Zanim rozpoczęły się spotkania w Lidze Mistrzów, na boisko wybiegły zespoły rywalizujące w Lidze Europy. Największe emocje dał kibicom mecz Realu Betis z Eintrachtem Frankfurt. Goście objęli prowadzenie w 15. minucie i to w dość kuriozalnych okolicznościach. Piłkę na prawym skrzydle dostał Filip Kostić. Chciał on najprawdopodobniej dośrodkować, ale wyszedł z tego klasyczny “centrostrzał”. Na dodatek bardzo trudny technicznie, bo piłka odchodziła od bramki Claudio Bravo. Nie sięgnął on piłki i ta go przelobowała, wpadając do siatki tuż obok słupka.
Wygrana Eintrachtu po emocjonującym meczu. Olympique Lyon też bliżej ćwierćfinału
Betis wyrównał w 30. minucie. Akcję hiszpańskiego zespołu wykończył Nabil Fekir, który w polu karnym złamał do środka i uderzył lewą nogą w kierunku dalszego słupka. Jednak radość gospodarzy trwała wyjątkowo krótko. Zaledwie dwie minuty później było już 2:1 dla Eintrachtu. Betis popełnił katastrofalny błąd przy wyprowadzeniu piłki. Jesper Lindstroem wpadł w pole karne i wyłożył piłkę Dajciemu Kamadzie. Temu nie pozostało już nic innego, jak tylko skierować piłkę praktycznie do pustej bramki.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
W drugiej połowie Eintracht miał kilka świetnych sytuacji na podwyższenie rezultatu. Na drodze stanął im jednak Claudio Bravo. Trzeba przyznać, że gdyby nie on, to losy dwumeczu mogły się rozstrzygnąć już w pierwszym spotkaniu. W 50. minucie goście otrzymali rzut karny za zagranie ręką Aitora Ruibala. Do piłki podszedł Rafael Borre, ale uderzył fatalnie. Bravo wyczuł jego intencje i złapał piłkę. Bramkarz Betisu pewnie będzie śnić mu się po nocach. W 65. minucie Borre wyszedł z Bravo sam na sam, ale znowu górą był golkiper gospodarzy. W 67. Borre w bardzo dobrej sytuacji mocno uderzył z pola karnego, ale znowu piłkę odbił Bravo. Ostatecznie Eintracht wygrał 2:1, ale to oznacza, że Betis nie jest bez szans na awans.
W drugim spotkaniu, sytuacji też nie brakowało, ale padł tylko jeden gol. W tym przypadku również górą byli goście. Olympique Lyon pokonał FC Porto 1:0 po golu z 60. minuty autorstwa Lucasa Paquety. Porto zdołało strzelić bramkę w 95. minucie, ale trafienie Mbemby zostało anulowane przez sędziego po analizie VAR z powodu spalonego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS