A A+ A++

W tym gąszczu obrazów i informacji bardzo łatwo jest się pogubić, zwłaszcza, że przynajmniej jedna, rosyjska strona konfliktu stawia na planową dezinformację, mającą wywołać zamieszenie w szeregach sympatyzującej z Ukrainą zachodniej opinii publicznej i zdemoralizować broniących swojej ojczyzny Ukraińców. Wielu z nas zadaje sobie pytanie, jak nawigować w labiryncie wielu źródeł informacji? Jak nie paść ofiarą wojny informacyjnej? Jak chronić się przed niesprawdzonymi newsami? Jak nie podawać dalej informacji, które zamiast rozjaśniać sytuację na temat tego, co tak naprawdę dzieje się na wojnie, celowo zaciemniają obraz?

Ufać sprawdzonym mediom

Po pierwsze, warto ufać sprawdzonym mediom. Takim, które mają warsztat, procedury weryfikacji podawanych przez nich informacji, reputację, o którą muszą dbać, zobowiązania wobec swoich odbiorców i własnej tradycji. Dziennikarze obywatelscy, relacje bezpośrednich świadków lub uczestników wydarzeń są często szybsze niż to, co podają tradycyjne media, ale też łatwiej tu o wiadomości niesprawdzone, prawdziwe tylko częściowo, celowo fabrykowane fake newsy.

Wiele polskich redakcji ma swoich dziennikarzy na miejscu, w Ukrainie: „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, TVN 24. Na miejscu są też korespondenci wielkich anglojęzycznych sieci informacyjnych. Warto śledzić ich pracę.

Czyją szczególnie? Na stronach „Tygodnika Powszechnego” można np. posłuchać nagrywanych dosłownie na froncie walk podcastów Pawła Pieniążka. Pieniążek wyspecjalizował się w dziennikarstwie robionym na gorąco w strefach konfliktu – był między innymi w Syrii, Iraku, Afganistanie, relacjonował też konflikt w Donbasie, gdzie obserwował narodziny „separatystycznych republik. Jako jeden z pierwszych dziennikarzy dotarł do zestrzelonego przez separatystów wraku samolotu malezyjskich linii lotniczych, którym podróżowali głównie obywatele Holandii. Swoje doświadczenia z Donbasu opisał w książce „Pozdrowienia z Noworosji” (2015). W sytuacji, gdy krążą informację sugerujące, że Rosjanie mogą powołać do życia kolejną „separatystyczną republikę” w Mariupolu, ta lektura może ponownie zyskać na aktualności.

Z korespondentów donoszących prosto z serca walk, czytającym po angielsku warto polecić twitterowe konto dziennikarza anglojęzycznego ukraińskiego pisma „The Kyiv Independent”, Ilii Ponoramenki. „Kyiv Indepndent” – niezależne, finansowane przez odbiorców medium założone kilka miesięcy temu – jest jednym z kilku ukraińskich tytułów, które w ostatnich tygodniach stały się dla światowej opinii publicznej bieżącym źródłem informacji o tym, co dzieje się w ramach konfliktu i na jego zapleczu – w ukraińskiej polityce, w społeczeństwie, opinii publicznej.

Codzienną relację z ogarniętej wojną Ukrainy, tworzoną przez wielu dziennikarzy, pracujących w różnych miejscach kraju, można też znaleźć śledząc twitterowe konto anglojęzycznego „Euromaidan Press”. Znajdziemy tam między innymi doniesienia z różnych miejsc frontu, opis codziennego życia Ukraińców w sytuacji wojny obronnej, teksty na temat międzynarodowej sytuacji Ukrainy, linki do zagranicznych materiałów na temat konfliktu, materiały opiniowe, np. przekonujące zachodnie społeczeństwa o konieczności utworzenia sfery zakazu lotów nad Ukrainą.

Potrzeba syntezy

W tym nadmiarze informacji odbiorcy naturalnie szukają też miejsc, gdzie mogą dostać krótką, konkretną syntezę tego, co się zdarzyło danego dnia oraz analizy, umieszczające bieżące wydarzenia w szerszych kontekstach.

Codzienne raporty z wydarzeń na froncie, podsumowujące przebieg działań zbrojnych w danym dniu na podstawie dostępnych w Polsce źródeł, sporządza Witold Głowacki na fact-checkingowym portalu „OKO.press”.

Raporty po każdym kolejnym dniu wojny publikuje też na swoim profilu na Facebooku Ośrodek Studiów Wschodnich. Jest to założony w 1990 roku instytut, mający dostarczać państwu polskiemu fachowej, eksperckiej wiedzy na temat sytuacji w bezpośrednim otoczeniu Polski – zwłaszcza w państwach byłego ZSRR.

Codzienne raporty OSW sporządzane są przez kilku autorów. Dzielą się na dwie części: informacyjną i komentarz. Informacyjna zbiera wszystkie zweryfikowane informacje na temat teatru wojennego w Ukrainie z danego dnia. W części komentatorskiej eksperci Ośrodka zastanawiają się nad prawdopodobnymi przyczynami takich, a nie innych ruchów na froncie oraz nad możliwymi scenariuszami rozwoju sytuacji. Dla kogoś, kto nie ma czasu albo siły na bieżąco śledzić doniesień z Ukrainy albo potrzebuje ich uporządkowania, codzienne raporty OSW są idealnym źródłem codziennej informacji.

Jeśli chodzi o szersze analizy, przyglądające się możliwym politycznym, globalnym scenariuszom rozwoju konfliktu, także w długoterminowej politycznej i ekonomicznej perspektywie, to z pewnością warto śledzić treści z anglojęzycznych mediów zajmujących się stosunkami międzynarodowymi, dającym platformę ekspertom w tej dziedzinie, takim jak „Foreign Affairs” czy „Foreign Policy”. Niestety liczba artykułów dostępna za darmo nie jest w nich wielka, a subskrypcja nie należy do tanich.

Co dzieje się w Rosji…

Wielu z nas zadaje sobie przy tym pytanie, co dzieje się dziś w Rosji? Jak Rosjanie reagują na wojnę, sankcje, wojenną propagandę, pierwsze wracające z wojny zwłoki młodych, rosyjskich żołnierzy?

Niestety, tutaj o informacje o wiele trudniej niż w przypadku tego, co dzieje się w Ukrainie. Od powrotu Putina na stanowisko prezydenta Rosji w 2012 roku państwo rosyjskie prowadzi wielką kampanię przeciw wolnym mediom, radykalnie ograniczając rosyjskiej opinii publicznej możliwość artykułowania swoich poglądów, swobodnej demokratycznej debaty i patrzenia władzy na ręce. A obserwatorom rosyjskiej rzeczywistości z dystansu szanse dostępu do informacji o tym, co dzieje się w Rosji i co myślą o tym sami Rosjanie.

Pętla wokół wolnych źródeł informacji zaciska się zresztą w Rosji jeszcze szczelniej w ostatnich dniach. Prokuratora nakazała zamknięcie radia Echo Moskwy i telewizji Dożd – ostatnich niezależnych od Kremla i jego propagandy mediów tego typu. Władze rosyjskie zdecydowały się także odciąć Rosjan od większości mediów społecznościowych w tym Facebooka i Twittera. Nie tylko utrudni to obywatelom przebicie się przez mury rosyjskiej propagandy i dotarcie do informacji na temat tego, co ich państwo faktycznie robi w Ukrainie, ale także uczyni sytuację wewnętrzną w Rosji jeszcze mniej przejrzystą dla obserwatorów z zewnątrz. To przecież z materiałów wideo na Twitterze, kręconych i wrzucanych na tę platformę przez samych uczestników wydarzeń, mogliśmy najszybciej dowiedzieć się o antywojennych protestach w Rosji i brutalności z jaką policja podchodziła do nich policja – także wtedy, gdy protestowały młode kobiety albo seniorki.

W zasadzie ostatnim, dostępnym w internecie niezależnym medium rosyjskim pozostaje „Nowa Gazeta”. Kieruje nią, nagrodzony w zeszłym roku Pokojową Nagrodą Nobla – wspólnie z filipińską dziennikarką Marią Ressą – Dmitrij Muratow. Nie tylko jako jedyne medium w Rosji pisze ona o wojnie – choć też musi się w tej kwestii bardzo ważyć słowa – ale daje też szansę spojrzenia na to, co dzieje się w cieniu wojny w rosyjskim społeczeństwie. Czytającym po rosyjsku – albo gotowym na obcowanie z często koślawymi przekładami tłumacza Google – polecam czasem zajrzeć na ich stronę, zanim Putin zamknie także ją.

„Ludzie Putina”


„Ludzie Putina”

Fot.: materiały prasowe/ wydawnictwo SQN

…i w głowie Putina

Wszyscy zastanawiają się też co właściwie siedzi w głowie Putina, w co gra rosyjski prezydent? Czy naprawdę wierzy w to, co mówi, gdy opowiada o rzekomo rządzących Ukrainą nazistach? Czy oszalał grożąc państwom NATO bronią atomową?

W Polsce niedawno ukazała się książka, która pomaga nam głębiej wniknąć w momenty biografii Putina, formacyjne dla jego światopoglądu: „Ludzie Putina” Catherine Belton, byłej korespondentki „Financial Times” w Moskwie. Na pierwszych stronach swojej książki Belton przywołuje fragment pierwszego filmu dokumentalnego, w którym wystąpił Putin w 1992 roku, jako zastępca mera Petersburga. Młody, niespełna czterdziestoletni polityk, pokazany jest w nim jak w trakcie srogiej rosyjskiej zimy dokłada wszelkich starań by zapewnić swojemu miastu dostawy żywności, z czym w zbankrutowanej, poradzieckiej gospodarce jest poważny problem. Putin wypowiada się też do kamery na temat najnowszej historii Rosji. Krytykuje niedawno rozwiązany Związek Radziecki za dwie rzeczy. Po pierwsze, za zniszczenie klasy drobnych i średnich przedsiębiorców, stanowiących „podstawę zdrowej gospodarki”. Po drugie, za niepotrzebne utworzenie z rosyjskich ziem osobnych republik, takich jak Ukraińska czy Białoruska Republika Radziecka, w graniach, w jakich nigdy nie istniały niezależne państwa. Dokładnie te same argumenty Putin powtórzy trzydzieści lat późnej, gdy w tym roku zaatakuje Ukrainę.

Belton pokazuje w swojej książce, że droga Putina do władzy ściśle spleciona jest z losami formacji, z jakiej wyrasta rosyjski prezydent: pracującej na odcinku zagranicznym elity KGB, która już w latach 80. widziała, że ZSRR się wali, że państwo, jeśli ma przetrwać jako imperium, potrzebuje rynkowych, reform i chwilowego przynajmniej zwinięcia frontów. Była gotowa wprowadzić konieczne reformy w życie. W latach 90. sytuacja wymknęła się jej jednak spod kontroli. Na reformach rynkowych skorzystała grupa oligarchów, która miała własne pomysły na politykę i wykorzystanie swojego bogactwa, inne niż towarzysze z bezpieczeństwa. Na procesach demokratyzacji zyskali z kolei Jelcyn i skupiona wokół niego koteria. Dla byłych ludzi służb Jelcyn, obiecując demokrację przyniósł Rosji tylko chaos i międzynarodowe upokorzenia – takie jak rozszerzenie NATO.

Putinizm miał po tym wszystkim posprzątać. Formacja Putina od początku była sceptyczna wobec demokracji, rynku i mechanizmów rynkowych chciała użyć jako narzędzia wzmocnienia Rosji przeciw zachodowi, swoją misję widziała w odbudowie mocarstwowego statusu Rosji. Determinację do tego wzmocniła zwłaszcza pomarańczowa rewolucja w Ukrainie z 2005 roku. Putin i jego krąg uznali ją za prowokację CIA, próbę nie tylko kolejnego – po rozszerzeniu NATO – wejścia Stanów do rosyjskiej sfery wpływów, ale także podkopania stabilności władzy w samej Rosji. Dziś polityką Putina kierują te same lęki, antyzachodnie uprzedzenia i postimperialne resentymenty, jakie towarzyszyły mu od początku kariery.

„Jądro dziwności”


„Jądro dziwności”

Fot.: Materiały prasowe Wydawnictwo Czarne

Zdumienie budzi też bezczelność, z jaką Putin kłamie w swoich wypowiedziach o tym, co faktycznie dzieje się na Ukrainie. Warto w tym kontekście przypomnieć sobie wydaną już kilka lat temu w Polsce książkę Petera Pomerantseva „Jądro dziwności”. Autor zabiera nas w niej w podróż w samo serce „postmodernistycznej dyktatury”, jaką Kreml zbudował wspólnie ze swoimi „polittechnologami”, dyktatury, która nie potrzebuje spójnej ideologii, prowadzi za to ciągłą wojnę przeciw samemu pojęciu prawdy i obiektywnej rzeczywistości. Jak w innym miejscu pisze Pomerantsev: „Nowa Rosja nie zajmuje się drobną dezinformacją, fałszerstwami, kłamstwami, przeciekami i cyber-sabotażem, zwykle związanymi ze stanem informacyjnej wojny. Ona tworzy na nowo rzeczywistość, generuje masowe halucynacje, które następnie przekładają się na działania polityczne”. W Ukrainie widzimy, jak potrafią przekładać się one także na wojnę.

Czytaj też: „Belfast”: Branagh o trudnych czasach opowiada czule i naiwnie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWnioski do Polskiego Ładu na ponad 22 mln zł. Cel: remonty dróg
Następny artykułPiłkarz odchodzi z klubu Krychowiaka