A A+ A++

Wysoki odczyt inflacji w Stanach Zjednoczonych wystraszył inwestorów na rynku akcji, jednocześnie umacniając dolara. Rosną oczekiwania na coraz bardzie jastrzębie zachowania ze strony Rezerwy Federalnej. Złoty radził sobie umiarkowanie dobrze, wspierany przez zmianę retoryki NBP. Inflacja konsumencka w USA, mierzona wskaźnikiem CPI, wyniosła w styczniu 7,5 proc. r/r. Wynik jest wyższy niż zakładano w prognozach (+7,3 proc. r/r).

Prognozy pobił również wskaźnik bazowy (6 proc. r/r vs 5,9 proc. r/r prognoza). Kolejny raz odczyt inflacji przebił wyraźnie oczekiwania rynku i wydaje się (patrząc na rozkład w poszczególnych kategoriach), że to jeszcze nie koniec. Wzrost cen w Stanach Zjednoczonych widoczny jest w niemal wszystkich kategoriach: żywność, czynsze i usługi medyczne, a także dobra konsumenckiej. W styczniowym badaniu wskazano na spadek usług hotelarskich, co przypuszczalnie związane jest z niepewnością wywołaną wariantem Omikron koronawirusa. Dynamika wzrostu cen w USA jest najwyższa od 1982 roku i daje silne wsparcie dolarowi, jednocześnie przeceniając obligacje skarbowe i akcje. Indeksy akcji w USA zostały mocno przecenione. Dow Jones tracił na koniec dnia 1,47 proc., a S&P500 zniżkował o 1,81 proc. Technologiczny Nasdaq100 cofnął się o 2,10 proc. Rentowności Amerykańskich 10-latek przebiły poziom 2 proc. i obecnie oscylują wokół 2,02 proc. Eurodolar na poziomie 1,1380.

Rynek obawia się, że coraz wyższa inflacja popchnie Rezerwę Federalną do bardziej agresywnych działań, co przełoży się w średnim terminie na pogorszenie koniunktury i przecenę ryzykownych aktywów. W czwartek James Bullard, szef oddziału Banku Rezerw Federalnych z St. Louis wezwał do dużej podwyżki stóp, przyznając, że w ostatnim czasie stał się zdecydowanie bardziej jastrzębi. W jego opinii do lipca (planowane 3 spotkania) stopy powinny wzrosnąć o 100pb. Tym samym coraz bardziej prawdopodobny staje się ruch w górę na marcowym posiedzeniu o całe 50 punktów bazowych. Ostrzejsze od pierwotnych oczekiwań zacieśnianie polityki pieniężnej w USA może spotkać się z dostosowaniem wycen większej części aktywów, w związku z czym zmienność na rynkach finansowych będzie podwyższona, a na szczególną uwagę zasługiwać będą wypowiedzi bankierów z Fed, po których rynek będzie się starał oszacować jak kształtować się będą główne parametry polityki pieniężnej w kolejnych miesiącach.

W Polsce złoty radził sobie wyjątkowo dobrze na tle rywali. Z pewnością pomocna dla PLN okazała się zmiana retoryki RPP ugruntowana na konferencji prezesa Glapińskiego. Prezes Glapiński stwierdził na środowej konferencji, że NBP nie ma interesu w słabym złotym i przypomniał, że kurs złotego jest płynny, choć NBP może okazjonalnie interweniować na rynku po to, aby spowalniać gwałtowne zmiany wyceny PLN. Deklaracja Glapińskiego o silniejszym złotym była na tyle wyraźna, że kurs EUR/PLN w trakcie konferencji spadł najniżej od września ubiegłego roku. Prezes przypomniał, że cykl zacieśniania polityki pieniężnej ma na celu zapobiegnięciu rozkręceniu się spirali płacowo-cenowej w średnim terminie. Prezes Glapiński stwierdził, że obecnie prezentuje jastrzębie podejście. W granicach rozsądku RPP zrobi wszystko aby sprowadzić inflację do celu, a złoty był silniejszy. Jednocześnie prezes wskazał, że napływ środków z KPO mógłby sprzyjać złotemu, gdyż nie można wykluczyć wymienianiu ich na rynku a nie przez NBP (zwracam na to uwagę od dawna). Jednocześnie prezes Glapiński, choć niewyraźnie, wskazywał, że cykl podwyżek może zatrzymać się w okolicy 4 proc. stopy referencyjnej (raczej z odchyleniem w górę). W piątek o poranku złoty kwotowany jest na: 3,9545 za dolara, 4,5020 za euro oraz 5,3524 za funta.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNakło nad Notecią: Zdarzenie drogowe z finałem w areszcie
Następny artykułBoris Johnson's go-to economic boast obscures the painful truth