Księga Rodzaju 11-25
Tekst z cyklu „Dobry Bóg Starego Testamentu”
„Nie od razu Kraków zbudowano” – głosi jedna ze znanych sentencji. Przypomina ona, że wielkie sprawy wymagają czasu i cierpliwości. Można się zżymać, można się oburzać, ba, można chcieć, żeby już, teraz, natychmiast, ale to nic nie da. Tak jak nie da się od ręki wybudować wielkiego i sprawnie działającego miasta, tak są też sprawy, które do swojej doskonałości muszą dojrzewać latami. Ludzkie „chcę” nie ma mocy sprawczej. Tylko Bóg… No właśnie. Jego „chcę” wystarczy, by wszystko od razu było jak należy?
To zadziwiające, ale gdy chodziło o stworzenie świata Bóg uporał się ze wszystkim w sześć dni. Tak opowiedziano to w Biblii, nie mieszajmy w to teraz badań naukowych. Bóg po prostu mówił „niech się stanie” i stawało się. Gdy jednak chodzi o historię zbawienia człowieka… Dość powiedzieć, że od powołania Abrahama do Jezusa Chrystusa minęło koło 2 tysięcy lat. Dwa tysiące lat historii zbawienia, nie licząc tego nie do określenia czasu między stworzeniem i grzechem człowieka w Edenie, a Abrahamem. Zdumiewające, ale ze skażeniem ludzkiej natury grzechem Bóg zdaje się mieć kłopot większy, niż ze stworzeniem całego świata. W sumie jednak nie takie to nawet dziwne. Wszak stwarzając nadawał prawa – prawa fizyki, chemii, biologii – i koniec, materia się tym prawom podporządkowała. Z człowiekiem, którego Bóg stworzył jako istotę wolną, sprawa nie tak łatwa. Jak Bóg ma przekonać go, że naprawdę warto Mu ufać, że naprawdę chce dla niego dobrze i że nie warto eksperymentować ze złem?
Tak, eksperymentować ze złem. Grzech pierworodny sprawił, że, jak Adam i Ewa w Edenie, ciągle, w mniejszym czy większym stopniu, żywimy złudną nadzieję, że zło przyniesie nam coś piękniejszego niż to, co może nam zaoferować Bóg. I co Bóg z tym ma zrobić? Dać nam owoce drzewa życia, żeby zło utrwaliło się na wieki? Może surowo karać? Jak czytamy w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju karanie nic nie dało. Bóg, by odbudować zaufanie do siebie, poszedł inną drogą. Tą, której szczytem był Jezus Chrystus. Ale zaczął skromnie, od powołania i wejścia w bliższą relację z jednym człowiekiem: Abramem – Abrahamem. Żądając od niego w zasadzie tylko jednego: bezgranicznego zaufania.
Jakim człowiekiem był Abraham? Można o nim powiedzieć, że był dzieckiem swojej epoki. Żył zanurzony w tej a nie innej kulturze i wedle jej zasad wartościował. Dziś powiedzielibyśmy, że niezbyt cnotliwe życie prowadził, choć na tle ówczesnych zwyczajów był człowiekiem dość szlachetnym. Ot, gdy dobra, które odebrał łupieżcom oddał ich pierwotnym właścicielom albo z troski o rodzinę swojego bratanka, Lota, wstawiał się u Boga za mieszkańcami Sodomy. Ale miał niewolników i niewolnice. Dziś byłaby to dyskwalifikacja. Więcej, z jedną z nich, Hagar, miał dziecko. Tak, za zgodą żony Sary, ale…. Gdy z kolei brzemienna Hagar zbytnio się rozpanoszyła Abraham pozwolił Sarze upokorzyć ją tak, że uciekła na pustynię. Potem zaś, gdy znów pojawił się konflikt między obiema kobietami, oddalił Hagar wraz z dzieckiem nie bacząc, że nie bardzo miała dokąd pójść. Tak, Bóg powiedział, że ma się o nich nie martwić, ale po ludzku nie było to szlachetny czyn. No i w końcu dwa razy – i w Egipcie i wobec „miejscowego” Abimeleka Abraham kazał udawać swojej żonie, że jest jego siostrą. Miał powód oczywiście: bał się że z powodu jej piękna ktoś zechce go zabić, by ją poślubić. Ale tym samym zrobił z jej zalotników głupców i narażał ich na Boży gniew….
Trudno więc nazwać Abrahama wzorem cnót wszelkich. Ale też Bóg tego od niego nie wymagał. Chciał wiary, zaufania. Nawet wtedy, gdy wystawiał go na najcięższe próby. Gdy latami nie spełniała się obietnica „potomstwa licznego jak piasek na brzegu morza i jak gwiazdy na niebie”, a on nie miał ani jednego dziecka. Potem, gdy Izaaka, tego drugiego (po Izmaelu), wyczekiwanego od wielu lat, miał złożyć w ofierze. W końcu nie wolno zapominać, że musiał też pogodzić się z tym, że choć doczekał się Izmaela, Izaaka, a potem jeszcze z sześciu synów z Ketury, swojej drugiej żony, to daleko było jednak temu do liczby obiecanego potomstwa. Miał zmienić oczekiwanie i liczyć na liczne potomstwo dopiero z Izaaka. A Boża obietnica, że kiedyś ziemia do której przywędrował będzie jego? Za swojego życia został właścicielem dwóch małych jej skrawków. Studni w okolicach Beer-Szeby i pola z pieczarą, w której pochował Sarę. Bóg obiecał, Abraham, widząc że Bóg potrafi spełniać swoje zapowiedzi, trochę jednak wbrew swoim oczekiwaniom, zaufał. I o to Bogu chodziło. O tę postawę, która byłaby czymś skrajnie innym niż postawa Adama i Ewy. Tak rozpoczęła się historia z jednym rodem, a potem narodem, w którego kręgu historii i kultury miał narodzić się Jezus Chrystus.
W tamtych czasach, w tamtym kręgu kulturowym, nie było jeszcze miejsca na maksymalizm wymagań, na wywrócenie do góry nogami zwyczajów i obyczajów. Bóg zadowolił się jednym, ale niezwykle ważnym: zaufaniem. Bo jest realistą. Gdy patrzymy na tamte wydarzenia z perspektywy czterech tysięcy lat i potężnych przemian kulturowych jakie w tym czasie zaszły, jasno widzimy: choć ideałem dla Boga zapewne jest to, co przedstawił światu przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, potrafił mocno zaprzyjaźnić się z człowiekiem w sumie dość dalekim od tych ideałów. Wydaje się, że Bóg dobrze znosi to, że człowiek nie jest idealnie po Jego myśli; że ma swoje słabości, ma swoje niedoskonałości. Nie próbuje szantażu: będziesz jakim ja chciałbym żebyś był, albo koniec z zażyłością ze Mną. A pamiętając z lektury Księgi Rodzaju, że realizując swoje plany nie zapomniał o skrzywdzonej przez Abrahama Hagar i jej dziecku Izmaelu i że ostrzegł wprowadzonego w błąd Abimeleka, by nie zalecał się do żony swojego wybrańca, widzimy jeszcze jedno: Bogu na tej przyzwoitości Jego wybrańca jednak zależy. Gdy wybraniec zepsuł, nie robił mu wymówek, ale jego potknięcie jednak naprawił.
więcej »
21.01.2022 13:38
21.01.2022 13:38
21.01.2022 13:37
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS