– Myślałam, że Barnabie będzie weselej, ale on niemal wpadł w depresję. Chodził apatyczny, chował się po kątach, w końcu przywykł. Ale wciąż najbardziej lubi spędzać czas ze mną – opowiada Kaśka. Kiedy wraca wieczorem z pracy, Barnaba nie odstępuje jej na krok, z pewnością nie z głodu, koty przecież cały dzień mają pełną miskę. – Kiedy kładę się spać, Barnaba też musi być obok. Owija się wokół mojej głowy jak czapka i tak sobie śpimy – śmieje się Kaśka.
Pozostałe koty Kaśki też cieszą się na jej widok, ale widać, że przyjemność sprawia im również przebywanie we własnym towarzystwie. – Barnaba jest inny, on mnie chyba naprawdę kocha – uśmiecha się właścicielka, patrząc z czułością na ogromnego rudzielca rozwalonego na kanapie. Kaśka nie ma wątpliwości, że Barnaba nawiązał z nią szczególną więź i za nic ma dogadywania znajomych, że przecież koty nie przywiązują się do ludzi, a w ogóle, gdyby były większe, to najchętniej by nas upolowały i zjadły. – To jakieś mity i bzdury – wzrusza ramionami. I ma rację. Najnowsze badania naukowe dowodzą, że koty naprawdę nawiązują emocjonalne więzi ze swoimi właścicielami, które można porównać do relacji rodzic – dziecko.
Przy tobie bezpieczniej
Powiedzenie, że koty chadzają własnymi drogami, znane jest nie tylko w Polsce. Tak samo uważają również Amerykanie. I to oni postanowili przyjrzeć się dokładnie, jak to jest z tą kocią niezależnością. W tym celu naukowcy z Oregon State University pod kierownictwem dr Kristyn Vitale przeprowadzili pewien eksperyment, który został wymyślony przed laty, aby określić stopień przywiązania niemowląt do rodziców. Polega on na tym, że rodzic siedzi z dzieckiem w nieznanym maluchowi pokoju i po pewnym czasie na chwilę wychodzi. Psycholodzy w tym czasie obserwują, jak zachowuje się maluch. Najczęściej reaguje na dwa sposoby. Pierwsza możliwość to tzw. bezpieczny styl przywiązania – dziecko po wyjściu rodzica okazuje niepokój, lęk, szuka go wzrokiem, zaczyna płakać, a kiedy rodzic wraca, uspokaja się i zaczyna znowu bawić. Jak mówi dr Vitale, to pokazuje, że więź jest silna i stabilna. Druga reakcja to tzw. niepewny styl przywiązania – dziecko, które nie czuje się bezpiecznie w relacji z rodzicem albo mocno z nim związane, po jego wyjściu jest niespokojne, ale kiedy dorosły wraca, niemowlę okazuje nadmiernie emocjonalne reakcje, np. za nic nie chce puścić rodzica albo go ignoruje.
Zespół dr Vitale postanowił sprawdzić, jak w takim teście odnajdą się koty. Wzięło w nim udział 79 kociaków oraz 38 dorosłych kotów. Koty spędzały z właścicielem dwie minuty w zupełnie nowym dla siebie pomieszczeniu, a potem opiekun wychodził i zostawiał kota na dwie minuty samego. Dla psychologów najważniejsze było to, co działo się po powrocie właściciela. Po upływie dwóch minut wracał on i siadał na krześle w zaznaczonym okręgu. Naukowcy sprawdzali, jak często kot przechodzi przez ten okręg, czy utrzymuje kontakt wzrokowy, jest spokojny, czy wręcz przeciwnie – wykazuje oznaki stresu.
– Aż u 65 proc. badanych kociąt zaobserwowaliśmy bezpieczny styl przywiązania do właściciela. Kiedy wracał on do pomieszczenia, jego obecność wyraźnie uspokajała pupila. Opiekun jest dla kota źródłem poczucia bezpieczeństwa w nowym otoczeniu – relacjonuje dr Vitale. W przypadku niemowląt wynik był bardzo podobny. – Wśród nich również średnio 65 proc. jest związanych z rodzicem w sposób bezpieczny – mówi dr Vitale. Co ciekawe, w przypadku psów, które badano tym testem wcześniej, bezpieczny styl przywiązania zanotowano u 61 proc. badanych zwierząt. – Wygląda więc na to, że koty częściej czują z właścicielem silną więź niż psy – uważa dr Vitale.
Wolę ciebie od wątróbki
Wiadomo, właściciel kota karmi, więc ten zrobi wszystko, żeby dostać kolejny smakowity kąsek – mogliby powiedzieć sceptycy. Jednak nie mieliby racji. Jak bowiem dowiodła w jednym ze swoich wcześniejszych badań dr Vitale, koty przedkładają kontakt ze swoim właścicielem ponad takie przyjemności jak jedzenie czy zabawa. Naukowcy przeprowadzili eksperyment, w którym wzięły udział koty domowe i te ze schroniska. Zwierzęta były wpuszczane do pomieszczenia, w którym miały do wyboru cztery rodzaje przyjemności: pełen pieszczot kontakt z człowiekiem, smakołyk, zabawkę albo bardzo nęcący zapach. Co się okazało? Najwięcej kotów wybierało kontakt z człowiekiem, na drugim miejscu był smaczny kąsek.
Koty bardzo potrzebują więc więzi i socjalnych interakcji. Być może dlatego bardziej przywiązują się do kobiet, bo one lepiej rozumieją „kocią mowę”. Jak zaobserwował w badaniu 41 par kotów i ich właścicieli dr Kurt Kortschal z Konrad Lorenz Research Station, między kotami a kobietami wyjątkowo często występują oznaki międzygatunkowego porozumienia, np. prawidłowe odczytywanie wzajemnych sygnałów zachęcających do pieszczot. Dr Kortschal badał też siłę więzi w zależności od osobowości kota i jego właściciela. Okazało się, że najsilniejsza była więź pomiędzy ekstrawertycznymi kobietami a młodymi kocurami. To one najczęściej były adorowane przez koty, które ocierały się i wskakiwały na kolana, a same też chętnie odwzajemniały pieszczoty. I jak się okazuje, stereotyp, że koty robią to wszystko, żeby dostać jedzenie, tworzą właśnie właścicielki. Jak zaobserwował dr Kortschal, to one chciały kocie pieszczoty nagradzać smacznym kąskiem. Jednak koty lubią się przytulać niezależnie od tego, czy dostają za to jakiś smakołyk.
Jak ty mnie, tak ja tobie
Skąd więc to dość powszechne przekonanie, że koty mają nas w nosie? Naukowcy mają na to odpowiedź, która stawia koty w zupełnie nowym świetle – otóż zwierzę będzie garnęło się do kontaktów z nami dokładnie w takim samym stopniu, w jakim my będziemy poszukiwać kontaktu z nim. – Jeżeli będziemy inicjować pieszczoty z kotem, one będą do nas po nie przychodzić – twierdzi dr Vitale, bo to ona przyczyniła się do obalenia mitu o antysocjalnej naturze kotów. Jej badanie składało się z dwóch eksperymentów. W pierwszym 46 kotów – w połowie schroniskowych, a w połowie domowych – umieszczono w pokoju z nieznajomym, który siedział nieruchomo na podłodze. Przez dwie minuty ta osoba ignorowała kota, a przez kolejne dwie minuty wołała zwierzę po imieniu i głaskała je, kiedy podeszło. Drugi eksperyment dotyczył tylko kotów domowych, które przeszły te same dwa cykle ze swoimi właścicielami. Okazało się, że i koty schroniskowe, i domowe spędzają znacznie więcej czasu przy człowieku, kiedy ten poświęca im swoją uwagę. Dlatego, jak twierdzi dr Vitale, zanim zarzucimy naszemu kotu brak towarzyskości, pomyślmy, jak często inicjujemy kontakty z nim.
Podobnie jest zresztą z osławioną złośliwością tych zwierząt. Okazuje się, że osobowość właściciela kształtuje do pewnego stopnia temperament i charakter kota. Dowiodła tego dr Lauren Finka z Nottingham Trent University na podstawie badania 3 tys. właścicieli kotów. Przechodzili oni badanie osobowości i przeprowadzano dokładny wywiad dotyczący zachowania ich pupili. Cechy właścicieli były skorelowane z różnymi przejawami zachowań kotów. Na przykład właściciele, u których w testach wykazano wysoki poziom neurotyzmu, częściej raportowali, że ich koty są lękliwe albo agresywne. Z kolei większa sumienność właściciela (to cecha, która wiąże się również z kontrolą impulsów czy wytrwałością) skutkowała tym, że jego kot rzadziej zachowywał się niespokojnie.
Przeszkody w miłości
Czasami jednak ta bliskość utrudnia nam prawidłowe interpretowanie kocich zachowań. – Wiele problemów na linii człowiek – kot wynika z tego, że zbyt często traktujemy zwierzęta jak ludzi i przypisujemy im ludzkie cechy – mówi Magdalena Nykiel, zoopsycholog i behawiorysta zwierzęcy. – Przykładów jest mnóstwo. Choćby sytuacja, kiedy kot zaczyna załatwiać się poza kuwetą. Mamy tendencję, by myśleć, że to ze złośliwości, a bardzo często wynika to z problemów z układem moczowym. Kot zaczyna unikać miejsca, które kojarzy z bólem – tłumaczy Magdalena Nykiel.
Również inne zachowania kotów zdarza nam się interpretować opacznie. – Spotykam się z tym w sytuacjach, kiedy kot ginie – wymyka się przez okno czy drzwi i nie wraca. Mówi się, że kot zawsze trafi z powrotem do domu, a jeżeli nie przyszedł, to jest uciekinierem, niewdzięcznikiem – mówi Magdalena Nykiel. Tymczasem najczęściej kocie zniknięcia to po prostu przejaw ciekawości świata. A kot nie ma świadomości konsekwencji swojej wyprawy i wcale nie ma wdrukowanej w głowie drogi powrotnej do domu.
Kot ma potrzebę eksplorowania, bo w jego genach mocno uwidacznia się dziedzictwo po dzikich przodkach. Tak naprawdę wciąż jest na wpół dzikim stworzeniem, nigdy został w pełni udomowiony. Dowiódł tego prof. Wes Warren z University of Washington, który porównał geny kotów dzikich oraz domowych i przekonał się, że są prawie identyczne.
Ta dzika natura sprawia, że nawet koty domowe mają ogromną potrzebę posiadania swojej prywatnej przestrzeni. Z przeprowadzonego w zeszłym roku badania wynika, że nie czują się komfortowo w domach, w których mieszka ich zbyt dużo. Jak dowiódł międzynarodowy zespół zoologów i weterynarzy z uniwersytetów w Wiedniu, San Paulo i amerykańskim Lincoln, zwłaszcza młode koty mogą czuć się zestresowane w domach, w których muszą mieszkać z więcej niż trzema pobratymcami. Naukowcy wykryli u tych kotów wyższy poziom hormonów stresu niż u kotów mieszkających samotnie. Nie oznacza to, że kot nie potrafi odnaleźć się w stadzie. – Ale jest to potencjalne źródło stresu – mówi prof. Daniel Mills z University of Lincoln, szef badania.
Kiedy patrzymy na kota, warto pamiętać o jego dzikiej naturze. A w żadnym wypadku nie wątpić w jego zdolność do miłości.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS