A A+ A++

Na dzisiejsze mecze Ekstraklasy najłatwiej byłoby spojrzeć przez pryzmat trenerów. Pavol Stano w Wiśle Płock debiutuje w tej roli w naszej lidze, a Piotr Tworek debiutuje w Śląsku Wrocław. Jeśli Jerzy Brzęczek wraz ze swą ekipką nie sprawi sensacji, stuknie mu piąty mecz bez zwycięstwa w roli szkoleniowca Wisły Kraków (grając w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz, pewnie w ogóle nie brał tego pod uwagę, gdy brał tę fuchę). No ale Maciej Skorża też ma swoje zmartwienia i nastroje wśród kibiców do uspokojenia, tak samo zresztą jak Dariusz Banasik, który po raz ostatni tak wysoko jak w Szczecinie przegrał prawie dwa lata temu, bo z Puszczą Niepołomice wystawił mocno rezerwowy skład, żeby oszczędzić zespół na baraże o Ekstraklasę. Jest też Piotr Nowak, który po dłuższej przerwie wciąż pozostaje dla nas wielką niewiadomą. 

Tak, tak byłoby najłatwiej. Ale najłatwiejsze wybory wcale nie muszą być najciekawsze, dlatego zerkając na dzisiejszy rozkład jazdy, postanowiliśmy pochylić się nad losem piłkarzy, którzy mogą odegrać dziś ważniejsze role. Łapcie sześć pytań o sześciu potencjalnych bohaterów niedzielnego grania.

Czy Miłosz Matysik staje się ligowcem pełną gębą?

Trochę się ostatnio zdziwiliśmy, że w przerwie meczu Jagi ze Stalą Mielec reporter Canal Plus wypytuje Matysika o ewentualne pierwsze trafienie w lidze. 17-latek gra głównie jako stoper, w dodatku był to jego dopiero ósmy mecz ligowy. To nie tak, że tacy goście nie strzelają goli, ale umówmy się – jeszcze nie ma powodów, żeby się niecierpliwić. Ale timing tego pytania okazał się idealny – trzy minuty po przerwie chłopak dał białostoczanom prowadzenie i choć ostatecznie ten gol nie wystarczył, by wygrać, to pokazał, że w lidze czuje się on coraz pewniej.

I naprawdę coraz więcej wskazuje na to, że nie będzie to kolejny chłopak, który wskoczył na pokręt ligowego statku na chwilę, bo taki mamy przepis, a po kilku meczach zniknie gdzieś pod pokładem lub nawet za burtą. W obliczu odstawienia Dziekońskiego (dość zrozumiałego) i tego, że kilku bardziej doświadczonych gości ma różne problemy (jak Bida na przykład), Jaga potrzebowała młodzieżowca, który dźwignie etat i Matysik na razie dźwiga nieźle. Przy okazji rozwiązał problem ze stoperami (Augustyn został odstrzelony, Puerto i Runje wypadli przez kontuzje, podobnie jak Tiru, który wrócił, ale wyleciał też z czerwoną), więc jest o tyle cenniejszy, że pomógł Nowakowi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

I fajnie, siłą rzeczy nałapał plusów. Nam podoba się przede wszystkim dlatego, że piłka mu nie przeszkadza (grywa też w środku pomocy), a przede wszystkim się nie cyka, gdy trzeba nią grać. Dobry zwiastun, bo kilku nastolatków, którzy coś umieli, ale byli zbyt zesrani, by to pokazać, też już przerobiliśmy.

Czy to znów będzie TEN dzień Wolskiego?

Zrobiliśmy sobie małe podsumowanie. Do tej pory dwa raz w tym sezonie sięgnęliśmy po notę marzeń dla ekstraklasowych piłkarzy (dla Kamila Grosickiego i Rafała Strączka), a „dziewiątkę” wystawiliśmy trzynaście razy. Jest trzech piłkarzy, którzy tak wysoką ocenę dostawali po dwa razy i grono to wygląda dość elitarnie: Joao Amaral, Ivi Lopez i Rafał Wolski. Piłkarze Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa zapewne będą kandydatami do miana MVP całych rozgrywek, a zawodnik Wisły Płock… A zawodnika Wisły Płock też jeszcze nie skreślamy (choć realistycznie patrząc, będzie mu ciężko), ale musi klasę potwierdzać co kolejkę (lub przynajmniej co dwie).

Na razie jest przeplatanka, ale jak były piłkarz m.in. Legii Warszawa i Fiorentiny ma swój dzień, to rywalom pozostaje minimalizowanie strat. W tym sezonie Wolski zniszczył Zagłębie Lubin (gol, dwie asysty, ostatnie podanie przy trafieniu samobójczym) i Górnika Łęczna w ostatniej kolejce (gol, asysta i kilka ośmieszających rywala dryblingów przy okazji), ale liczymy, że nie po raz ostatni włączył tryb „król podwórka”. Wczoraj Maciej Bartoszek w „Stanie Futbolu” mówił o nim w kontekście reprezentacji Polski, więc wypadałoby robić jak najwięcej, by słowa byłego trener nie brzmiały jak oderwana od rzeczywistości pompka.

Czy nowy trener doceni Łyszczarza?

22-latek to najlepszy rezerwowy w lidze. Strzelił pięć goli, wszystkie wtedy, gdy wchodził na boisko z ławki, choć trudno, by było inaczej, skoro w pierwszym składzie znalazło się dla niego miejsce tylko raz – w meczu z Wartą, gdy został ściągnięty z placu po 59 minutach. Z jednej strony nawet rozumiemy to, że Jacek Magiera nie chciał zmieniać tego, co działało (tym bardziej, że była to jedna z niewielu takich rzeczy w jego Śląsku), a z drugiej – trudno nie odnieść wrażenia, że Łyszcarz zasłużył na to, żeby sprawdzić go na dłuższym dystansie niż do tej pory. Tym bardziej, że Śląsk z reguły grał na dwóch ofensywnych pomocników. Jedno miejsce było dla Praszelika, ale raz, że tego w Śląsku już nie ma, a dwa, że wciąż pozostawało drugie.

Dla Picha. Dla Soboty. Dla Schwarza. Dla Quintany. Dla Jastrzembskiego. Dla Zylli. W zasadzie dla każdego, tylko nie dla Łyszczarza, bo to on dostał najmniej szans na tej pozycji w pierwszym składzie (abstrahując od tego, że część z wyżej wymienionych grała też na innych). Do pewnego momentu uparte stawianie na Picha miało jeszcze sens, bo chłop początek sezonu miał świetny (pięć goli w eliminacjach Ligi Konferencji, dwa w pierwszych dwóch kolejkach ligowych), ale później był wrzesień, październik, listopad, grudzień, styczeń (okej, tu bez meczów), luty i jest marzec, w trakcie których 33-latek miewał jedynie przebłyski i to dość rzadko. Taki przywiązanie do piłkarzy (np. do Lewkota) też chyba Magierę trochę zgubiło.

I okej, nie twierdzimy, że Łyszczarz to jakiś zbawca Śląska Wrocław, ale skoro w trakcie 269 minut walnął pięć goli, a zagrożenie tworzył przynajmniej jeszcze kilka razy, no to aż się prosi, by sprawdzić, czy jest w stanie przełożyć to na regularne granie.

Jeszcze statystyczna ciekawostka – Łyszczarz oddał w tym sezonie 11 strzałów, 5 celnych. Jak już trafia w bramkę, to zawsze kończy się to tak samo (Ekstrastats.pl).

Czy Luizao to ogór (i czy jest stabilny psychicznie)?

Podobno zdarza się, że znajomi i współpracownicy Dariusza Banasika przyłapują trenera Radomiaka na chwilach zadumy, w trakcie których mimochodem na jego twarzy pojawia się uśmiech. Ze źródeł zbliżonych do poinformowanych wiemy, że szkoleniowiec promienieje wtedy, gdy przypomina sobie czasy, w których w środku pola wystawiał Michała Kaputa i Filipe Nascimento i o nic więcej w tym kontekście martwić się nie musiał.

Pozostały wspomnienia. Dziś Kaput z ławki ogląda grę Hateleya i Chrapka w Gliwicach, a Nascimento rzadko jest do dyspozycji trenera (najpierw kontuzja, teraz kartki). Trzeba szyć. I o ile w pierwszym meczu po przerwie zimowej wyglądało to nawet fajnie (z Wisłą Płock dobrze wypadli Meik Karwot, Thabo Cele i Mateusz Radecki jako zmiennik), o tyle później ze środkiem pola bywało już różnie, z reguły nie najlepiej. Z Rakowem piłkarza z RPA trzeba było szybko ściągać z boisko, bo śmierdziało czerwoną kartką, a zastępował go nominalny stoper. W Grodzisku z Wartą walka o środek pola została przegrana tak wyraźnie, że Cele poszedł w odstawkę. Z Lechią było poprawnie (powrót Nascimento, debiut w pierwszym składzie Luizao), ale już przeciwko Pogoni wspomniany Brazylijczyk odwalił – na początku drugiej połowy wyleciał z drugą żółtą kartką i otworzył szczecinianom bramkę autostrady do wysokiego zwycięstwa. Już wcześniej wyglądał jak biegający zapalnik i zachowywał się trochę tak, jakby o zaangażowaniu w mecz świadczyła liczba zrobionych min i wykonanych gestów, a nie grę w piłkę.

CV 24-latka sugeruje, że to też potrafi (pograł na Ukrainie, zaliczył kilka meczów w lidze brazylijskiej, ma sznyt z rezerw FC Porto i debiut w pierwszej drużynie), ale na razie ledwie to zasygnalizował. Wydaje się, że w obliczu pauzy Nascimento dostanie kolejną szansę i zagra obok Daniela Łukasika, ale to ten moment, żeby pokazać, iż zasługuje na regularne występy.

Czy Mikołaj Biegański dostanie dodatek za pracę w trudnych warunkach?

Jego agenci mieliby pewne argumenty, by o taki powalczyć. Nie jest łatwo być dziś golkiperem Białej Gwiazdy, choć ci, którzy widzą szklankę do połowy pełną, mogliby powiedzieć, że młody chłopak przynajmniej ma dużo okazji, by się wypromować.

Oj, bardzo dużo.

Dziś Wisła Kraków gra z Lechem Poznań, a więc drużyną, która oddaje najwięcej celnych strzałów na mecz (średnio prawie siedem), a już teraz liczby Biegańskiego wyglądają tak, że od razu widać, iż się nie nudzi. W tym sezonie ligowym były bramkarz Skry Częstochowa obronił 70 strzałów (i puścił 23 bramki). Jeśli więc Kolejorz utrzyma swoją średnią, dziś 19-latek będzie miał okazję bronić swój setny strzał na poziomie Ekstraklasy. Jak to wygląda na tle ligowych kolegów po fachu? Więcej uderzeń obronili Maciej Gostomski (85), Krzysztof Kamiński (81) i Rafał Strączek (72), ale bramkarz Górnika Łęczna opuścił tylko jeden mecz, a pozostali dwaj po trzy starcia. Biegański opuścił aż dziewięć, więc średniej nie ma co nawet liczyć.

Bramkarz Wisły broni ze średnią 75,3%, co jest bardzo dobrym wynikiem. Wśród golkiperów, którzy maja na koncie przynajmniej pięć występów, lepszą pochwalić mogą się w tej chwili tylko Zlatan Alomerović (79,5%) i Daniel Bielica (78%).

Fajnie, że jakiś młodzieżowiec w Wiśle wypalił. Mamy wrażenie, że kompletnie nie ten, który miał (ten miał przez pierwszy sezon uczyć się od Pawła Kieszka), ale i tak fajnie.

Czy Salamon postawi stempel pod powołaniem?

Mówiło się o tym w formie plotek od pewnego czasu, za sprawą TVP Sport, które podało tę informację, również publicznie. Stoper Lecha Poznań ma wrócić do reprezentacji po niecałych sześciu latach przerwy, bowiem po raz ostani zagrał w niej z Kazachstanem za kadencji Adama Nawałki w pierwszym meczu po Euro 2016. To, że dwa gole w tym meczu strzelił Chiżniczenko, który kiedyś był w Koronie Kielce, zbyt dobrze nie brzmi, ale trzeba przyznać, że środkowy obrońca Kolejorza robi całkiem sporo, by jego reprezentacyjna przygoda nie zakończyła się na tym epizodzie (i ogółem dziewięciu meczach w biało-czerwonych barwach).

Nie widzieli dla niego miejsca Jerzy Brzęczek i Paulo Sousa (choć nie zawsze było tak, że nie grał), ale zdaje się, że Czesław Michniewicz doceni doświadczenia wyniesione z włoskich boisk, a także bycie liderem najlepszej defensywy w lidze. Wiele wskazuje na to, że nowy selekcjoner będzie chciał grać trójką w obronie, a pewniaka, który wyjdzie obok Glika i Bednarka nie widać. Salamon ma doświadczenie w tym systemie wywiezione z Italii, nieźle operuje piłką, jest groźny przy stałych fragmentach, więc… No, poczekajmy na powołania, ale nie jest tak, że przekonuje nas on mniej niż np. Marcin Kamiński.

Z Wisłą Kraków może zbyt dużo roboty nie mieć, ale i tak będziemy się mu bacznie przyglądać.

Fot. newspix.pl

Więcej o Ekstraklasie: 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWojna Rosja-Ukraina. Raport dnia, sobota, 12 marca
Następny artykułMŚ w lotach – triumf Lindvika, Wolny 11.