Tuż po nowym roku współpracownicy prezydenta skrytykowali chaos panujący wokół Polskiego Ładu i zapowiedzieli, że Duda zgłosi poprawki do rządowego programu. A ostatnio prezydencka małżonka Agata Kornhauser – Duda spotkała się z posłankami KO w sprawie ustawy lex Czarnek, ograniczającej wolność szkół i dyrektorów na rzecz pełnej kontroli kuratorów nad tym, co dzieje się w placówkach oświatowych. Po spotkaniu posłanki mówiły, że prezydentowa – nauczycielka z zawodu – także jest zaniepokojona zapisami ustawy i zadeklarowała, że będzie rozmawiać o tym z mężem. Opozycja apeluje do prezydenta, by zawetował ustawę.
Czy Andrzej Duda się przebudził?
Te wszystkie sygnały pozwalały zacząć żywić choćby niewielką nadzieję na to, że Andrzej Duda wreszcie się przebudził i zacznie być prawdziwym prezydentem, a nie tylko „długopisem Kaczyńskiego”, jak złośliwie nazywała go przez ostatnie sześć lat opozycja. Gdyby Duda w końcu się usamodzielnił i odciął od macierzystej partii, która popełnia coraz więcej błędów i podejmuje decyzje niezgodne z polską racją stanu, byłoby to racjonalne.
Andrzej Duda nie musi już zabiegać o poparcie PiS, bo druga kadencja jest zarazem jego ostatnią. Kończąc prezydenturę, Duda będzie miał dopiero 53 lata, co w polityce jest wiekiem stosunkowo młodym. Prezydent już dziś musi się zastanawiać, co będzie dalej. Gdyby w drugiej kadencji pokazał niezależność i był tamą dla złych pomysłów obozu rządzącego, mógłby odkupić choćby część własnych win, związanych z łamaniem konstytucji. A to być może pozwoliłoby mu odnaleźć się jakoś w normalnej, demokratycznej polityce po zakończeniu prezydentury.
Czytaj też: Rok bałaganu, absurdów i kłótni. Tak powstawał Polski Ład
Wydawało się, że Duda może właśnie tak kalkulować. Jednak piątkowe posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego pokazało, że te nadzieje mogą być płonne. W obliczu możliwej inwazji Rosji na Ukrainę Duda zorganizował w końcu posiedzenie RBN, o co apelowała od miesięcy opozycja. Na posiedzenie nie zaprosił jednak Donalda Tuska, lidera największej partii opozycyjnej. I to mimo że na stronie Biura Bezpieczeństwa Narodowego w zakładce na temat organizacji RBN jest jasno napisane, że w posiedzeniu uczestniczą przywódcy partii politycznych, które mają w Sejmie kluby lub koła. Jako żywo liderem PO jest Donald Tusk, a nie Borys Budka, którego zaprosił prezydent. Regulacje dotyczące RBN pozwalają co prawda zaprosić na spotkanie szefa klubu, ale dopiero w następnej kolejności.
Po co Dudzie Tusk?
Tusk jest najbardziej doświadczonym polskim politykiem, nie tylko był dwukrotnie premierem, ale także piastował przez pięć lat stanowisko szefa Rady Europejskiej. Dzięki temu jest chyba jedynym polskim politykiem, który ma w swoim notesie numery do większości europejskich przywódców, a także niektórych światowych liderów i w razie potrzeby może po nie sięgnąć.
Poza tym przez pięć lat w Brukseli Tusk na co dzień zajmował się polityką międzynarodową i ma w tej kwestii duże rozeznanie. W sytuacji totalnej izolacji PiS na arenie europejskiej, wyłączenia polskiego rządu i premiera z rozmów na temat Ukrainy, wiedza i kontakty Tuska naprawdę mogłyby się przydać. Prezydent Andrzej Duda, który w ostatnim czasie rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a także z prezydentem USA Joe Bidenem, powinien zdawać sobie z tego sprawę.
Dlaczego zatem Duda nie zaprosił Tuska na posiedzenie RBN? Najbardziej prawdopodobne wydaje się to, że nie chciał drażnić prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który Tuska nie cierpi. Zaproszenie na posiedzenie RBN Tuska z pewnością zostałoby przez prezesa PiS odebrane jako gest ostatecznej zdrady ze strony Andrzeja Dudy.
A Duda – jak widać – nie potrafił zdobyć się na to, żeby zamiast o komfort emocjonalny prezesa, zadbać o interes państwa. A w polskim interesie jest to, żeby w sytuacji zagrożenia wojną na Ukrainie, która byłaby oczywistym zagrożeniem dla Polski, prezydent i rząd wykorzystali wszystkie dostępne kontakty i źródła, które mogą dostarczyć polskim politykom wiedzy na temat możliwych scenariuszy i danych, pozwalających wyciągać wnioski.
Niestety, znowu okazało się, że prezydent kieruje się zwykłą ludzką małostkowością i strachem przed Kaczyńskim, zamiast polską racją stanu.
Czytaj też: „Wybory parlamentarne w nie były uczciwe”. Jeśli Hermeliński ma rację, Polską rządzą uzurpatorzy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS