A A+ A++

Z  Anitą Opielą, nauczycielką języka angielskiego, która prowadzi bezpłatne zajęcia dla grup dzieci w Gminnym Centrum Kultury i Sportu w Kamionce rozmawiamy o tym,  dlaczego krępujemy się mówić w języku angielskim, choć go znamy.  Anita Opiela na codzień pracuje w Zespole Szkół nr 2 w Dębicy oraz prywatnie pod szyldem  blAWESOME English.

Jak pani ocenia poziom znajomości angielskiego naszych dzieci i młodzieży?

W dzisiejszym świecie wiele osób świetnie radzi sobie z językiem angielskim. Otacza nas ze wszystkich stron.  Jednak będąc młodym uczniem ciężko język opanować samodzielnie. Uczymy się go w szkole, jednak dodatkowe lekcje nakierowane na komunikację, są dużym ułatwieniem w życiu. Dają nam przede wszystkim odwagę i budują pewność. Jej brak bywa największą przeszkodą w komunikowaniu się w języku innym niż nasz ojczysty.

Co zawodzi podczas uczenia się angielskiego, że  brakuje pewności, kiedy trzeba zagadać po angielsku w życiowych sytuacjach?

Jest to dla nas nienaturalna sytuacja. Im częściej w danej sytuacji się znajdujemy, tym naturalniej nam przychodzi się z nią zmierzyć. To ważne, nawet jeśli uczniowie świetnie znają słówka, struktury gramatyczne oraz posiadają umiejętność słuchania i czytania ze zrozumieniem na bardzo dobrym poziomie.  Każdy może lekko spanikować, kiedy przyjdzie mu użyć języka budując pełne zdania z pozornie dobrze znanych mu słów, ale w nowej sytuacji.  To dlatego podczas zajęć w GCKiS w Kamionce dzieci wcielają w życie wyrażenia odgrywając scenki. Używamy przy tym ciekawych gadżetów.

To prawda, że wystarczy znać 100 słów po angielsku, żeby rozumieć połowę komunikatów w tym języku?

To tak jak z powiedzeniem, że powinniśmy mieć maksymalnie 100  rzeczy, nie więcej, bo jesteśmy zbieraczami.  Osobiście uważam że to mity, nie przywiązuję dużej uwagi do konkretnych liczb. Ciężko również odpowiedzieć komuś na pytanie, czy zdoła się nauczyć języka w trzy miesiące na poziomie komunikatywnym. To zależy od wielu czynników w tym zaangażowania, poświęconego czasu. Chociaż film „Job” każe nam wierzyć, że języka można nauczyć się w jedną noc  jedynie zakładając na nos magiczne okulary, to tak nie działa. Niestety albo stety.  

Czyli nie ma drogi na skróty?

Nie ma. Myślę, że dotyczy to każdej sfery życia. Istnieje jednak wiele innych dróg kształcenia oprócz tych, które pamiętamy ze szkoły. Oczywiście można tłumaczyć się wiekiem czy brakiem czasu, ale jeśli się bardzo chce i ma się motywację wewnętrzną, to prawda jest taka, że wszystko się da.

Jeśli chodzi o dzieci, to uważam że rola nauczyciela języka w szkole jest przede wszystkim taka, aby uświadomić uczniowi, że on rzeczywiście będzie tego języka używał i on mu się przyda. Staram się, aby zajęcia w Kamionce właśnie takie były. Ćwiczymy realne sytuacje dnia codziennego.

Prowadziłam również kursy z uczniami w wieku 60+ i świetnie komunikowali się po angielsku. Oczywiście sam proces nauki nie był tak szybki jak u dzieci, które chłoną wiedzę jak gąbka, jednak udawało się zdawać międzynarodowe egzaminy. A przede wszystkim odczuć satysfakcję i widzieć realne efekty zdobytej wiedzy.

Jeśli uczę się angielskiego w szkole, a może na kursach, to co powinienem zrobić, żeby łatwiej mi było przełamać się i rozmawiać w życiowych sytuacjach?

Dzieci mają z tym mniejszy problem, dorośli większy.  Bardziej się stresujemy, bo uświadamiamy sobie więcej rzeczy. Żeby łatwiej się komunikować, trzeba otaczać się językiem angielskim na co dzień. Słuchać piosenek po angielsku, warto przestawić sobie w telefonie język obsługi na angielski, oglądać filmy, seriale.  Z domownikami można umówić się, że w piątki będziemy w domu rozmawiać tylko po angielsku. Ten język jest wszechobecny w naszym życiu i dostęp do niego jest tak prosty, że trzeba tylko trochę chęci, pomysłu  i naprawdę można dużo zdziałać. Nawet sobie tego nie uświadamiając.

Są osoby, które chciałyby słuchać piosenek, ale mają  poważny problem ze zrozumieniem słów. Podobnie trudno im zrozumieć dialogi w filmach. To wynika z naszej nieumiejętności, czy są jakieś inne przyczyny?

Nawet jeśli uczęszczamy na kursy, które prowadzą Brytyjczycy, czy Amerykanie, to oni raczej będą starali się do nas mówić jak najbardziej precyzyjnie.  Tak, by ułatwić nam proces zrozumienia.  Natomiast w życiu codziennym, my mówiąc w naszym języku też nie dbamy o końcówki. 

Jeśli chodzi o piosenki,  to by je łatwiej zrozumieć, byłoby idealnie odnaleźć tekst konkretnej piosenki w Internecie, sprawdzić  jej tłumaczenie, a potem słuchać jej na przykład jadąc samochodem i śpiewać . Wtedy świetnie ćwiczy się wymowę. Taką naturalną, bo uczymy się jej zwykle od osoby, dla której angielski  to pierwszy język. Oglądając filmy czy seriale, warto wyłączyć polskiego lektora i włączyć napisy. Z biegiem czasu napisy polskie zamienić na angielskie, a następnie z nich zrezygnować.

Ważne aby nie robić tego szybko, na już. Należy sobie uświadomić, że jeśli proces nauki będzie dla nas nieprzyjemny, to prędzej czy później się poddamy i stwierdzimy „to nie dla mnie” lub „jestem za stary”. Dlatego warto chociażby skonsultować się z osobą doświadczoną w nauczaniu i poprosić o wskazówki.

Może pani powiedzieć więcej o tym jakimi sposobami uczy przełamywać bariery w rozmawianiu po angielsku podczas zajęć w Kamionce?

Zaczęliśmy od tak zwanych „icebreaker’ów”, czyli od poznania się, polubienia ze sobą. Niektóre z tych dzieci nie znały się wcześniej. Poza tym suplementuję uczestników pełnymi zwrotami. Dzięki temu uczeń nie musi się już zastanawiać „O jejku, jak chcę coś zamówić, to muszę sobie przypomnieć słówko „zamówić”, a potem nazwę produktu”. Nie. Uczymy się gotowego pełnego zwrotu, co jest zaczerpnięte z metody Callana.  Nie jest to może idealna metoda, ale w połączeniu z tradycyjnym sposobem uczenia angielskiego,  jest świetna.  Dzięki temu dzieci mają pulę zwrotów dla danej sytuacji.  Ćwiczymy  dodatkowo wymowę i używamy ich w powtarzalnych czynnościach i sytuacjach. Te zwroty ulegają zmianom, te zmiany wprowadza sam uczeń. Z każdym kolejnym spotkaniem stawiamy poprzeczkę wyżej, chcielibyśmy dojść do takiego etapu, w którym uczeń będzie czuł się na tyle swobodnie, że poradzi sobie językowo również w sytuacji, z którą nie spotkał się podczas naszych zajęć.

Jak to działa z perspektywy tych zajęć w centrum kultury, które już za wami?

Na razie działa, a zobaczymy jak będzie dalej. Tematów mamy zaplanowanych mnóstwo. A dzieci mają w sobie, z tego co widzę,  taką radość i motywację.

————————————————————————————————————————————-

Jak uczyć się angielskiego, kiedy dojdziemy do momentu, gdy trochę już ten język znamy,  ale podręcznik i wkuwanie nowych słówek nas nudzi, kursy nie pociągają?  

Jest rzeczywiście taki moment krytyczny w czasie nauki, kiedy jesteśmy na średniozaawansowanym poziomie i ciężko jest nam zauważyć postępy. Wtedy, gdy chcemy wskoczyć poziom wyżej, jest to mniej wdzięczna nauka niż ta, na samym początku. Zamiast podręcznika, który robi się przeżytkiem,  polecałabym strony internetowe.  Na przykład British Council (learnenglishteens.britishcouncil.org), gdzie możemy zweryfikować jaki mamy poziom i następnie na danym poziomie ćwiczyć umiejętności, które dla nas są kluczowe.  Z pomocą narzędzi na takiej stronie internetowej można ćwiczyć również mówienie.  To może być kluczem do przełamania bariery komunikacyjnej w zaciszu domowym.  Co prawda w wirtualnych sytuacjach, ale jednak ćwiczymy mówiąc do kogoś, kogo widzimy na ekranie. To powoduje, że z czasem jest nam o wiele łatwiej nawiązywać rozmowy i nie bać się błędów.

Można zaryzykować powiedzenie, że rozmowa z kimś po angielsku to nie egzamin, choć z tym się nam kojarzy po latach uczenia na oceny?

Nie możemy być tak małostkowi i perfekcyjni jeśli chodzi o błędy, bo wtedy nigdy nie będziemy płynnie mówić.  Ileż osób w języku polskim popełnia błędy! Jeśli będziemy się ich bali, to przestaniemy mówić w ogóle.  Uważam że każdy nauczyciel szanujący ludzi wokół, nie poprawia uczącego się w sytuacji prywatnej.

Ale chyba trzeba też powiedzieć, że w świecie anglosaskim nie ma podobnej do naszej kultury ciągłego poprawiania rozmówcy, jeśli ten popełnia jakieś błędy językowe?

Oj tak!  To jest prawda i nie wiem, czy to jest taka polska mentalność, ale w angielskim jest to mega nietaktowne.  U nas jeśli powiesz „wziąść”, od razu ktoś mówi ci „Nie tak! Mówimy wziąć!”

A Anglik, czy Amerykanin będzie starał się zrozumieć a nie poprawiać?

Oczywiście,  ale  nie możemy też popadać w skrajności i wychodzić z założenia „Mów byle jak, byle mówić”. To nie o to chodzi.  Ćwiczymy bardzo mocno z dziećmi wymowę, bo jeśli zbyt twardo wymawiamy słowa, ktoś z Anglii przysłuchując się nam, nie będzie wiedział o co chodzi, mimo że dla nas to będzie ewidentne.  Na tyle na ile możemy, bądźmy poprawni. A jeżeli chcemy osiągnąć dany realny cel, na przykład kupić jakąś rzecz,  to wiadomo, że nie zrezygnujemy z tego, bo nie znamy jednego czasownika lub nie jesteśmy pewni, który czas gramatyczny byłby idealny w tej sytuacji. Pomożemy sobie omówieniem jakieś frazy, ale damy sobie radę.

Trzeba się uczyć angielskiego?

Nie tylko trzeba, ale naprawdę warto. Choćby po to, by nie być ignorantem we współczesnym świecie. Ten język jest wszędzie. Wsiadam do samochodu i mam menu po angielsku, włączam radio- piosenki są po angielsku, chcę coś upiec i znajduję przepis po angielsku. Pewnie zaraz urodzi się w czyjejś głowie myśl „No przecież mogę wrzucić to do tłumacza”. Obecnie dostępne jest całe mnóstwo narzędzi ułatwiające nam życie w tym wielojęzycznym świecie. Jednak satysfakcja z tego, że jeśli rozładuje mi się telefon, to jestem na tyle samowystarczalny, posiadam wiedzę i „skill”, że dam sobie radę, zawsze jest przeogromna. Nie polegajmy na technologii bezmyślnie, bo nie jest nieomylna. Może te nadal długie zimowe wieczory, to dobry moment aby znaleźć w sobie motywację? Why not start now?

Rozmawiał Wojciech Naja




Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŁuków: Zespół ds. budżetu obywatelskiego
Następny artykułNowy przewodniczący CDU: Z największym niepokojem patrzymy na rozwój sytuacji w Polsce