A A+ A++

Tomasz Lis z każdym dniem coraz bardziej oddala się od rzeczywistości, a jeśli ta nie pasuje jego tezie, to tym gorzej dla niej! Tym razem naczelny „Newsweeka” przekonuje, że Jarosław Kaczyński to „faszystowski lider”. To jednak nie koniec. Padają ohydne słowa o prezesie TVP. Wraca też stara nuta w pieśni Lisa, czy opowieść o rzekomo zdegenerowanym nardzie, który wspiera prezesa PiS, zamiast zaufać opozycji.

CZYTAJ TAKŻE: Nawet w sondażach nie wygrywają, a już smakują zemstę i grzeszą pychą. To nie polityka, to psychodrama

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lis znów z antypolskimi obsesjami: „Patriotyczny wzwód czasem jest wyłącznie wstępem do monstrualnej klęski”

Faszystowski lider albo lider w typie faszystowskim, jakim jest Kaczyński, nie musi zdobywać większości głosów w wyborach. Nie potrzebuje jej. Szkoda więc czasu i wysiłku. Zamiast tego lepiej przeznaczyć energię na znalezienie sposobu, by efektywnie rządzić, mając za sobą mniejszość. Prezes PiS doskonale wiedział, że do objęcia władzy nie potrzebuje poparcia większości. Do rządów gotowej na wszystko autorytarnej mniejszości wystarczy słabość większości

– czytamy w artykule wstępnym do „Newsweeka”.

Kaczyński jest zbyt inteligentny, by łgarstwa telewizji Kurskiego uważać za prawdę, a prezesa TVP choć przez moment uznać za porządnego człowieka. Uważa go za okropne bydlę, ale tę jego obrzydliwość uznaje za użyteczną, podobnie jak za użyteczne uznaje jej produkty

– szczuje Tomasz Lis.

Naród znów nie „dorósł”?

Okazuje się, że Tomasz Lis ma podobnie ohydne zdanie o Polakach, którzy najwyraźniej bardzo go rozczarowali, oddając głosy na Zjednoczoną Prawicę. Stać go więc jedynie na tępe ataki. Za cel wziął więc sobie wyborców PiS.

Nie można wykluczyć, że głębokie przekonanie Kaczyńskiego o podłości i marności natury ludzkiej, a polskiej w szczególności, ma podstawy. Nie można wykluczyć, że Kaczyński ma rację, że miliony ludzi można skorumpować, a jak nie kupić, to wystraszyć, otumanić, spacyfikować i moralnie wykastrować, wprowadzając w stan emocjonalnej śpiączki

– stwierdza Tomasz Lis, który jednak zauważa, że jest szansa na zmiany.

Wielu od lat zastanawia się, jak tak ewidentna mniejszość mogła zdobyć władzę, podbić kraj i całkowicie nim zawładnąć. Teraz, gdy reżim wszedł w fazę agonii, a po całej Polsce roznosi się smród gangreny, czas na udzielenie odpowiedzi

– pisze redaktor naczelny tygodnika „Newsweek”.

Tomasz Lis musi być straszliwie sfrustrowany. Sypie się jego narracja. Tusk wrócił do Polski, ale nie powiększył bazy wyborców Koalicji Obywatelskiej, odbierając jedynie tych, którzy zmęczeni Schetyną i Budką, przeszli do Szymona Hołowni. Kolejne problemy (rozdmuchiwane przez opozycyjne media do groteskowych rozmiarów) obozu rządzącego nie przynoszą oczekiwanych efektów sondażowych. Co więc zostało Tomaszowi Lisowi? Wściekłość, bezsilność i agresja. Ma też coraz więcej wrogów. Zalicza się do nich już nie tylko Szymon Hołownia, ale także Lewica Czarzastego i dziennikarze „symetryści”. Za moment zostanie sam. Uwięziony we własnych obsesjach.

WB

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMateusz Morawiecki z wizytą w Kijowie. Piotr Müller: Liczymy na to, że Rosja wycofa się ze swoich złych zamiarów
Następny artykułAmbasador Ukrainy: Rosja przygotowuje uzasadnienie do wznowienia agresji