Co teraz zrobią Niemcy? Czy skorygują trwale swoją politykę wobec Berlina? Dzisiejsze reakcje prasy niemieckiej są co najmniej dwuznaczne. Nawet teraz, w obliczu brutalnej wojny, w obliczu heroicznego – i skutecznego – oporu armii ukraińskiej – wielu niemieckich dziennikarzy nie stawia kropki nad. Np. „Frankfurter Rundschau” stwierdza, iż „Putin dobrze się przygotował na sankcje”, a „Zachód musi się nastawić na długą i bolesną konfrontację oraz być gotowy do poniesienia kosztów tego konfliktu”. W sumie:
Trzeba zmusić Putina do powrotu do stołu negocjacyjnego. To zajmie dużo czasu, trzeba będzie znaleźć nowe formaty rozmów. Konfrontacja z RU będzie miała sens tylko wtedy, kiedy będzie ją popierać większość społeczeństwa.
A więc znów nic nie da się zrobić? Bezradność i niezdolność do nazwania rzeczy po imieniu. Zdaniem internetowej strony „Spiegla”, zadania powiedzenia prawdy w Berlinie wziął na siebie premier Mateusz Morawiecki:
„Premier Polski jako jedyny publicznie opisał dylemat UE: jej zależność od rosyjskiego gazu i ropy”.
CZYTAJ: Mocne wystąpienie premiera! „5 tys. hełmów? To chyba jakiś żart”; „Rurociągami NS2 i NS1 płynie nie tylko gaz, ale też krew”
„Spigel” ocenia, że w ciągu ostatnich 24h można było zaobserwować zmianę w polityce Niemiec:
„Na twarzach niemieckich polityków widać było szok. Ich wypowiedzi świadczyły o tym, że nie chcą sobie więcej pozwolić na naiwność.”.
Z kolei naczelny „Die Wet” Ulf Poschardt ocenia:
Putin może robić to co chce, ponieważ Europa i Niemcy stali się dekadenccy, naiwnie oderwani od rzeczywistości. Putin zna Niemcy jak żaden inny kraj Zachodu. Wyrobił sobie zdanie na temat tego, czy z tego kraju można się spodziewać jakiejś formy sprzeciwu wobec jego agresji. Oczywiście, że nie. Putin patrzy na Niemcy i widzi w nich przede wszystkim „Republikę Federalną Klaunów”; widzi w naszym „staniu w kącie” i naiwności zachętę do upokorzenia nas.
Politolog Herfried Münkler stwierdza zaś:
Niemiecka polityka zagraniczna wpadła w pułapkę, ponieważ nie udało się jej przebić się z ideą „finlandyzacji” Ukrainy, przy jednoczesnym wykluczeniu jej spod parasola obronnego NATO. Putin dostrzegł szansę na odbudowę pozycji geopolitycznej swojego kraju w koncentracji uwagi Stanów Zjednoczonych na zagrożeniu ze strony Chin.
Sankcje mogą popchnąć Rosję w ramiona Chin. W takim przypadku próba Putina, by uczynić z Rosji niezależne światowe mocarstwo, nie powiodłaby się, ponieważ byłby on całkowicie uzależniony gospodarczo od Pekinu.
W „Die Welt” czytamy także:
Polityka zachodu wobec Rosji została wymyślona w Niemczech (Merkel i Steinmeier) i ponosi teraz klęskę. Putin wykorzystał porozumienie mińskie jedynie do wzmocnienia armii i aparatu przymusu za pieniądze, które Zachód płaci za rosyjskie surowce. Merkel chroniła NS2, mający na celu podział UE – rzekomo dlatego, że nie chciała zadzierać ze swoim koalicjantem SPD i inwestorami.
W tych latach Bundeswehra stała się pośmiewiskiem. W dniu napaści Rosji na Ukrainę inspektor wojsk lądowych poinformował, że Bundeswehra nie jest w stanie wypełnić swoich “zobowiązań sojuszniczych”. A była min. obrony A. Kramp-Karrenbauer (CDU) napisała: “Jestem wściekła na nas za historyczną porażkę. Po Gruzji, Krymie i Donbasie nie przygotowaliśmy niczego, co by odstraszyło Putina”.
Również na łamach „Die Welt” Sven Felix Kellerhoff wymienia podobieństwa pomiędzy atakiem Rosji na Ukrainę i napaścią Niemiec na Polskę w 1939 roku.:
Imperialistyczne motywacje dowódcy (i obrona gnębionych współrodaków); potwierdzenie, że polityka ustępstw wobec autokratów to fałszywa strategia; przed II Wojną Światową mieliśmy Unia Brytyjskich Faszystów – teraz mamy w Niemczech prokremlowskich polityków (np. Schröder i wielu działaczy SPD, Seehofer z CSU, AfD i Lewica).
Na łamach „Süddeutsche Zeitung” Michael Bauchmüller stwierdza:
Sankcje na Rosji muszą być szerokie i głębokie. Jakkolwiek złe dla niewinnej ludności Rosji, muszą być odczuwane przez każdą jednostkę.
Konsekwencje sankcji mogą być jednak bolesne: pytanie czy cena sankcji nie będzie dla Europy zbyt wysoka (dostawy energii i prod. przemysłowa) . Nie można jednak tolerować subsydiowania Rosji poprzez zakupy jej surowców: „z każdym litrem nalanym na niemieckiej lub europejskiej stacji benzynowej więcej niż kiedykolwiek trafia do rosyjskiej kieszeni wojennej”.
Opinia „Frankfurter Allgemeine Zeitung” jest następująca:
Nie mogąc zgodzić się na odcięcie Rosji od systemu SWIFT, Europa nadal finansuje rosyjską agresję (uzależnienie energetyczne). Nałożenie sankcji to trudna decyzja, wymaga wyważenia interesów, ale polityczny sygnał ze strony UE po ataku jest na razie fatalny.
Sankcje UE będą miały skutki (średnio- i długoterminowe), ale nie uratują już Ukrainy. Nie odstraszą Putina od dalszych agresywnych posunięć wobec Zachodu.
Z kolei „Tagesspiegel” relacjonuje opinie amerykańskiego generała Bena Hodgesa, według którego o skuteczności NATO w obronie wschodniej flanki zadecyduje korytarz suwalski.
Równoległy atak na Estonię, Łotwę i Litwę nie jest w najbliższym czasie prawdopodobny. Niemcy i ich sojusznicy powinni jednak rozważyć ten najgorszy scenariusz ze szczególną uwagą: „należy uważnie obserwować ruchy wojsk rosyjskich na Białorusi”.
Do spektrum działań obronnych należy również gotowość do rzeczywistego odstraszenia przeciwnika środkami zaradczymi: Zachód powinien dać Putinowi sygnał: „Jeśli zaatakujecie NATO, my zajmiemy Kaliningrad”.
CZYTAJ: Może jeszcze nie teraz, ale gotowym być trzeba: upadek Putina otworzy Polsce „okno możliwości”, którego nie wolno zmarnować
Prej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS