Paweł Kukiz w rozmowie z PAP szansę na powołanie sejmowej komisji śledczej ds. inwigilacji ocenił na 50 na 50. Może się okazać, że ktoś z PiS z jakichś tam powodów wyłamie się z dyscypliny partyjnej i zagłosuje za tą komisją. Może się również okazać, że spośród tych 230 osób ze strony opozycji kilka zatrzaśnie się w toalecie albo rozładuje im się bateria w laptopie i stwierdzą, że z przyczyn niezależnych od nich oni nie zagłosowali – tłumaczył. W tej drugiej sytuacji nie byłoby tak wielkiego problemu, bo wówczas poprosiłbym opozycję o zebranie odpowiedniej liczby podpisów i wniósł o reasumpcje tego głosowania – dodał.
Kukiz zadeklarował, że jeżeli decyzja o głosowaniu wniosku o powołanie komisji będzie blokowana, będzie musiał zweryfikować swoją umowę programową w PiS. Nie jest to absolutnie w kategoriach szantażu, bo nigdy nie byłem i nie będę szantażystą. Po prostu uważam, że PiS powinien jak najszybciej ten wniosek poddać głosowaniu – zastrzegł.
Jak Kukiz wyobraża sobie swoją pracę jako przewodniczącego komisji śledczej? Jeśli mielibyśmy sprawę podsłuchów i nadużywania instrumentu techniki operacyjnej w czasach rządów PO-PSL, to wówczas przekazałbym, bo mam takie prawo jako przewodniczący, przekazywać prowadzenie obrad wiceprzewodniczącemu desygnowanemu przez PiS, a gdy będą rozpatrywane czasy współczesne, wiceprzewodniczącemu wskazanemu przez opozycję – wyjaśnił. Nie interesuje mnie nawet temat taki, czy to senator Krzysztof Brejza podsłuchiwał ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, czy Ziobro Brejzę, ale czy metody techniki operacyjnej nie mogą być wykorzystywane przeciwko każdemu obywatelowi Rzeczypospolitej i potem te informacje wykorzystywane do niecnych celów – dodał
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS