzie i wywierają wpływ na jego potrzeby, lepiej lub gorzej uświadomione. Właśnie to uświadomienie sobie specyfiki typowo ludzkiego zachowania w każdej dziedzinie, a już szczególnie w obszarze nauki, jest niezbywalnie konieczne do tego, aby droga do naukowej prawdy, do ontologicznej rzetelności nie musiała nieustannie prowadzić przez nikomu nie służące pomyłki.
Każdy badacz przyrody musi sobie zdawać sprawę ze swojej niedoskonałości, ze swojej niezupełnej wiedzy o przedmiocie badań, ale także, a może przede wszystkim, musi sobie zdawać sprawę z tego, że jest istotą, której zmysły i zdolności intelektualne ukształtowane zostały w innych warunkach i w innym celu, niż rozwiązywanie złożonych powiązań między zdarzeniami.
Wydawać by się mogło, że wystarczy zdrowy ludzki rozsądek do tego, aby oddzielić “ziarno od plew” w nauce, ale jak to praktyka pokazuje, nie zawsze to wystarcza. Nie wystarcza dlatego, że zdrowy rozsądek także, jak wszystko inne również, jest obaczony właśnie tym antropomorfizmem.
Wydzielić się daje, to co jest wyłącznie człowiekowi przyrodzone od tego, co nie jest, przez porównanie np. sposobu reagowania różnych istot na warunki otoczenia. To, co dla nas jest problemem bardzo istotnym, np. posiadanie tzw. pędzi ziemi pod stopami, dla orła jest tylko niezrozumiałą fanaberią.
Prawię tu truizmy, bo przecież każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale istnieją też obszary ludzkiej aktywności, gdzie nie jest to już tak wyraźnie widoczne. Właśnie w nauce popełniane są błędy związane z tym, że to, co się “doświadcza” uważane jest za prawdę ostateczną. No, bo przecież wyniku eksperymentu podważać nie należy, ani udowadniać tego, co każdy widzi.
Niestety taki sposób patrzenia zawiera często pułapki o skutkach pokutujących w nauce często przez dziesięciolecia, jeżeli nie przez setki lat.
Takim błędem, który zaważył zdecydowanie na obrazie współczesnej fizyki nazywanej klasyczną, na podstawie którego można się przyjrzeć tematowi, było przyjęcie przez Galileusza pochodzącej z obserwacji codziennej idei posiadania przez materię zachowawczości stanu, co sformułowane zostało zarówno przez niego, jak również rozszerzone i uzupełnione przez Newtona. Według Newtona bezwładność materii, to wynik posiadania przez nią masy, która jakoby sprzeciwia się zmianie stanu spoczynku lub ustalonego ruchu.
W tym właśnie miejscu w całej rozciągłości dał o sobie znać antropomorfizm postrzegania i to nie tylko u tuzów nauki, ale także u konsumentów ich nauk, bo przecież zgodne jest to z doświadczeniem codziennym – niby.
Zastanówmy się więc, jakie wrażenia doprowadziły do tego, że zaakceptowana została idea posiadania masy przez obiekty?
Wysiłek – konieczny do popchnięcia wózka po szynach jest przypisywany z jednej strony istnieniu tarcia kół o szyny, tarcia w łożyskach osi, ale także temu, że wózek z węglem posiada masę, która jakoby przeciwstawia się działaniu. Jest to właśnie ta “zachowawczość” posiadana przez materię.
Eksperyment sprawdzający może przeprowadzić każdy we własnym garażu i wydawałoby się, że posiadanie masy przez materię nie podlega żadnej wątpliwości i gdziekolwiek taki obiekt materialny zostanie zauważony, to przypisuje mu się masę. Czy to jest gwiazda, planeta, czy cząstka, atom materii, wszystkiemu jest przypisywana masa. Masa jest w niektórych przypadkach jedynym kryterium rozróżnienia obiektów materialnych i traktowana jest, jako coś tak naturalnego, jak powietrze. Jest materia, to również jest jej masa i basta.
Newtonowi taką koncepcję nasunęło podobno spadające na głowę jabłko.
Każdy, kto próbowałby na tym polu coś zmienić zostanie wyśmiany i przepędzony, ale prawda jest taka, że żaden obiekt nie posiada przypisywanej mu przez Newtona masy, a przez Galileusza zachowawczości stanu.
Z czym zatem związany jest wysiłek górnika pchającego wózek z węglem?
Górnik odczuwa opór w rzeczywistości, ale przypisuje go wózkowi tylko dlatego, że ten wózek widzi, a także górnik posiada doświadczenie takie, że bez wysiłku z jego strony wózek nie da się przemieścić nawet po poziomych szynach. Odczucie wysiłku mięśni podczas pchania wózka jest prawdziwe. Prawdziwe jest także wrażenie, że bez tej czynności nie jest odczuwane zmęczenie mięśni, ale dlaczego sprawstwem zmęczenia mięśni jest obarczana własność wózka z węglem, a nie sam fakt pracy mięśni, nie jest już tak oczywiste.
Z punktu widzena fizyki i jej mechanistycznego opisu, górnik przekazuje energię swoich mięśni wózkowi z węglem w wyniku czego wózek nabiera prędkości. Zmianie ulega, jak uważa współczesna fizyka; pęd wózka, jako iloczyn masy i przyrostu prędkości względnej.
Przekazywanie energii z jednego obiektu do drugiego jest tylko umownym zjawiskiem fizycznym na wytłumaczenie widzialnego efektu zmiany prędkości obiektów poddanych oddziaływaniu. W istocie zjawisko takie można także przypisać ujednoliceniu temperatury (dynamiki) dwóch obiektów.
Przyspieszenie, czyli zmiana prędkości ruchu w czasie, jest tak naprawdę związana z reglamentacją mocy z jaką jest przekazywane ciepło między obiektami, a nie jest wynikiem posiadanej zachowawczości ruchu, jak u Galileusza lub masy – według Newtona.
Rys.2
Dla czytelnika, który ma problem z wyobrażeniem sobie różnicy w oglądzie zjawiska, zamieściłem poglądowy obrazek (Rys.2), gdzie przepływ wody, który obrazuje przepływ energii (jak tego chce fizyka) z czajnika do misy, jest reglamentowany przez otwór dziubka czajnika, a nie przez misę. W odniesieniu do przykładu z wózkiem; wózek nie stawia oporu, tak jak i misa, a reglamentacja przepływu; w pierwszym przypadku ciepła, a w drugim wody, związana jest z wydolnością mięśni górnika, a w drugim – oporami przepływu w dziubku czajnika.
Uogólniając zjawisko – chodzi o to, że materia masy nie posiada i nie stawia oporu zmianie termodynamicznych parametrów, a wrażenie oporu jest związane z antropomorfizmem postrzegania u człowieka.
Antropomorficzne wrażenie stałości wybranego układu odniesienia.
To właśnie wrażenie legło u podstawy sformułowania zasady względności i pokutuje w fizyce do dnia dzisiejszego. Prawda natomiast jest taka, że nic, co jest naturalne nie może być stałe i niezmienne i dotyczy to także wszystkich “stałych fizycznych”.
Przy pomocy przykładu z naciąganą gumą, spróbuję wytłumaczyć czytelnikowi o co chodzi i dlaczego niektóre używane parametry w opisie przyrody sprawiają wrażenie niezmienności.
Powiedzmy, że posiadamy gumę na której zaznaczonych zostało 21 odcinków. Taśma gumy została rozciągnięta, co w oczywisty sposób spowodowało przyrost długości tych odcinków, ale nie zmieniło się jedno; ich liczba pozostała taka sama – 21.
Na tym przykładzie spróbuję wytłumaczyć czytelnikowi; dlaczego zmiana Wielkości Stanu przestrzeni Dagteru (rozciągnięcie gumy) nie wywołuje mierzalnej zmiany wzajemnego stosunku naturalnych parametrów przyrody.
W tym miejscu podkreślenia wymaga określenie “naturalnych parametrów przyrody”, gdyż nie wszystkie wielkości używane przez fizykę są naturalne, tzn. odnoszą się do przyrody. Nie należą do przyrody abstrakcyjne pojęcia geometryczne, np. zawarte w geometrii euklidesowej (płaszczyzna, prosta, kąt itp.). Nie należą do przyrody również pojęcia matematyczne. Nie należy zatem mieszać ze sobą pojęć abstrakcyjnych i naturalnych, a w odniesieniu do relacji wzajemnych naturalnych parametrów, traktowanie ich jako względnych jest błędne. Wzajemne relacje obiektów mimo, że tak się je “widzi”, nie obywają się bez odniesienia do wielkości bezwzględnych. One są przez stan bezwzględny świata zdeterminowane i ich “wzajemne relacje” są od tego zależne. Nie byłoby to możliwe bez istnienia mediatora. Wszystkie oddziaływania odbywają się tylko za pośrednictwem mediatora, którym jest medium universale nazwane przeze mnie Dagterem. Antropomorfizm podsunął naukowcom myśl, że jeżeli dwa obiekty stale zbliżają się do siebie, np. kamień i Ziemia, albo jabłko i głowa Newtona, to między nimi istnieje przyciąganie wzajemne.
Jakakolwiek akcja powoduje “przesterowanie” Dagteru i dopiero jego stan może zostać przekazany dalej. Innej drogi oddziaływań nie ma, ale w ten sposób należy przyjąć do wiadomości, że istnieje oddziaływanie Dagteru na obiekty, gdzie inicjacja zdarzenia obywa się bez drugiego obiektu. Takim oddziaływaniem Dagteru jest między innymi to, co fizyka nazywa grawitacją.
Kolejnym przykładem może być obserwowany szybki ruch obiegowy gwiazd w centrach galaktyk, który jest automatycznie tłumaczony w ten sposób, że okrążają jakiś niewidoczny w świetle obiekt o olbrzymiej masie. Tymczasem gwiazdy poruszają się “zwyczajnie” w stosunku do Dagteru, a on sam wiruje (wirujący układ odniesienia i entropia Dagteru). Do wytłumaczenia ich ruchu nie znajdują zastosowania wzory dynamiki Newtona.
Odniesienie każdego zdarzenia odbywa się w stosunku do wielkości bezwzględnych, natomiast zmiany we “wzajemnych relacjach” są zbyt małe, aby zostały uchwycone przez obecnie dostępne przyrządy pomiarowe. Jest to spowodowane tym właśnie, że Natura nie posługuje się relacjami względnymi, ale bezwzględnymi. Dlatego zmiana temperatury absolutnej obiektu, który na zasadzie względności najpierw poruszał się w stosunku do jezdni z prędkością 30 km/h, a następnie z prędkością 120 km/h, czyli z przyrostem czterokrotnym, nie jest wykrywalna w żaden sposób. W naturze liczy się tylko przyrost prędkości bezwzględnej (absolutnej), a ta w opisanym przypadku nastąpiła w stosunku minimalnym. Pogląd o reprezentatywności prędkości bezwzględnej głosił w starożytności Arystoteles.
Przepraszam Czytelników, którzy poczują się tym zawiedzeni, ale obecnie nie mam czasu na moderację notki. Na ewentualne pytania mogę odpowiedzieć w późniejszym czasie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS