Anka nie jeździ taksówkami na aplikację. Mówi o sobie „jestem oldschoolem”. Ale tamtego wieczora zrobiła wyjątek. – Jechałam sama z domu na firmowy event. Ktoś ze znajomych z pracy zamówił mi Ubera. Nie było późno, godzina 19, dzień powszedni, wsiadłam. Byłam wystrojona, jak to na imprezę: eleganckie ciuchy, makijaż, czerwona szminka na ustach. Usiadłam z tyłu, a kierowca obserwował mnie we wstecznym lusterku i od początku komentował: jaki ładny zapach perfum, jaka pani przystojna, a co to za impreza, pewnie jakaś nudna, a może byśmy razem się wybrali na inną, bo on zna fajne miejsce w okolicy i może mnie tam zabrać. Gawędziarz erotoman. Naciskał, nalegał, chciał zmienić trasę. Wydawało mi się, że zaraz mnie oczami pożre. Cała się trzęsłam w środku – opowiada.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS