A A+ A++

Od kilkunastu dni, za wschodnią granicą Polski rozgrywa się rzeczywisty dramat milionów Ukraińców, których jedyną przewiną jest to, że odważyli się marzyć o życiu w suwerennym państwie, w pokoju. Teraz, ich pragnienia są brutalnie deptane przez owładniętego manią stworzenia nowego imperium rosyjskiego człowieka i jego współpracowników. Machina wojenna, która przetacza się przez ziemie ukraińskie zostawia za sobą jedynie śmierć, obracając liczne wsie i miasta w stertę gruzu. Już ponad dwa miliony ludzi znalazło schronienie w państwach ościennych, w większości w Polsce. Ukraińskie kobiety, dzieci i ich dziadkowie znajdują schronienie również w Jaśle. Wśród nich są uchodźcy z tragicznie dotkniętych agresją rosyjską Charkowa i Irpienia, którzy postanowili opowiedzieć o dramatycznych wydarzeniach, których mimowolnie stali się uczestnikami.

Milena ma trzydzieści lat, pracuje jako specjalistka w branży informatycznej, biegle posługuje się językiem angielskim. Od dekady zaangażowana jest w działalność charytatywną. Jako wolontariuszka opiekuje się chorymi dziećmi. Wraz z mężem i pięcioletnią córeczką o rozbrajającym uśmiechu wiodła spokojne życie w Charkowie, drugim po Kijowie najludniejszym ukraińskim mieście. Rodzinną idyllę, niespodziewanie przerwały jednak bombardowania miasta. Rosyjskie oddziały w obliczu braku postępów inwazji rozpoczęły bezprzykładny ostrzał charkowskich osiedli. Ich celem były już nie tylko obiekty o znaczeniu wojskowym, lecz również ludność cywilna, w której najeźdźcy za wszelką cenę chcą zasiać ziarno trwogi.

Celem rosyjskiej artylerii w Charkowie były między innymi dzielnice mieszkalne 

Mieszkańcy Charkowa szukali schronienia w piwnicach swoich domów, metrze oraz bunkrach. Milena wraz z córeczką, swoją mamą i babcią, która pamięta czasy II wojny światowej, spędziły w piwnicy zaadaptowanej na prowizoryczny schron aż sześć dni. – 24 lutego usłyszeliśmy pierwsze wybuchy. Nad naszymi głowami przeleciały dwa rosyjskie myśliwce. Zadzwoniłam do mamy, żeby do nas przyjechała. Zebraliśmy jeszcze kilku innych ludzi. W piwnicy, którą przygotowaliśmy na bunkier, schroniło się łącznie dziesięć osób. Były tam z nami dzieci, które często budziły się w nocy z płaczem. Babcia czytała im wtedy książeczki, żeby je uspokoić – wyjaśnia. Liczyło się tylko jedno, przetrwać bombardowania. W czasie kiedy wojna odciskała już swoje brutalne piętno na Charkowie i jego mieszkańcach, w piwnicy domu, w których schroniła się rodzina Mileny, potrafiono uchwycić choćby namiastkę normalnego życia. Tym sposobem wszyscy, choć skromnie, świętowali pierwsze urodziny chrześnicy Mileny. Dziecko wraz z rodziną szczęśliwie zdołało opuścić Charków udając się do Mołdawii.  

Milena wraz z rodziną spędziła sześć dni w piwnicy zaadaptowanej na schron 

Kiedy 1 marca rosyjska artyleria ostrzelała centrum miasta, niszcząc doszczętnie budynek siedziby obwodowej administracji i plac Swobody, Milena postanowiła wraz z bliskimi opuścić rodzinne miasto. W Charkowie pozostał jej mąż, który wstąpił do oddziałów obrony terytorialnej. Zdjęcia miasta, które Milena wykonała własnoręcznie lub otrzymała od przyjaciół i znajomych doskonale ukazują tragizm sytuacji, w jakiej znalazł się Charków i jego mieszkańcy. Fotografie ukazują zniszczone budynki szkół, do których młoda kobieta niegdyś uczęszczała, domy i place. Na zdjęciu przedstawiającym plac Swobody widać kompletnie zniszczony samochód osobowy, w którym zginęło małżeństwo i ich troje dzieci. Makabryczne zdjęcia ludzkich ciał leżących na ulicach, w tym zmasakrowane zwłoki rosyjskiego żołnierza, dowodzą temu, że inwazja Rosji na Ukrainę nie jest wyimaginowana, to dzieje się naprawdę.  

Z Charkowa udali się do obwodu połtawskiego, gdzie zdołali odpocząć przed dalszą podróżą. Dwa dni zajęła im podróż do Kałuszy. Tam spędzili dwa dni. Do Polski wjechali przez Słowację, aby uniknąć kolejek na polsko-ukraińskich przejściach granicznych. Schronienie znaleźli u ludzi, którzy nigdy nie szczędzili środków i energii w udzielaniu pomocy osobom potrzebującym wsparcia. – Kiedy znalazłyśmy się w Jaśle, moja córka zapytała mnie, czy tutaj też będą strzelać. Odpowiedziałam, że w żadnym razie, że w Polsce będzie nam dobrze. Kiedy wjechaliśmy na stację benzynową koło Jasła, żeby kupić coś do picia, pracownicy zorientowali się, że przyjechaliśmy z Ukrainy. Poczęstowano nas kawą. Byliśmy w szoku. Tutaj znaleźliśmy pomoc – tłumaczy Milena. Swoją wiedzę wciąż wykorzystuje do tego, aby pomagać rodakom, którzy pozostali w Charkowie. 

„Irpienia już nie ma”

Od początku inwazji wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy, ciężkie walki toczą się w całym obwodzie kijowskim, głównie na przedmieściach stolicy. Miasta takie jak Irpień, Bucza, Hostomel, czy też Wasylków nie przypominają już miejsc, w których jeszcze kilka tygodni temu ich mieszkańcy wieli spokojne życie. Od kilku dni czynione są wysiłki, aby ewakuować z nich jak największą liczbę osób, korzystając z utworzonych korytarzy humanitarnych. Pomimo ich uruchomienia oddziały rosyjskie wciąż kontynuują ostrzał. Straty wśród ludności cywilnej liczone są w setkach.

Zniszczony budynek w Irpieniu

Kilka dni temu, zanim zaczęły działać korytarze humanitarne, Irpień postanowiła opuścić Swietłana, której bliscy już wcześniej zdołali dotrzeć do Polski. Ukrainka, która zamiast cieszyć się życiem na zasłużonej emeryturze, została zmuszona do opuszczenia rodzinnego domu. Tak wspomina pierwsze dnia agresji rosyjskiej na swój kraj. – Wszystko zaczęło się 24 lutego. Siostra, która mieszka pod Boryspolem (znajduje się tam port lotniczy – przyp. red.) dała mi znać, że słychać wybuchy bomb. U nas wtedy nie było jeszcze wojny. Dzień później od strony Białorusi nadleciały helikoptery. W pobliżu pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. Borodziankę (miejscowość położona na północny-zachód od Irpienia – przyp. red.) zrównali z ziemią. Lotnisko w Hostomlu zostało całkowicie zniszczone. Potem bomby spadały też na domy, w których mieszkają ludzie. W nocy ludzie siedzieli w piwnicach. Do tych, którzy chcieli się ewakuować rosyjscy żołnierze strzelali na ulicach. Dzisiaj dostałam wiadomość, że Rosjanie wchodzą do domów, plądrują je, żeby na końcu podpalić. Póki co nie wiem, czy mój dom jeszcze stoi. Dostaję zdjęcia od ludzi z wiadomościami, że Irpienia już nie ma – mówi z przejęciem Swietłana.

Nad Irpieniem zawisło widmo katastrofy humanitarnej. Z relacji Swietłany wynika, że w mieście brakuje wody i żywności. Miasto zostało odcięte od dostaw prądu. – Oni chcą unicestwić naród ukraiński. Wszyscy są celem, nawet małe dzieci. Za wszelką cenę chcą zająć Kijów. Kiedy widzisz jak na twoich oczach giną ludzie, jest bardzo ciężko  – przekonuje wzruszona Swietłana. Irpień, który do niedawna zachwycał swoim pięknem, miasto parków i zieleni, wojska rosyjskie metodycznie obracają w ruinę. Podczas rozmowy ze Swietłaną, kobieta otrzymała informację z Buczy. Lokalne władze zabroniły mieszkańcom miasta wychodzić z domów z uwagi na aktywność rosyjskich snajperów. Centrum Buczy opanowane jest przed oddziały rosyjskie.   

W miniony czwartek (3 marca) Swietłana wyjechała ze zniszczonego Irpienia. W Jaśle czekali na nią bliscy, córka z mężem i dziesięcioletnią wnuczką, którzy już wcześniej opuścili miejscowość Nemishajeve. Mają nadzieję, że kiedyś zwrócą do Ukrainy. Podkreślają, że Ukraińcy nigdy nie oddadzą swojej ziemi. Są przekonani, że walczyć będą do ostatniej kropli krwi. – W każdej wsi i miasteczku są oddziału obrony terytorialnej. Wielu chłopców walczy i stara się obronić kraj. Ukraińcy walczą o ojczyznę. Rosjanie dla pieniędzy – tłumaczy Swietłana. – Putin się pomylił. Twierdził, że na Ukrainie Rosjanie będą witani chlebem i kwiatami. Zorientował się, że zajęcie miast nie będzie takie łatwe, więc uderza teraz w ludność cywilną – dodaje Yevgeni, rencista, który opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem.

Rosyjskie pojazdy pancerne wjeżdżają do centrów miast i osiedli

Dziś władze ukraiński kontynuują ewakuację ludności cywilnej z obszarów najbardziej narażonych na działania wojenne wojsk rosyjskich. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że tylko z miast: Dymer, Worzel i Irpień ewakuowano w ostatnim czasie ponad 18 tys. osób.       

Zdjęcia pochodzą z udostępnionych archiwów prywatnych.

MD

Napisany dnia: 09.03.2022, 14:46

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajpopularniejsze typy rowerów
Następny artykułZełensky apeluje: „Podejmijcie w końcu decyzję”