A A+ A++

– Z dnia na dzień na pewno się nie da, bo to nie są procesy, które można przeprowadzić od ręki. Nie mniej jednak to są procesy, które w dłuższym czasie da się przeprowadzić. Tylko trzeba chcieć i trzeba o tym rozmawiać – mówi gość Rozmów Newsweeka Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka zajmująca się od lat energetyką – najprościej jest zrezygnować z rosyjskiego węgla, który według wszystkich dostępnych danych stanowi 70 proc. węgla kamiennego importowanego do Polski. Nie importuje go nasza energetyka, bo nie jest on jej do szczęścia potrzebny. Ten węgiel jest potrzebny ciepłownictwu i odbiorcom indywidualnym, bo spełnia parametry urządzeń, których oni używają, a takiego węgla na polskim rynku jest za mało. Ale taki węgiel można kupić chociażby w Kolumbii i nasze porty morskie są gotowe na dodatkowy przeładunek tych 8-9 milionów ton.

Problem polega na tym, że kolumbijski czy australijski węgiel na pewno będzie droższy, a to odbije się także na portfelach użytkowników. Dlatego cała Europa zaczęła liczyć czy może pozwolić sobie na rezygnację z rosyjskich surowców. Niektóre kraje Europy – w tym Polska – zaczęły domagać się od Komisji Europejskiej embarga na rosyjski węgiel. Jednak wielu ekspertów zaznacza, że sankcje nałożone na Rosję sprawiają, że jest furtka do indywidualnych decyzji krajów, które chciałyby zrezygnować ze sprowadzania węgla z Rosji.

– W tej chwili trwa konflikt zbrojny, my jako kraj członkowski nie możemy decydować o sankcjach, o embargu, bo to są wyłączne kompetencje całej Wspólnoty. Natomiast polityka energetyczna jest kompetencją mieszaną, część kompetencji jest po stronie krajów unijnych, część po stronie krajów członkowskich. Jeśli spojrzymy na traktaty unijne, jest tam mowa o bezpieczeństwie państwa, nie mylić z bezpieczeństwem energetycznym. Jeżeli Polska udowodni, bez powoływania się na sankcje, ani na kwestie handlowe, że czuje zagrożenie bezpieczeństwa państwa poprzez agresję rosyjską na Ukrainę, jest w stanie zablokować dostawy rosyjskiego węgla do Polski – tłumaczy Karolina Baca-Pogorzelska.

Rezygnacja z surowców energetycznych sprowadzanych z Rosji wymusi na Europie dyskusję o przyszłości energetyki. Są dwie drogi, którymi teraz można pójść – albo zastąpienie rosyjskich paliw innymi paliwami kopalnymi, albo jeszcze większe nakłady na rozwój odnawialnych źródeł energii i opartej na nich energetyki. Jednak ta dyskusja może być równie trudna jak odcięcie się od tanich dostaw z Rosji. I w Polsce i w Europie słychać głosy, że rosyjski węgiel po prostu trzeba zastąpić, ale na pewno nie rezygnować z “czarnego złota”.

Europa będzie musiała się zmierzyć także z kolejną falą emigracji. I nie mówimy tylko o emigracji związanej z ucieczką przed wojną, bo ta jest oczywista. Wojna w Ukrainie ma wpływ nie tylko na Europę, ale także na kraje Bliskiego Wschodu. Rosja i Ukraina odpowiadają, razem, za prawie ⅓ eksportu pszenicy na świecie, większość trafia na Bliski Wschód. Kraje takie jak Algieria, Egipt czy Tunezja nie są w stanie zapewnić nawet połowy swojego zapotrzebowania na zboże. To oznacza, że cena żywności wzrośnie, a trzeba pamiętać, że wzrost cen był jednym z powodów Arabskiej Wiosny.

– Ludzie wyszli na ulicę właśnie po to, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie. Ale czynnik ekonomiczny jest też w ścisłym związku z samą migracją. Czy jest to migracja wewnętrzna, czy jest to migracja, która kojarzy się z uchodźstwem. To jest coś, co będzie nam towarzyszyło przez najbliższe lata. Bez względu na to, czy jest to wschód, czy to daleki wschód. To wszystko jest powiązane. Bo na przykład niezbyt często podnoszono, że ta migracja ze wschodu do Europy przybierała kierunek na Ukrainę. Społeczność arabsko-muzułmańska wybierała Ukrainę jako cel swojego bezpiecznego bytu – mówi dr Magdalena el Ghamari, specjalistka od polityki bliskowschodniej – tylko mądra polityka migracyjna, wykorzystanie doświadczeń tych krajów, które już zajmowały się tematami migracyjnymi, może nas na problem migracji przygotować. Wojna w Ukrainie sprawiła, że tematyka bliskowschodnia zeszła na drugi plan, ale pamiętajmy, że ten kryzys migracyjny się nie skończył. Ci ludzie tam utknęli, do tego doszła wojna i dlatego wydaje mi się, że ta hipoteza, że musimy się przyzwyczaić do tego wyzwania, jakim jest migracja, jest zasadna.

Ale nie tylko migracja jest istotna, kiedy patrzy się na wpływ wojny w Ukrainie na kraje Bliskiego Wschodu. Rosja ma bardzo poważne interesy w krajach regionu, przede wszystkim z Libią, zaangażowanie w wojnę na Ukrainie sprawia, że część z nich przejmują Chiny i Turcja, która już teraz wyprzedza gospodarczo Rosję.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWojna na Ukrainie. „Okupanci wykorzystują kobiety, dzieci i osoby starsze jako «żywe tarcze»”
Następny artykułUNHCR: z Ukrainy uciekło już ponad 1,2 mln uchodźców wojennych