Jednym z rezultatów niedawnego 7-godzinnego spotkania Jake’a Sullivana, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Joe Bidena i Yang Jiechi, odpowiadającego w Komunistycznej Partii Chin za politykę międzynarodową, jest zapowiedziana na dzisiaj rozmowa Bidena z Xi Jinpingiem.
CZYTAJ TAKŻE:
-„Jestem na froncie w Mariupolu”. Chiński reporter ma wyłączny dostęp do rosyjskich wojsk. „To rodzi pytania o zakres współpracy Moskwy i Pekinu”
-Pekin może chcieć szybkiego zakończenia wojny na Ukrainie. Wpisanie „na trwałe” do obozu wrogów może oznaczać straty
Wzrost aktywności amerykańskiej dyplomacji
Głównym powodem wzrostu aktywności amerykańskiej dyplomacji w tym obszarze jest to, że- jak pisze dziennik The New York Times – w Waszyngtonie panuje przekonanie, iż Pekin ma zamiar pozytywnie odpowiedzieć na rosyjską prośbę o dostarczenie pomocy wojskowej.
Mówił zresztą o tym otwarcie Antony Blinken, wyrażając obawę, iż ”[Chiny] rozważają bezpośrednią pomoc Rosji w postaci dostaw sprzętu wojskowego”, który mógłby zostać użyty na Ukrainie.
Eksperci Pentagonu są zdania, że mowa jest o dostawach rakiet, dronów bojowych, wozów pancernych, a nawet racji żywnościowych. Pozytywna odpowiedź Pekinu mogłaby zmienić sytuację na polu boju, co z kolei postawiłoby Waszyngton w trudnym położeniu.
Biden i tak jest ostro krytykowany przez kręgi wojskowe w związku ze zbyt, jak uważają emerytowani oficerowie, asekurancką polityką odstraszania, która nie tylko nie zapobiegła – ich zdaniem – wojnie, ale wręcz zachęciła Putina do ataku.
Generałowie tacy jak Ralston, Clark czy Breedlove, dowodzący w przeszłości amerykańskim lotnictwem opowiedzieli się też za ustanowieniem nad Ukrainą „no-fly zone”, co stawia administrację Bidena w trudnym położeniu, bo jest nie tylko świadectwem narastającej presji, ale również pozbawia Biały Dom ważnego argumentu, którym się posługiwał do tej pory, dowodząc, że z wojskowego punktu widzenia pomysł „strefy wolnej od lotów” nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Teraz na stole pozostają wyłącznie kwestie polityczne, a w tym obszarze, zwłaszcza jeśli chodzi o skuteczność polityki wobec Rosji, autorytet obecnej administracji nie jest wielki.
Zmiana nastrojów w rosyjskim dyskursie strategicznym
Rosyjscy eksperci również uważnie obserwują postawę Pekinu, mając świadomość, że w dłuższej perspektywie od polityki Chin zależeć będzie rozstrzygnięcie konfliktu i szerzej, międzynarodowa pozycja Rosji.
Można w tym wypadku mówić o znaczącej zmianie nastrojów. Otóż o ile jeszcze rok, dwa lata temu w rosyjskim dyskursie strategicznym dominowało przekonanie, że Moskwa będzie w stanie zbudować z Pekinem równorzędny sojusz, o tyle teraz nastroje się zmieniły i wypowiadający się eksperci zgadzają się na rolę młodszego partnera, jaką zmuszona będzie odgrywać Rosja, uważając, iż w świetle konfrontacji z Zachodem nie ma innej możliwości. Federacja Rosyjska jest zatem skazana na sojusz z Chinami nie na swoich warunkach, a jedynym przedmiotem troski jest pytanie, czy z powodów taktycznych Pekin nie zdecyduje się dziś jedynie na retoryczne wsparcie dla Moskwy, ale fatyczne zdystansuje się od jej polityki (brak pomocy materialnej), co mogłoby przesądzić o rozwoju sytuacji.
Fiodor Łukianow, jeden z dyrektorów programowych Klubu Wałdajskiego i redaktor naczelny periodyku „Rossija v globalnoj politikie” napisał w rządowej „Rossijskiej Gazietie”, że „Pekin się waha”, a decyzja o ewentualnej pomocy wojskowej i materialnej dla Rosji, jeśli zostanie podjęta (Łukianow nie ma co do tego pewności), oznaczać będzie strategiczną a nie taktyczną zmianę chińskiej polityki.
Do tej pory, jak argumentuje, charakteryzowała się ona pewną dychotomią. Na poziomie retorycznym, często także politycznym, ale bez ryzykowania bezpośredniej konfrontacji, Pekin zajmował stanowisko antyhegemonistyczne. Chodzi oczywiście o dominację Stanów Zjednoczonych i szerzej Zachodu, której Chiny przeciwstawiały wizję świata o bardziej zrównoważonym rozkładzie sił i wpływów. Jednak w sferze realnej, gdzie w grę wchodziły interesy gospodarcze, chińska elita – zauważa Łukianow – konsekwentnie unikała konfliktów, wychodząc z założenia, że globalizacja jest w interesie Państwa Środka, a wojny handlowe, sankcje i blokady mogą mieć niekorzystny wpływ na długoterminowe trendy rozwojowe.
Rywalizacja nie skończy się na Rosji
Jednak teraz – jak zauważa rosyjski ekspert – sytuacja się zmieniła. Chiny muszą mieć świadomość faktu, iż „rozwiązanie rosyjskiej kwestii” przez wyraźnie zjednoczony w obliczu wojny Zachód niekorzystnie wpływa na pozycję strategiczną Pekinu.
Przede wszystkim dlatego, że rywalizacja nie zakończy się na Rosji, a następnym celem i obiektem presji z pewnością będą Chiny. Mamy zatem do czynienia z fundamentalnym dylematem natury strategicznej, przed którym stoją chińskie władze; dylematem, który – w opinii Łukianowa – nie jest jeszcze rozstrzygnięty.
Rosyjski ekspert kończy swe wystąpienie tezą, iż być może Pekin będzie dążył do odłożenia w czasie momentu nieuchronnej konfrontacji z Zachodem albo „są powody, by sądzić, że Chiny już prowadzą bardziej złożoną i większą grę”.
Łukianow nie wyjaśnia, co ma na myśli, jednak z jego artykułu, pisanego momentami ezopowym językiem, wynika jeden ważny wniosek: Rosja nie jest już podmiotem w trwającej rozgrywce strategicznej, jej przyszłość, w tym i to, jak zostanie zakończona wojna z Ukrainą, zależy od decyzji podejmowanych w innych stolicach – w Waszyngtonie i w Pekinie. Jeśli w istocie wydarzenia potwierdzą tę diagnozę, to mamy do czynienia z fundamentalną zmianą w światowym układzie sił.
Zbieżność interesów Moskwy i Pekinu
Nieco bardziej optymistyczny, jeśli chodzi krótkoterminowe zmiany, jest Timofiej Bardaczow, również dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego, który poświęcił relacjom rosyjsko – chińskim w obecnej sytuacji swe ostatnie, opublikowane 16 marca wystąpienie.
Bardaczow uważa, że w krótkiej perspektywie polityka chińska wobec Rosji nie będzie jednoznaczna, raczej trzeba się liczyć z jej wielowymiarowością, ochroną własnych interesów ekonomicznych i niechęcią do wyraźniejszego angażowania się po stronie Rosji. Przestrzega też establishment i opinię publiczną swego kraju przed aplikowaniem czarno-białych schematów do stosunków z Pekinem i domaganiem się jednoznacznej odpowiedzi w stylu „z nami czy przeciw nam”.
Ważniejsze są w kontekście tego co się dzieje rosyjskie interesy strategiczne, a te zdaniem Bardaczowa, są zbieżne z chińskimi, co dobrze rokuje dla Moskwy, która przez długi czas będzie izolowana przez Zachód. W jego opinii, w perspektywie strategicznej, Chiny nie staną po stronie Stanów Zjednoczonych i nie zmienią swej polityki wobec Rosji, bo w istocie niewiele mogłyby na tym zyskać.
Ameryka „nie odda” Tajwanu, a to jedyne co mogłoby skłonić Pekin do zmiany swej linii. Gdyby dziś Pekin poparł zachodnią blokadę Rosji, oznaczałoby to też – zdaniem rosyjskiego eksperta – znaczną redukcję chińskich aspiracji geostrategicznych i zgodę na bycie satelitą Stanów Zjednoczonych, na co Pekin nie pójdzie. Jednak pozytywnie oceniając strategiczną perspektywę współpracy, Bardaczow studzi nadzieje na to, że chińskie firmy ryzykować będą straty i sankcje w imię wsparcia rosyjskich interesów.
„Nie trzeba więc nerwowo reagować – apeluje – na to, że chińskie firmy nie będą rewidować własnych planów rozwoju i wypełniania zobowiązań wobec ludności i państwa tylko po to, by zadowolić Rosję”.
Rosja satelitą Chin?
To Rosja, w jego opinii, powinna mieć wobec Chin realistyczne i pragmatyczne oczekiwania, nie liczyć na daleko idące wsparcie, robić swoje i mieć nadzieję, że czynniki strategiczne będą działać na rzecz umocnienie rosyjsko – chińskiego aliansu. Po trzecie wreszcie, jak argumentuje rosyjski ekspert, zarówno Rosja, jak i Chiny są zainteresowane kontrolą swoich obszarów peryferyjnych, przede wszystkim w Azji Środkowej.
Nie zakłada to wspólnej polityki w odniesieniu do państw regionu, raczej wariant negatywny – współpracę celem niedopuszczenia wpływów innych graczy. Ale to, w opinii Bardaczowa, jest wystarczającą płaszczyzną współpracy.
Wreszcie, jak kończy swe wystąpienie „obecnie cele rozwojowe Chin i Rosji nie mogą ze sobą kolidować – co więcej, uzupełniają się w świecie, który coraz bardziej dzieli się na odrębne strefy wpływów z niezależnymi systemami finansowymi i energetycznymi”
Rosyjscy eksperci nie są pewni jaka linia polityczna w polityce Pekinu wobec wojny na Ukrainie zwycięży. W gruncie rzeczy zdają się przypuszczać, choć tego nie piszą otwarcie, że Waszyngton ma potencjalnie łatwiejsze zadanie. Nie chodzi bowiem o retorykę czy oświadczenie dyplomatyczne, ale: aby zablokować realną pomoc, w tym przede wszystkim wojskową Chin dla Rosji, wystarczy skłonić Pekin aby ten nie rewidował swej dotychczasowej polityki.
Trudniejsze zadanie stoi przed Moskwą, która musiałaby przekonać chińską elitę, iż w jej interesie leży zajęcie aktywnej, sojuszniczej, postawy. Mówienie o strategicznej wspólnocie interesów, w tym integracji gospodarek obydwu krajów i podziale świata na odseparowane od siebie bloki, należy odczytywać w gruncie rzeczy jako propozycję pod adresem Chin.
Rosja jest gotowa zrewidować swą dotychczasową politykę balansowania i pogodzić się z rolą młodszego partnera. Skala sankcji i mobilizacji Zachodu, a także przebieg wojny na Ukrainie już zmienił geostrategiczne położenie Rosji, która zmuszona jest przestać marzyć o samodzielności geostrategicznej i ma do wyboru: porażka lub zgoda na status satelity Chin.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS