Gdy Kamil Kiereś obserwował to, co wyprawiał dziś Rafał Wolski, mógł tylko pierdzielnąć sobie Cisowiankę, co zresztą zrobił. Mecz Wisły Płock z Górnikiem Łęczna był popisem środkowych pomocników. Szwoch strzelił gola po indywidualnej akcji? Gol stwierdził „potrzymaj mi piwo” i w równie efektowny sposób asystował przy golu Gąski. Po chwili na salę wpadł Rafał Wolski, cały na biało, i wyjaśnił wszystkim zgromadzonym, kto jest tutaj szefem.
Wisła Płock – Górnik Łęczna. Wolski show
Już bramka na 2:1 była dowodem ogromnej klasy. Pomocnik „Nafciarzy” dostał piłkę w okolicach połowy i dynamicznym rajdem szybko przedostał się pod pole karne, gubiąc przy tym goniącego Gąskę. Linia obrony zamiast spróbować coś zrobić, tylko się cofała, dzięki „Wolak” miał sporo miejsca do oddania strzału. No i wykonał go z należytą jakością.
Ale prawdziwym popisem, potwierdzeniem dominacji, akcją zapadającą w pamięć na długo, był gol na 3:1. Przepiękna, naprawdę przepiękna była to akcja. Zaczęło się od rulety w środku pola. Potem Wolski okiwał Drewniaka, za chwilę Rymaniaka. Próbował blokować go Dziwniel, ale był spóźniony. Niemalże cała linia defensywna Górnika skupiła się na szalejącym piłkarzu, podczas gdy ten zagrał do środka, gdzie stał osamotniony Sekulski. Napastnikowi wystarczyło tylko dołożyć nogę.
Górnik rozczarował
W pewnym momencie myśleliśmy, że limit na efektowne akcje już się wyczerpał. Bo i pierwszy gol Szwocha mógł się naprawdę podobać – pomocnik najpierw zgubił Gola i Drewniaka w środku pola prostym zwodem, potem przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, a że nikt go nie atakował – strzelił sobie gola, zanim wbiegł w pole karne. Bardzo fajna akcja, zresztą bardzo podobna do trafienia Wolskiego.
Gol? On z kolei wygrał pojedynek na boku, poczarował w polu karnym Furmanem, a na końcu wyłożył futbolówkę do Gąski, który huknął przy krótkim słupku. Co bramka, to lepsza. Gol mimo tej niezłej asysty nie będzie wspominał tego meczu najlepiej – w środku pola Górnika było dziś naprawdę biednie, a dwa jego błędy napędziły akcje bramkowe płocczan.
Jak na porę i miejsce rozgrywania meczu (no bo wiecie – czego się spodziewać po Płocku w niedzielę o 12:30?) byliśmy naprawdę bardzo zaskoczeni poziomem tego spotkania. Jeśli mielibyśmy się do czegoś przyczepić, to do drugiej połowy. Spodziewaliśmy się, że ekipa Kieresia mocniej ruszy do ofensywy. Tymczasem starczyło pary tylko na główkę Śpiączki w słupek w doliczonym czasie gry. Lepsze okazje tworzyła sobie Wisła – a to Rzeźniczak huknął z woleja po rogu, a to po raz kolejny nawinął Rymaniaka Wolski, dzięki czemu znów stanął przed sytuacją bramkową. W obu tych momentach klasę pokazał Gostomski.
Górnicy nie wykorzystali też gry w przewadze, bo w 66. minucie gry z boiska wyleciał Łukasz Sekulski. Zasłużenie? No tak, nie ma w ogóle o czym dyskutować, skoro napastnik wszedł wyprostowaną nogą prosto w piszczel Lokilo. Pewnie nie chciał (chwilę wcześniej kopnął piłkę), ale to nie wina Belga, że tylko wielkie szczęście sprawiło, iż nie skończyło się to żadnym urazem, nawet drobnym. Po tym wejściu – w przeciwieństwie do Sekulskiego, który obejrzał czerwo po konsultacji z VAR-em – pozostał na boisku.
Wisła Płock oddala się tym samym od strefy spadkowej i ląduje na bezpiecznym siódmym miejscu. Trzeba mieć dużą fantazję, by wyobrazić sobie moment, w którym ta drużyna miesza się w „walkę o spadek”. A jeśli ktoś będzie miał mimo wszystko takie myśli, wygląda na to, że Rafał Wolski szybko je wybije z głowy.
WIĘCEJ O MECZACH EKSTRAKLASY:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS