MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO POCAŁUNKU
– Matką chrzestną naszego związku jest Beata Lubecka, która w Polsat News prowadziła program „Pociąg do polityki”, gdzie Paweł dokonał publicznego coming outu. Byłem u rodziców, oglądałem ten program, to był pierwszy raz, kiedy zobaczyłem i usłyszałem Pawła. To było niesamowite. Stwierdziłem: „O matko, co ja robiłem przez tyle lat! To ten człowiek, to on” – wspomina Cessanis.
– Beata Lubecka zapytała mnie o moje życie osobiste. Nie byłem na to przygotowany, ale też nie ukrywałem swojej tożsamości. A to był tak naprawdę mój drugi coming out. Pierwszy zrobił mi Tygodnik „Nie” w 1993 roku, który ujawnił mnie jako faceta, który woli mężczyzn i który wie coś na temat orientacji Jarosława Kaczyńskiego i uczestniczy w jej spełnianiu. Był to dla mnie totalny szok i duży stres, miałem wtedy 23 lata. Ale życie płynie dalej, wszyscy o tym zapomnieli. W tym programie te słowa padły spontanicznie. Żałuję tylko, że wcześniej nie rozmawiałem o tym z koleżankami i kolegami z Nowoczesnej, bo wtedy uniknąłbym niepotrzebnych wypowiedzi z ich strony – opowiada Rabiej, jeden z założycieli Nowoczesnej.
– To była miłość od pierwszego wejrzenia i od pierwszego pocałunku. Spotkało mnie coś niesamowitego. Kawa z Pawłem skończyła się przy dobrym winie. Nieprawdopodobne uczucie. Trzy miesiące później Paweł dał mi klucz do swojego mieszkania, zamieszkaliśmy ze sobą i tak jest do dziś – dodaje Michał Cessanis.
– Chcemy wziąć ślub. Planowaliśmy to od jakiegoś czasu, ale przeszkodziła nam pandemia. Mamy jednak nadzieję, że to się w końcu stanie – mówi Rabiej.
– Planów mieliśmy wiele, ale stwierdziliśmy, że powinniśmy planować realnie. Pomyśleliśmy, żeby ślub wziąć w Berlinie. Bardzo lubimy to miasto i tę wolność. Łatwiej też załatwia się tam sprawy formalne. Urzędy Stanu Cywilnego w Berlinie są bardzo przyjaźnie nastawione do ślubów par jednopłciowych i do Polaków, którzy przyjeżdżają je zawrzeć – dodaje Cessanis.
COMING OUT
– Lata 90. to była inna sytuacja. Wielu gejów i wiele lesbijek żyło w spokojnej, własnej bańce, zachowując ostrożność. Zmiany, jakie zaszły w świecie, otworzyły wszystkich. W ciągu ostatnich lat powszechnie dochodzi do coming outów. Wreszcie jesteśmy na etapie, gdzie nie trzeba być ostrożnym. I my, osoby LGBT, czujemy się częścią przestrzeni publicznej – mówi Paweł Rabiej.
– Ja już na etapie podstawówki wiedziałem, kim jestem. Bardzo mocno ukształtowała mnie literatura, którą byłem bardzo zafascynowany. Najbardziej się jednak otworzyłem, gdy trafiłem na studia do Warszawy. Był moment, że wpadłem w wir powierzchownych związków. Później zacząłem jednak szukać stabilności – dodaje.
– Do dzisiaj zastanawiam się, dlaczego coming outu dokonałem tak późno. Jestem z szalenie otwartej rodziny, w której nigdy nie było tematów tabu. Ja jednak nie potrafiłem powiedzieć rodzicom, że jestem gejem. Zrobiłem to dopiero wtedy, kiedy miałem 25 lat. Przeprowadziłem się z Pabianic do Warszawy, wpadłem w nowe, otwarte towarzystwo i zacząłem bić się z myślami, że źle zrobiłem, nie mówiąc rodzicom o tym, że jestem gejem.
Kiedyś, wracając z domu, miałem zjazd emocjonalny, całą drogę płakałem, bo kolejny raz z nimi nie porozmawiałem. Zacząłem zadawać sobie pytanie, czego tak naprawdę się boję? Wtedy naszły mnie myśli samobójcze. Nie byłem sobie w stanie poradzić z emocjami. W końcu zadzwoniłem do nich i powiedziałem, że przyjeżdżam, bo musimy poważnie porozmawiać. Mama powiedziała, że doskonale wie, o czym chcę im powiedzieć. Wtedy totalnie zeszło ze mnie ciśnienie. Wiedziałem, że to będzie fantastyczne spotkanie i takie właśnie było.
Usiedliśmy, porozmawialiśmy, przyznałem, że jestem gejem. Moja mama zapytała: i co z tego? Ojciec natomiast stwierdził, że jest na mnie bardzo zły. Dlatego, że nie powiedziałem im o tym wcześniej, bo gdybym powiedział w liceum, już lata temu byłbym szczęśliwym człowiekiem – wspomina Michał Cessanis.
HIPOKRYZJA I ZAKŁAMANIE
– W przypływie emocji zamieściłem w sieci fotkę, jak leżymy w łóżku i się przytulamy. W życiu zawodowym Pawła zrobiła się z tego ogromna chryja. To zakłamanie i hipokryzja po stronie osób teoretycznie otwartych, które najchętniej wepchnęłyby nas do szafy – opowiada Cessanis.
– Koledzy politycy i otoczenie w warszawskim ratuszu, gdzie wtedy pracowałem, zareagowali na to zdjęcie bardzo nerwowo. Zostało to odebrane tak, że w celowy sposób postanowiliśmy komuś zaszkodzić. Byłem wtedy kojarzony z „planem deprawacji polskiej młodzieży”. W kampanii Rafała Trzaskowskiego nie było wydania telewizyjnych „Wiadomości” bez „planu Rabieja”. Czułem się jak publiczny demon, który ma zdeprawować wszystkie polskie dzieci. To było strasznie ciężkie przeżycie, dużo cięższe niż coming out – dodaje polityk.
CODZIENNOŚĆ
– Nasze życie wygląda bardzo normalnie. Budzimy się razem, poranek zaczynamy od wypicia naparu z imbiru, kurkumy i miodu. Jemy razem śniadanie, zawsze, bo nie wiemy, o której spotkamy się na koniec tego dnia. Zazwyczaj się nie kłócimy. Próbujemy jedynie odreagowywać napięcia. Ale to trwa chwilę. Uniesienie i po 15 minutach jest spokój. Nie mamy powodów do kłótni. Jesteśmy tak zapracowani i tak bardzo się kochamy, że szkoda nam tracić na to czas – mówi Cessanis.
– Szalenie brakuje mi dzieci. Mam pięcioro chrześniaków, jestem ukochanym wujkiem, gdybym tylko miał możliwość adopcji dzieci, natychmiast namawiałbym Pawła na to, byśmy zostali rodzicami. Mamy wspaniałe życie i świetnie byłoby się tym z kimś podzielić. Wiem natomiast, jaką mamy metrykę. Paweł jest po pięćdziesiątce, a ja mam 44 lata. Pewnie już dla nas za późno, ale ja mam bardzo rozbujany instynkt tacierzyński i strasznie mi dzieci brakuje – dodaje.
– Ja jestem mniej entuzjastycznie do tego nastawiony. Swoje uczucia staram się przelewać na chrześniaczki i chrześniaków. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie poświęcam im tyle czasu, ile powinienem. To mój wyrzut sumienia, który przypomina mi, że z własnymi dziećmi, mogłoby być podobnie – podsumowuje Paweł Rabiej.
Podcast „Codziennie coming out”
Nie ma jednego coming outu – mówią osoby LGBT. – Codziennie musimy decydować, czy chcemy się outować. Przed taksówkarzem, sprzedawczynią w sklepie, babcią, którą arcybiskup nauczył, że „elgiebety” to tęczowa zaraza. I za każdym razem jest wahanie, czy warto i strach: jaka będzie reakcja? Milczenie, zrozumienie czy niechęć. A może krzyk i agresja? – opowiadają.
Renata Kim ze swoimi gośćmi rozmawiać będzie o tym, jak im się żyje w kraju, gdzie codziennie trzeba upominać się o swoje prawa, bo państwo ich nie gwarantuje. Zaproszeni goście będą musieli zmierzyć się z pytaniami, jak często myślą o wyjeździe z Polski, dlaczego wciąż tego nie robią i jaką cenę płacą za to, że chcą żyć wyoutowani.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS