Umówmy się: finał tej opowieści jest szyty grubymi nićmi. Nakręcono go po najniższej linii oporu. Sama historia miejscami sprawia wrażenie podziurawionej jak szwajcarski ser. Nie zmienia to jednak faktu, że reżyserowi udaje się od pierwszych scen skutecznie ewokować napięcie i trzymać akcję w ryzach. Malownicze szkockie plenery doskonale podbijają niepokój związany z poczuciem niepewności i zagrożenia rodziców, czekających na każdy sygnał o poszukiwaniu ich syna.
„Mój syn”
Fot.: Materiały prasowe/Best Film
„Mój syn” to filmowy pomysł-szaleństwo
„Mój syn” działa, bo jest wiarygodny jako studium rozpaczy. Najmocniejszy atut filmu to gra aktorska McAvoya, gwiazdy filmów Marvela, który zgodził się na planie na nietypowy eksperyment. Jako jedyny z aktorów zagrał bez znajomości scenariusza. Znał tylko zarys fabuły, wszystkie sceny improwizował. Wyszedł obronną ręką z tego zadania: jego rola jest przekonywająca, mimo bardzo szerokiego wachlarza emocji, pojawiających się w tak ekstremalnej, granicznej sytuacji, w jakiej znajduje się jego bohater. W udany sposób partneruje mu Claire Foy, znana m.in. z serialu „The Crown”, gdzie grała Królową Elżbietę II. Tutaj świetnie spisuje się w roli zrozpaczonej, choć nietracącej gruntu pod nogami matki w obliczu najtrudniejszej próby.
Gdyby scenariusz filmu Christiana Cariona był bardziej dopracowany, mielibyśmy do czynienia być może z wybitnym, trzymającym w napięciu, świetnie zagranym thrillerem. Tak jednak nie jest – dostajemy wciągający dramat, pozostawiający niedosyt. Ale nie sposób nie przyznać twórcom: „Mój syn” ma kilka dobrych momentów i znakomite aktorstwo. Pozwala na 1,5 godziny odciąć się od rzeczywistości. Jeśli ktoś szuka emocjonującego, bezpretensjonalnego thrillera, nie powinien się zawieść.
Czytaj też: „Najgorszy człowiek na świecie”: Trier z brutalną szczerością przygląda się niepokojom milenialsów
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS