“Miszcz” WBA pokonał poławiacza krewetek
– Muszę podziękować Donowi Kingowi, bez niego ciągle pływałbym na kutrach i łowił krewetki – tak mówił przed walką o nic nie znaczący tytuł mistrza świata World Boxing Association z Trevorem Bryanem (22-0, 15 KO) anonimowy nawet dla największych fanów boksu Jonathan Guidry (17-1-2, 10 KO) z Luizjany. Okazało się, że na takiego “miszcza” świata wagi ciężkiej jakim jest Bryan, trening na kutrach zupełnie wystarczy. I nie chodzi tutaj nawet o to, że Bryant wygrał tylko na punkty i niejednogłośnie, bo decyzja przyznania zwycięstwa (115-113) dla Guidry przez sędziego punktowego Steve Weisfeld jest niewytłumaczalna: jako champion WBA, Bryan jest bardzo przeciętny.
Oglądanie gali 91-letniego Dina Kinga, pierwszej sygnowanej jego nazwiskiem od 2018 roku, kosztowało w USA 50 dolarów. Za te pieniądze, fani boksu dostali oświetlenie jak z lat osiemdziesiątych, fatalnych komentatorów zachwycających się poziom gali. Najśmieszniejszy był kiedyś świetny pięściarz, mistrz świata Ray Mancini, który podczas przepychanki/barowej potyczki Bryan-Guidry mówił o “najlepszej walce o pas wagi ciężkiej jaką kiedykolwiek oglądał”. Co oczywiście musi oznaczać, że nie widział żadnej.
ZOBACZ TAKŻE: Gala w Atlantic City: Jednoręki mistrz przegrał pas WBC!
Poziomem gali i pojedynku Guidry – Bryant był też zachwycony Don King, mówiąc między o “zaniepokojonych rywalach w Europie”. Chodzi o następnego, zapowiedzianego przez WBA przeciwnika Bryana – Anglika Daniela Duboisa (17-1, 16 KO) ale oglądając “miszcza” WBA, Dubois mógłby być tylko rozbawiony. Wszyscy też wiedzą, ze gala w Warren, w stanie Ohio pieniędzy na pewno nie przyniosła i była zrobiona tylko z jednego powodu: by zapewnić wypłatę, la promotora i jego pięściarzy w kolejnych pojedynkach. Już dzisiaj wiadomo, że walka Dubois – Bryan odbędzie się w Wielkiej Brytanii, bo tam zapłacą za to gospodarze, pewnie tego, że “Dynamit” Dubois będzie po niej nowym mistrzem świata. Ciągle mało znaczącym, ale zawsze.
Ilunga Makabu: “a teraz znokautuję Canelo”
Główną walką wieczoru w amerykańskim Ohio był pojedynek w kategorii junior ciężkiej, czyli na pewno najmniej popularnej w Stanach Zjednoczonych – wadze junior ciężkiej. Nie było przynajmniej wątpliwości, że obaj – Ilunga Makabu mistrz świata i Thabiso Mchunu, będący wysoko w rankingach – to byli pięściarze, którzy na pojedynek o pas World Boxing Council zasługują. Skończyło się na dwunastu rundach mało porywającego pojedynku. Przed decyzją sędziowską bardziej aktywny, trafiający więcej ciosów, lepiej przygotowany kondycyjnie Thabiso Mchunu wydawał się łatwym do wytypowania zwycięzcą, ale to Makabu ma kontrakt z Donem Kingiem, walczył na “swojej” gali, więc jemu sędziowie przyznali niejednogłośne zwycięstwo. Pięściarskiego rabunku nie było, ale w ringu zawodnikiem lepszym był Mchunu.
Podobnie jak walka Bryan – Guidry, zestawienie dwóch pięściarzy z Afryki w zaśnieżonym Ohio, było zrobione z myślą o tym, żeby zarobić… w tej następnej.
W przypadku Ilungi Makabu wypłata może być wielka, jeśli w tym roku na pojedynek z nim zdecyduje się najlepszy i najwięcej płacący pięściarz świata, Meksykanin Canelo Alvarez. Dla “Króla Boksu” pokonanie rywala z wagi junior ciężkiej oznaczałoby zdobycie tytułu mistrza świata w piątej kategorii wagowej, dla Makabu i Kinga wielkie wypłaty, ale do niej na razie jeszcze daleko. Zaraz po walce, jeszcze w ringu, Makabu zapewnił, że “nie chciał Mchunu znokautować, tylko pokazać, że potrafi się bić, ale Canelo przegra z nim przez KO”. Wątpię, żeby przygotowujący się teraz do turnieju golfowego VIP-ów Alvarez nawet go oglądał, tak jak wątpię żeby zainteresował się boksem Makabu… przez najbliższe pół roku. Wszystko dlatego, że wśród nazwisk wymienianych jako majowi rywale Canelo (Jermall Charlo, Dmitri Biwoł), o pięściarzu z Konga nikt nie mówi.
Przemysław Garczarczyk z USA, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS