A A+ A++

Mogą uprawiać seks, ale legalnie kupić alkohol już nie, tysiące ludzi może śledzić ich na Instagramie, ale nie mogą założyć własnej firmy, muszą się uczyć, ale nie tego, co ich interesuje, przez producentów są traktowani jak klienci, choć nie zarabiają swoich pieniędzy. Nic dziwnego, że sami o sobie również nie mają najlepszego zdania.

Chodliwy towar

Choć nastolatki istniały od zawsze, jako osobna kategoria wiekowa wyodrębniły się stosunkowo niedawno, bo dopiero w XX w. Wcześniej życie człowieka dzieliło się na krótki czas bycia dzieckiem i dłuższy – dorosłości. Zmiana nadeszła z upowszechnieniem się obowiązku szkolnego, który coraz bardziej wydłużał okres dzieciństwa – najpierw do 12., potem do 16. i wreszcie do 18. roku życia. Im dłużej młodzi ludzie się uczyli, tym później wkraczali do świata dorosłych. Zdjęto z nich odpowiedzialność finansową i prawną, ale jednocześnie zabrano im kontrolę nad wieloma aspektami życia. W coraz mniejszym stopniu mogli decydować o tym, z kim, gdzie i w jaki sposób spędzają swój czas. Malał wpływ rodziny, a rósł – rówieśników. Im więcej czasu spędzali w towarzystwie swoich kolegów i koleżanek, tym łatwiej było im wytworzyć odrębny styl życia – kulturę młodzieżową.

Samo pojęcie „nastolatek” spopularyzowało się dzięki artykułom w amerykańskiej prasie, która w latach 40. ubiegłego wieku zaczęła opisywać grupę wiekową pomiędzy 11. a 20. rokiem życia jako szczególnie zainteresowaną muzyką, modą i motoryzacją. W USA był to okres dobrobytu, jakiego nie zaznano nigdy wcześniej w historii, i w wielu domach pojawiły się fundusze, które można było wydać na coś więcej niż niezbędne do życia artykuły. Z tego faktu chętnie korzystali producenci, szukający nowych rynków zbytu. Zakochane w rock’n’rollu nastolatki chętnie wydawały pieniądze rodziców na ubrania czy płyty z muzyką, były więc idealnymi klientami. To również wtedy pojawiły się pierwsze seriale telewizyjne i filmy kierowane do tej grupy wiekowej, na czele ze słynnym „Buntownikiem bez powodu” (1955) z bożyszczem tłumów, Jamesem Deanem, w roli głównej. Wkrótce potem subkultura hipisowska zmieniła bieg historii – stworzyła własnych idoli, takich jak Janis Joplin, Jimi Hendrix czy założyciel The Doors Jim Morrison. Łamała normy kulturowe, seksualne, rasowe i klasowe, eksperymentowała z narkotykami, protestowała przeciwko kapitalizmowi. Młodzi ludzie odrzucali świat stworzony przez dorosłych, bo nie mieli na niego żadnego wpływu. Symbolem tej kulturowej, ale też politycznej przemiany, która odbiła się szerokim echem na całym świecie, stał się zorganizowany w 1968 roku festiwal Woodstock, do dziś kojarzony z wolnością i młodzieńczą energią.

Woodstock okazał się jednym z niewielu zrywów młodzieżowych, które faktycznie wpłynęły na kształt rzeczywistości. W latach 70. nastoletni bunt stał się na Zachodzie chodliwym towarem. Wtedy właśnie kultura młodzieżowa oddzieliła się od nastolatków i stała się dostępna dla osób w każdym wieku. Dziś wszyscy chcemy być młodzi, a gdy jest popyt, szybko znajdą się osoby, które zapewnią podaż. Choć w latach 80. i 90. w opozycji do świata dorosłych próbowały stawiać się subkultury punków, heavymetalowców i fani muzyki grunge, żadna z tych grup nie miała tak silnego wpływu na rzeczywistość jak subkultura hipisowska. Nie była to wina młodzieży, to społeczeństwo za bardzo się zmieniło – zatarły się jasne podziały klasowe i kulturowe, tożsamości grupowe ustąpiły miejsca indywidualnym.

Współcześnie subkultury młodzieżowe niemal nie istnieją. Żyjemy w kulturze, w której każdy chce być wyjątkowy i tworzy tożsamość w sposób, jaki najbardziej mu odpowiada, dowolnie dobierając cechy różnych grup społecznych i kultur. W tej sytuacji nastolatki, jeśli się buntują, to przeciwko osobom z bliskiego otoczenia, a nie całym grupom społecznym. Dlatego ich bunt jest widoczny dużo słabiej, nawet jeżeli jego nasilenie wcale nie jest mniejsze.

Kultura indywidualizmu przekonuje nas, że to wyłącznie my sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje sukcesy i porażki. Być może dlatego współczesne nastolatki zachowują się zdecydowanie ostrożniej niż ich rodzice, kiedy byli w tym samym wieku – piją mniej alkoholu, rzadziej imprezują i chodzą na randki, później zaczynają uprawiać seks. Częściej zdrowo się odżywiają, bardziej dbają o siebie i przejmują się zmianami klimatycznymi. Badacze sugerują, że za te zmiany odpowiada między innymi rozpowszechnienie się smartfonów, które zmieniły sposób utrzymywania relacji i sprawiły, że świat rozrywki nosimy ze sobą dosłownie w kieszeni. Z pewnością wpływa na to również fakt, że smartfon stanowi narzędzie kontroli – wielu rodziców oczekuje, że ich dzieci będą meldować się za każdym razem, kiedy zmieniają miejsce pobytu, a czasem wręcz instalują w telefonach aplikacje śledzące, aby zawsze wiedzieć, gdzie się znajdują. Jak się buntować w warunkach ciągłej inwigilacji, kiedy nie można nawet porządnie zniknąć rodzicom z radaru?

Obce, niezrozumiałe istoty?

Przez lata produkcje kierowane do młodych miały mieć wartość edukacyjną i wychowawczą – nastolatki często odrzucały je jako zbyt grzeczne i nieodzwierciedlające ich realnych problemów. Dzisiaj wahadło przechyliło się w drugą stronę, a kultura młodzieżowa pokazywana jest w znacznie bardziej sensacyjny sposób. Dorośli twórcy seriali czy filmów wybierają najbardziej bulwersujące wątki z życia młodych ludzi i przedstawiają je jako normę – wytworzony wokół produkcji szum pozwala lepiej sprzedać produkt. Dobrym przykładem może być tutaj dyskusja o obsypanym nagrodami serialu „Euforia” (2019) dostępnym na platformie HBO. Choć, jak wiemy, mało który nastolatek nadużywa narkotyków czy seksu w sposób, w jaki robią to bohaterowie serialu, wielu dorosłych, zwłaszcza tych, którzy nie mają na co dzień kontaktu z młodzieżą, było przekonanych, że odzwierciedla on rzeczywistość. Stereotyp nastolatków jako obcych i niezrozumiałych istot, z którymi nie sposób się dogadać, umacnia się z każdą tego typu produkcją. Pojawia się on zresztą nie tylko w serialach, również w prasie i telewizji, które o młodych ludziach wspominają niemal wyłącznie wtedy, gdy dzieje się coś złego. W artykułach i wiadomościach widzimy młodych ludzi jako ofiary rozmaitych zagrożeń, np. depresji, mediów społecznościowych czy używek, i jako tych, którzy zaburzają ład społeczny, używają przemocy wobec rówieśników, są nieprzewidywalni, nietolerancyjni, niezaangażowani albo po prostu głupi. Wytworzone przez stereotyp nastolatka przekonania są tak silne, że nawet osoby pracujące bezpośrednio z młodzieżą, takie jak nauczyciele czy wychowawcy, widzą ją jako dziwny, odrębny gatunek człowieka, a gdy mają do czynienia z fajnymi nastolatkami, traktują je jako wyjątek, nie regułę. W tej sytuacji nawet rodzicom czasem trudno zobaczyć, jakie naprawdę są ich dzieci.

Nic dziwnego, że same nastolatki też rzadko mówią dobrze o sobie i swoich rówieśnikach. Zapytani o to, jacy są, przypisują sobie takie cechy jak lenistwo, brak ambicji, niedbalstwo. Zarzucają rówieśnikom nihilizm i bezmyślność, odejście od wartości. Badania tego nie potwierdzają – obecne nastolatki uczą się dużo więcej niż ich rówieśnicy sprzed lat, częściej rozwijają dodatkowe umiejętności (np. na zajęciach dodatkowych), wcale nie są też obojętne – angażują się w wolontariat i aktywność społeczną, działają w samorządach szkolnych, wchodzą w skład młodzieżowych rad i innych instytucji obywatelskich. Wartością dla nich jest zdrowie, szczęście, wolność, a także rodzina, edukacja i wykształcenie. Nie różnią się od dorosłych również pod tym względem, że – tak jak oni – potrzebują zrozumienia, bezpieczeństwa i miłości.

„Ta dzisiejsza młodzież”

Mówi się, że narzekanie na młodzież to hobby dorosłych od starożytności. Współczesne badania socjologiczne pokazują, że rzeczywiście – przeświadczenie o tym, iż młodzież obecnie jest gorsza niż kiedyś, jest uniwersalne dla dorosłej populacji. Okres nastoletni postrzegany jest jako kłopotliwy niezależnie od tego, jak przebiega. Kultury młodzieżowe są problematyczne i uciążliwe, ale gdy ich nie ma, to niepokoi tych dorosłych, u których proces wyłaniania się pokoleniowej tożsamości wiązał się z buntem przeciwko wartościom wyznawanym przez pokolenie ich rodziców.

Bunt wydaje się być normalnym elementem dorastania, więc jego brak uznaje się za kolejny dowód na to, że z „tą dzisiejszą młodzieżą” coś jest nie tak – jest obojętna, zblazowana, nie obchodzi jej nic poza własną wygodą. Wydaje się więc, że niezależnie od tego, czy młodzi ludzie spełniają społeczne oczekiwania, czy się wobec nich buntują, pozostają na cenzurowanym.

Czytaj więcej: Nie tylko rodzice. „Potrzeby dziecka mogą zapewniać różni ludzie”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrezydent Piotr Grzymowicz podpisał się pod listem do premiera Morawieckiego
Następny artykułBoczniaki. Zdrowe i smaczne grzyby na co dzień