Nie tak dawno temu jednak Ireneusz Zyska, wiceminister Klimatu i Środowiska w odpowiedzi na interpelację poselską zapewniał, że należy oczekiwać wniesienia ustawy pod obrady Sejmu w pierwszym kwartale 2022 roku. Jak widać, termin się przesuwa.
Rząd popełnił błąd i wciąż nie może go naprawić
– Ostatnio mocno wieje, farmy wiatrowe biją kolejne rekordy w produkcji zielonej energii, a nowelizacja ustawy 10H, zwanej też ustawą odległościową lub antywiatrakową nadal stoi w miejscu. Jej procedowanie trwa już blisko 2 lata – tłumaczy Mariusz Okuń, rzeczoznawca budowlany, członek Krajowej Rady Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Przypomina, że obowiązująca obecnie ustawa z 2016 roku wyłączyła spod budowy turbin wiatrowych ponad 99 proc. obszaru Polski. To sprawiło, że od 2016 roku inwestycje niemal całkowicie wyhamowały, a założone cele klimatyczne na rok 2030 zostały realnie zagrożone. I choć skupiono się głównie na zablokowaniu możliwości budowy wiatraków, to równocześnie ograniczono też powstawanie budynków mieszkalnych w odległości od turbiny mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości. W praktyce oznacza to średnio 1,5 – 1,8 km.
Projekt nowelizacji utrzymuje wprawdzie podstawową minimalną odległość turbiny wiatrowej od zabudowy na poziomie 10H. Zasada ta jednak zostanie uelastyczniona, poprzez scedowania na samorządy decyzji o wyznaczaniu lokalizacji elektrowni wiatrowych, w ramach procedury planistycznej i obowiązku sporządzenia planu miejscowego lub jego zmiany na potrzeby danej inwestycji.
Będzie to dotyczyło obszaru prognozowanego oddziaływania elektrowni wiatrowej, a nie – jak dotąd – całego obszaru wyznaczonego zgodnie z zasadą 10H. Przy czym odległość ta nie będzie mogła być mniejsza niż 500 metrów oraz uwarunkowana przeprowadzeniem prognozy oddziaływania na środowisko, wykonywanej w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS