– Do tej pory byliśmy tylko w szerokiej europejskiej czołówce. Nie uważam tego za wielki wyczyn, nie było nas w tym ścisłym gronie najlepszych drużyn. A teraz? Chciałbym, żebyśmy weszli do najlepszej „ósemki” na świecie – powiedział Jerzy Matlak, były szkoleniowiec żeńskiej reprezentacji Polski.
W czwartek biało-czerwone poznały rywalki na tegorocznych mistrzostwach świata. Trafiły do grupy B, w której rywalizowały będą z Turcją, Dominikaną, Chorwacją, Tajlandią i Koreą Południową.
– Od lat wolimy grać w tych pierwszych fazach z siłowymi zespołami. Dostaliśmy ciekawy, ale dla nas bardzo dobry zestaw, bo nie ma tu tak wielkich drużyn, żeby się przed nimi chować. Turcja z najsilniejszego koszyka i tak nie była najgorszym wyborem – ocenił losowanie były trener polskiej kadry Jerzy Matlak.
Bez wątpienia najtrudniejszym rywalem podopiecznych Stefano Lavariniego będą Turczynki, które są obecnymi wicemistrzyniami Europy, a w ostatnich latach zamykały Polkom drogę do występu w igrzyskach olimpijskich oraz odbierały szansę na medal w mistrzostwach Europy. – Mamy z nimi rachunki do wyrównania. Choć trzeba przyznać, że Turcja jako reprezentacja nie jest tak silna, jak w siatkówce klubowej. Nie mają zaciągów z innych kadr, przez co ich potencjał jest nieco niższy, ale to wciąż spora firma i zagrożenie dla takiej reprezentacji jak nasza. Nie jesteśmy jednak na żadnej straconej pozycji. Tylko musimy się skupić na sobie, a nie na rywalkach, żeby móc z nimi rywalizować. To nie one mają mieć słaby dzień, tylko my mamy dobrze się przygotować na tę rywalizację – przekonuje Matlak, który pracował z Polkami w latach 1984-1986 i później 2009-2011.
Liczy on, że włoski szkoleniowiec wprowadzi do polskiej kadry trochę świeżości i pchnie ją na wyższy poziom. – Mam nadzieję, że będzie u Stefano Lavariniego trochę nowej krwi i świeżości. Że te zawodniczki, na które już trochę czasu liczymy zaczną grać na jeszcze wyższym poziomie i pozwolą nam na dobry wynik przy wsparciu młodych siatkarek – twierdzi szkoleniowiec.
Według niego okres, w którym reprezentację prowadził Jacek Nawrocki, był straconym czasem. – Jacek Nawrocki w swojej pięcioletniej kadencji się nie popisał. Wyników w zasadzie nie było, realnych szans na dobry wynik niewiele, albo wręcz wcale, jeśli zobaczymy, co działo się podczas meczów mistrzostw Europy w Ankarze w 2019 roku. Pojawiło się kilka młodych dziewczyn z potencjałem, ale on na razie nie został w ogóle wykorzystany. To Stefano Lavarini musi poprawić i jestem pewny, że poprawi, bo zna się na rzeczy. Z klubowymi włoskimi drużynami prezentował się nieźle, ale jeszcze nie perfekcyjnie. Imponuje mi za to, co zrobił z reprezentacją Korei. Tam nie mógł sobie nikogo kupić, miał tylko jedną zawodniczkę najwyższej klasy, czyli Kim Yeon-koung, a z reszty zrobił świetny zespół. Oby u nas też potrafił wszystko poskładać – dodał Matlak.
Według niego biało-czerwone mogą celować w światową ósemkę. – Do tej pory byliśmy tylko w szerokiej europejskiej czołówce. Nie uważam tego za wielki wyczyn, nie było nas w tym ścisłym gronie najlepszych drużyn. A teraz? Chciałbym, żebyśmy weszli do najlepszej „ósemki” na świecie. To chyba na razie miejsce, na które realnie możemy liczyć i wokół którego możemy walczyć o coś więcej – zaznaczył były szkoleniowiec Polek, według którego trudno jest określić konkretny cel dla biało-czerwonych na mundialu. – Awans z fazy grupowej nie powinien stanowić trudnego zadania, liczymy na coś więcej. Co dokładnie ciężko określić, bo to zależy od tego, jak poukłada się turniej. Prowadziłem kadrę na mundialu i wiem, że tam wystarczy kilka punktów w jednym meczu, żeby zmarnować cały turniej. Chciałbym, żeby Polki takich problemów nie miały – zakończył Jerzy Matlak.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS